W środę, 27 kwietnia 2022 r., o godzinie 8.00, polsko-rosyjskie stosunki gazowe dobiegły końca. Na przejściach granicznych w Kondratkach i Drozdowiczach ustał przepływ gazu. Gazprom uznał, że PGNiG nie wywiązał się z obowiązków i nie zapłacił mu w rublach, więc wstrzymał pracę tłoczni.
Sprawa przyspieszonego finału kontraktu jamalskiego, na podstawie którego Polska ostatnio importowała z Rosji 9–10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie, ważyła się od miesiąca. Dostawy ze wschodu zaspokajały blisko połowę polskiego zapotrzebowania na to paliwo. Jednak już kilka lat temu polski rząd zakomunikował, że wygasającego w tym roku kontraktu jamalskiego, zawartego w 1993 r. i wielokrotnie przedłużanego, kontynuować nie zamierza. Jednak mimo wybuchu wojny w Ukrainie z rosyjskiego gazu przedwcześnie rezygnować nie planowaliśmy. Także inne kraje Europy nie rezygnowały, choć UE, solidarna z walczącą Ukrainą, przyjmowała kolejne pakiety sankcji przeciw Rosji. Paliwa i surowce energetyczne były z nich wyłączane.
Dopiero w piątym pakiecie pojawił się zakaz importu rosyjskiego węgla, który zacznie obowiązywać w sierpniu. Węgiel jako taki jest w UE paliwem wyklętym, więc zakazanie jego importu z Rosji przyszło stosunkowo łatwo. Inaczej jest z gazem. To paliwo strategiczne, systematycznie wypełniające lukę po węglu w bilansach energetycznych wielu krajów. Gaz ma status paliwa przejściowego, które w dwóch najbliższych dekadach ma pozwolić na transformację energetyczną i realizację Zielonego Ładu.
Ruble za gaz
Unia importuje z Rosji 155 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. To 40 proc. jej zapotrzebowania. Po agresji Rosji na Ukrainę padła deklaracja przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, że w ramach sankcji do końca roku import zostanie zredukowany o dwie trzecie.