Rynek

Stopy poszły w górę. Ale nie dość ostro

Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polski Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polski mat.pr. / Twitter
Złoty potrzebował dzisiaj mocnego wsparcia ze strony Rady Polityki Pieniężnej. Dostał mniejsze, niż powinien.

Jedni analitycy spodziewali się podwyżki stóp o 50 pkt bazowych (potocznie o 0,5 proc.), inni nawet o 125 pkt. Ostatecznie Rada postanowiła zareagować nieco odważniej z powodu gwałtownego osłabienia naszej waluty i spodziewanego kolejnego skoku inflacji. Jednak podwyżka stóp o 75 pkt bazowych raczej nie zadowoli inwestorów, w panice pozbywających się złotego w ostatnich dniach. Nasza waluta tanieje w pierwszej reakcji na komunikat RPP, chociaż przed nim udało się osiągnąć kurs 4,88 zł za euro.

Czytaj też: Visa i Mastercard blokują transakcje Rosjan. Chiny na pomoc?

Złoty środek dla złotego

Dzisiaj nawet trudno przewidywać, do jakiego poziomu wzrośnie w Polsce inflacja w najbliższych miesiącach. Eksplozja cen ropy naftowej, gazu ziemnego czy zbóż na światowych rynkach połączona z mocnym osłabieniem złotego to prawdziwy inflacyjny koktajl. Dzisiejsza decyzja Rady wydaje się zatem próbą znalezienia złotego środka między ochroną złotego i koniunktury gospodarczej. Bo teraz wszystkich straszy widmo stagflacji, czyli stagnacji połączonej z szybkim wzrostem cen.

To na pewno nie koniec cyklu podwyżek stóp. Już teraz raty kredytów hipotecznych są o prawie połowę wyższe niż we wrześniu ubiegłego roku. Gdzie jest granica? Przed rosyjską inwazją wydawało się, że stopa referencyjna dojdzie do poziomu 4–4,5 proc. Po dzisiejszym posiedzeniu Rady wynosi ona już 3,5 proc., a wielu analityków wieszczy wkrótce poziom ponad 5 proc. Natomiast Komisja Nadzoru Finansowego każe bankom udzielającym kredyty wyliczać zdolność klientów, zakładając stopę referencyjną wynoszącą aż 7,5 proc.

Czytaj też: Rynki na wojnie. Słabszy złoty, indeksy w dół, ceny ropy w górę

Potrzebujemy aktywnego państwa

To zaś w dramatyczny sposób obniża zdolność kredytową Polaków. Wiele osób musi albo zrezygnować z zakupu nieruchomości, albo wybrać mniejsze mieszkania. Czy zatem czeka nas spadek cen na tym rynku? To mało prawdopodobne, skoro równocześnie przybywają setki tysięcy uchodźców, na czym na pewno skorzysta rynek najmu. A równocześnie znacznie zmniejsza się oferta deweloperów, którzy z przerażeniem patrzą na silny spadek liczby udzielanych kredytów hipotecznych.

Tymczasem właśnie teraz, zakładając znaczny wzrost liczby ludności Polski, potrzebujemy nowych inwestycji mieszkaniowych na wielką skalę. Potrzebujemy też w tym zakresie aktywnego państwa, które musi zapomnieć o nieudanym Mieszkaniu Plus i we współpracy z deweloperami oraz samorządami uruchomić wielki program budowy mieszkań na wynajem za rozsądne pieniądze na gruntach należących do państwowych spółek. Bo wysokie stopy i równocześnie wysokie ceny nieruchomości oznaczają, że zakup mieszkań, zwłaszcza w dużych miastach, staje się nieosiągalny dla znacznej części społeczeństwa.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną