Rynek

Kto strajkuje, nie głoduje

Strajk w Solarisie: ile kosztował jedną i drugą stronę

Solaris chwali się, że w swojej 26-letniej historii firma wyprodukowała już ponad 20 tys. autobusów, a jej produkty zawojowały świat od Berlina, przez Ateny, po Dubaj. Solaris chwali się, że w swojej 26-letniej historii firma wyprodukowała już ponad 20 tys. autobusów, a jej produkty zawojowały świat od Berlina, przez Ateny, po Dubaj. Jan Graczyński / East News
Przez ponad pięć tygodni robotnicy zakładów Solaris sprawdzali, czy w Polsce opłaca się strajkować. Odpowiedź może być zachęcająca dla tych, którzy tak jak oni czują, że pracują, ale nie czują, że zarabiają.
Wojciech Jasiński, to on rozkręcił strajk w Solarisie.Juliusz Ćwieluch Wojciech Jasiński, to on rozkręcił strajk w Solarisie.

W podpoznańskich zakładach produkujących autobusy Solaris strajkowali i wygrali po wielkopolsku. Po 38 dniach najdłuższego protestu od końca transformacji ustrojowej załoga uznała, że osiągnęła swoje cele i zakończyła strajk. Ale jego konsekwencje dopiero przed nami, bo w kolejce są już następne prywatne firmy, w których strajków nie pamiętają od ponad 20 lat albo które nie strajkowały nigdy. – Polacy już od dawna nie chcą pracować za najniższą krajową, ale nie każdy pracodawca to rozumie. Niestety znowu sprawdza się stara zasada, kto strajkuje, nie głoduje – mówi Wojciech Jasiński, lat 56, który rozkręcił strajk w Solaris. – Trzeba tylko pamiętać, że ze strajku poobijane wychodzą obydwie strony.

Co do poobijania, to w ostatnim dniu strajku załoga niemal dosłownie się o nie otarła. Ludzie wdarli się do biurowca i zażądali porozumienia. Sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli nie tylko firmie, ale też związkowcom. 2 marca zarząd i strona związkowa ponownie usiedli do negocjacji, które zerwano dosłownie dzień wcześniej. Kac po strajku utrzyma się w tej firmie jeszcze długo.

Trybik

Piotr Kleeman do strajku przyłączył się od samego początku, czyli 24 stycznia. Mówił, że dla niego to była sprawa honoru. Kiedy zaczął chorować, związek zawodowy uratował go przed zwolnieniem z pracy. Takich rzeczy się nie zapomina. – Dziś człowiek jest jak trybik w maszynie. Zaczyna nawalać i już chcą się go pozbyć. A u mnie nawaliło kilka rzeczy jedna po drugiej – mówił Kleeman. Zaczęło się banalnie, od operacji żylaków. Jak tylko wydobrzał, wrócił do pracy. I właśnie w drodze do pracy o mało nie przeniósł się na tamten świat. – Szedłem na przystanek i poczułem, że się duszę. Całkiem opadłem z sił.

Polityka 11.2022 (3354) z dnia 08.03.2022; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Kto strajkuje, nie głoduje"
Reklama