Na tej liście są Bułgaria, Rumunia, Macedonia, Ukraina, Mołdawia, ale też Kazachstan, Tadżykistan, Uzbekistan czy Kirgistan, do rozpadu Związku Sowieckiego republiki zależne od Moskwy.
Czytaj też: Prof. Osiatyński o „cudzie gospodarczym” PiS
Epaminondas Jerzy Osiatyński (1941–2022)
Jerzy Osiatyński, starszy o cztery lata brat prawnika Wiktora, urodził się w 1941 r. w Rydze. Ich ojciec Leonidas był ekonomistą, matka Zinaida – poetką. Przyszły członek Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN studia skończył w 1964 r. w Szkole Głównej Planowania i Statystyki. Rok przed obroną pracy magisterskiej wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale legitymację rzucił w 1967, na rok przed Marcem i falą antysemickiej nagonki. W połowie lat 70. rozpoczął edycję prac Michała Kaleckiego, wybitnego ekonomisty, przed wojną związanego ze sławną London School of Economics i Katedrą Ekonomii Uniwersytetu Cambridge, a potem doradcy m.in. rządu Izraela i Kuby.
Osiatyński: Czy korporacje zniszczą demokrację?
W 1980 r., po podpisaniu porozumień sierpniowych, Osiatyński dołączył do „Solidarności”, ale jednocześnie od 1981 do 1989 r. był członkiem Rządowej Komisji do spraw Reformy Gospodarczej. Wiedza o stanie państwa pozwoliła mu uczestniczyć w jego reformowaniu. W 1989 r. po częściowo wolnych, czerwcowych wyborach w rządzie Tadeusza Mazowieckiego stanął na czele Centralnego Urzędu Planowania (kierował nim do 1991 r.), a w kolejnym, Hanny Suchockiej, był ministrem finansów. Swoistym ukoronowaniem tego okresu było przyznanie mu w 1993 r. nagrody dla najlepszego ministra finansów w krajach Centralnej i Wschodniej Europy.
Do 2001 r. był posłem (z list Komitetu Obywatelskiego, Unii Demokratycznej i Unii Wolności). Ostatnie grono, w którym pełnił funkcję ekspercko-doradczą, to Narodowa Rada Rozwoju przy Prezydencie Rzeczypospolitej. Powołał go do niej w 2010 r. Bronisław Komorowski.
Czytaj też: Ich wielu, czyli kogo słucha prezydent Komorowski
Ekonomiczne perspektywy dla naszych wnuków
Dwa lata temu Polskie Towarzystwo Ekonomiczne jeden z numerów biuletynu poświęciło J. M. Keynesowi, a dokładnie jednemu z jego tekstów: „Ekonomiczne perspektywy dla naszych wnuków” z 1930 r. Do debaty na temat społeczno-gospodarczej sytuacji i przyszłości świata zaproszono polskich ekonomistów, oddając na początek głos Grzegorzowi Kołodce, Marcinowi Kuli, Zbigniewowi Matkowskiemu, Janowi Toporowskiemu i Jerzemu Osiatyńskiemu, który nie krył w swoim krótkim eseju, że tekst Keynesa to dla niego raczej ciekawostka i przykład niezbyt udanej publicystyki. I uszczypliwie stwierdził, że powinien nosić tytuł: „Ekonomiczne perspektywy dla wnuków bogatych dziadków i rodziców, którym udało się ich bogactwo jeszcze pomnożyć”.
Osiatyński: Państwo powinno być matką oszczędną, ale nie skąpą
Jerzy Osiatyński napisał: „Artykuł jest pisany z punktu widzenia przedstawiciela klasy dobrze uposażonej, który – podobnie jak i reszta tej klasy – może przeznaczyć część swoich dochodów na ich pomnażanie dzięki zyskom pochodzącym z właściwego ulokowania nagromadzonego kapitału. To jest pochwała postawy rentiera, który czerpie korzyści z samej istoty procentu składanego. W istocie jest to elegia na rzecz siły procentu składanego. Jeżeli zainwestujesz swój kapitał (nagromadzone oszczędności, spadek czy środki pochodzące z innych źródeł) na dobry procent, to choćbyś połowę czy jakąkolwiek część otrzymywanych z tego tytułu odsetek przejadał, resztę dodaj do kapitału i dalej »inwestuj«, co ci przyniesie dalsze dochody, aż wkrótce nie będziesz musiał »hańbić się« jakąkolwiek pracą ani nie będą się nią musiały hańbić twoje wnuki i prawnuki. Ty zaś będziesz mógł się oddawać różnym przyjemnościom i rozkoszom jeszcze za doczesnego życia. Prawda, jaka piękna perspektywa! Teatr, poezja i proza, uczone debaty filozoficzne i społeczne. Wszystko, co było treścią dość snobistycznego Towarzystwa Bloomsbury, do którego należał Keynes. Życie, które kiedyś było dostępne tylko dla obdarzonych jedną lub kilkoma wioskami i co najmniej tysiącem »dusz«, aby swoją pracą właścicielowi zapewnić staranną edukację i »godziwe życie«, teraz – dzięki procentowi składanemu – dawało szansę wyższej klasie średniej”. I przypomniał, że jeśli nie posiadamy oszczędności, żyjemy z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, to nieistniejące oszczędności wciąż będą wynosić zero.
Czytaj też: Buty nie kupują butów
„Ta sama zasada procentu składanego osiemdziesiąt lat później stała się u Piketty’ego ważną dźwignią kumulacyjnego rozwarstwienia dochodów i majątku” – przypomniał Osiatyński, jednocześnie podkreślając, że niektóre spostrzeżenia Keynesa są aktualne. Jedno z nich dotyczy korelacji między postępem technicznym i cywilizacyjnym a tradycyjnymi obyczajami i wartościami. Jeśli ten pierwszy wyprzedza to drugie, pojawia się nowy konserwatyzm, czego aktualnie jesteśmy świadkami.
I problem międzypokoleniowej reintegracji
Ten krótki szkic poświęcony Keynesowi i pisany w czasie pandemii prof. Jerzy Osiatyński zakończył, niekoniecznie odnosząc się do praw ekonomii, za to gorzko do pokolenia współczesnych wnuków.
„Zdolne do pięknych, acz na ogół jednorazowych odruchów niesienia pomocy, nasze wnuki dość powszechnie sądzą, że byłoby najlepiej, gdyby nie musiały nas słyszeć, a troska o nasze życie czy zdrowie nie stały im na przeszkodzie w robieniu cokolwiek zechcą, w tym w uczestniczeniu w publicznych spotkaniach i demonstracjach, nawet jeżeli przywloką z nich zarazę, która ich dziadków zabije. A czego konkretnie chcą i jak chcą to osiągać? Kiedy wychodzą poza ogólne i skądinąd słuszne hasła, trudno to zrozumieć, ani nie widzę ich własnych dróg do realizacji tych celów, w których realizacji nasze pokolenia ich zdaniem zawiodły. W każdym jednak razie dla nas mają jedno soczyste słowo na wy. A my mamy z tym problem, który Keynesowi ani mojemu pokoleniu nawet nie przyszedłby do głowy. Jest to problem międzypokoleniowej reintegracji. Nawet jeżeli nie dotyczy on całego pokolenia naszych dorosłych i dorastających wnuków, to jednak jest to nasz wspólny problem. Bez względu na to, co dziś każda z generacji wzajem o sobie myśli”.
Jerzy Osiatyński zmarł w piątek 4 lutego w Warszawie.