Chleb z zakalcem
Polski Ład i chleb z zakalcem. Co piąta mała firma boi się, że zbankrutuje
W odpowiedzi słychać trzask drzwi zamykanych małych piekarni rzemieślniczych. Ich właściciele już w pierwszych dniach nowego roku, tuż po otrzymaniu nowych rachunków za gaz z kilkusetprocentową podwyżką, zorientowali się, że nie zarobią na chleb.
– Zamknęły się piekarnie w Kraśniku, Puławach, Chełmie, Radzyniu i Lublinie – wylicza Marek Jurycki, którego zakład pod Lublinem jeszcze piecze, choć właściciel nie wie, jak długo pociągnie. Podniósł ceny wyrobów o 15 proc., co jednak w żadnym stopniu nie zrekompensuje wyższych cen dostawców prądu, gazu czy mąki, która zdrożała prawie dwukrotnie. Z każdą dostawą cena jest inna. Klienci są niezadowoleni, że za półkilogramowy bochenek najtańszego chleba pszenno-żytniego muszą płacić 3,20 zł. Zapowiadają, że przeniosą się z zakupami do dyskontu. Właśnie wyszła klientka, która zapytała, kiedy wreszcie będzie ta obniżka cen o 5 zł. Tak właśnie zrozumiała telewizyjną zapowiedź premiera.
W Warszawie, w polskim sklepie, chleb razowy z piekarni Grzybki kosztuje już 5,19 zł, a zwykła bułka na zakwasie 1,85 zł. Klienci przyglądają się nowym cenom, nie dowierzając własnym oczom. Marek Kiełtyka spod Krosna zaserwował już dwie podwyżki, pierwszą o 10, drugą o kolejne 12 proc. Nie dało się inaczej. Kiełtyka sam się dziwi, że jego klienci ze zrozumieniem przyjmują, że za bochenek uczciwego – jak mówi – chleba płacą w detalu już 11, a nawet 15 zł. To przecież Podkarpacie! Mówią, że jego chleb z samym masłem lepszy niż inny z szynką.
Piekarnie mają się marnie
Stare dobre czasy przypomniały się niektórym pracownikom piekarni Gminnej Spółdzielni w Bychawie pod Lublinem, która ciągle ma stary piec na węgiel, więc podwyżka cen gazu jej nie zrujnuje. Węgiel wprawdzie też mocno zdrożał, jednak nie tyle.