W piątek rano premier Morawiecki obiecał Polakom już wkrótce następny spadek cen paliw. Do obniżonej akcyzy dojdzie jeszcze preferencyjna stawka VAT na benzynę i olej napędowy (8 proc. zamiast obecnych 23 proc.). Dzięki temu litr paliwa na stacjach ma już wkrótce kosztować ok. 5 zł. Nie minęło kilka godzin od opublikowania wywiadu z premierem w Interii, a państwowa spółka PKP Intercity poinformowała o „aktualizacji” cen biletów. W rzeczywistości chodzi o ogromne podwyżki, które dotkną wszystkich pasażerów pociągów dalekobieżnych. Co gorsza, nowe ceny wchodzą w życie już za tydzień, co jest pogwałceniem wszelkich praw konsumentów do rzetelnej informacji.
Czytaj także: Następny przystanek – podwyżka cen biletów. Samorządy nie mają wyjścia
Za pendolino, IC i TLK drożej już za tydzień
Ta „aktualizacja” ma kilka elementów. Drożeją bilety w standardowych cenach – na przykład podróż pendolino z Warszawy do Trójmiasta, Krakowa czy Katowic bez żadnych zniżek kosztować będzie 169 zł zamiast, jak dotąd, 150 zł (podwyżka o 12 proc.). Kto do tej pory płacił za jazdę tańszymi składami IC i TLK 60 zł, ten już za kilka dni będzie musiał wydać 69 zł (podwyżka o 15 proc.). Równocześnie drożeją Bilety Taniomiastowe – preferencyjne stawki na wybrane połączenia, dzięki którym kolej do tej pory skutecznie konkurowała z autobusami i samochodami. Na przykład jazda z Warszawy do Lublina będzie kosztować 42 zł (dotąd 30,90 zł), ze stolicy do Olsztyna 50 zł (podwyżka aż o 10 zł), a z Krakowa do Wrocławia 51,60 zł (na razie niespełna 45 zł).
Na weekend i z powrotem też drożej
Na tym nie koniec złych wiadomości dla podróżnych. Znikają popularne bilety weekendowe – zarówno w wersji tańszej na pociągi TLK i IC (81 zł w drugiej klasie), jak i droższej, obejmującej również połączenia EIC i EIP. Spółka PKP Intercity bez ogródek stwierdza, że podróżni wykorzystywali je, jadąc na weekend i z powrotem. A do czego innego mieliby ich używać? Likwidacja biletów weekendowych w połączeniu z podwyżką cen oznacza, że wiele osób odwiedzających między piątkiem a niedzielą rodzinę lub znajomych zapłaci za taką podróż o kilkadziesiąt złotych więcej niż dotąd. Oczywiście – pod warunkiem że pozostaną pasażerami kolei.
Czytaj także: Obiecanki na torach
Polityka proklimatyczna? Absurd!
Równoczesna obniżka cen benzyny i drastyczny wzrost opłat za jazdę koleją to niebywały absurd, stojący w sprzeczności z promocją pociągów jako bezpiecznej i przyjaznej dla środowiska alternatywy dla transportu drogowego. Rząd swoją polityką chce chyba doprowadzić do jeszcze większych korków na drogach, do jeszcze większej emisji dwutlenku węgla, do jeszcze gorszej jakości powietrza, jeszcze drastyczniejszych zmian klimatycznych niż te, których już doświadczamy.
PKP Intercity jako monopolista robi, co chce
Drożyzna na kolei szokuje, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę dotacje dla spółki PKP Intercity. Nie dość, że dostaje ona publiczne pieniądze bez jakiegokolwiek przetargu, to może liczyć na coraz większe wsparcie. W tym roku wyniesie ono prawie 1,2 mld zł, co oznacza wzrost o prawie 40 proc. w stosunku do 2021 r. Jeśli przy tak szybko rosnącej dotacji PKP Intercity serwuje jeszcze ogromne podwyżki pasażerom, to warto byłoby przyjrzeć się bliżej jej finansom i efektywności zarządzania. Zwłaszcza że pociągi dalekobieżne są wyjątkowo niepunktualne. W trzecim kwartale ubiegłego roku o ponad pięć minut opóźniony był co trzeci skład PKP Intercity.
Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja pasażerów, gdyby spółka PKP Intercity musiała walczyć z konkurencją. Ale dzięki staraniom rządu i podległych mu urzędów PKP Intercity wciąż ma monopol na większości tras. Jedyna konkurencja, z jaką musi się mierzyć, to połączenia niektórych kolei regionalnych (na przykład między Łodzią a Warszawą). Jednak i przewoźnicy samorządowi pod koniec ubiegłego roku mocno podnieśli ceny biletów. Cała nadzieja w czeskiej spółce RegioJet, która ma ambitne plany ekspansji w naszym kraju. Po opanowaniu pandemii chce jeździć nie tylko z Polski w Alpy zimą czy do Chorwacji latem. Zapowiada także tanie i szybkie połączenia po kraju, na przykład z Trójmiasta przez Warszawę do Krakowa. Przeszkodzić Czechom mogą PKP Polskie Linie Kolejowe i Urząd Transportu Kolejowego, jeśli będą sprzyjać dotychczasowemu monopoliście. Dzisiejsza podwyżka pokazuje, że na razie PKP Intercity może robić, co chce, mając do tego błogosławieństwo rządu. W końcu pasażer jest dla kolei, a nie kolej dla pasażera. Komu się nie podoba, może jechać samochodem.
Czytaj także: PKP bezkonkurencyjne, bo wspierane przez PiS