Rynek

Dwaj premierzy starli się o ceny gazu. Panie Morawiecki: jak żyć?

Według premiera Morawieckiego gazowa drożyzna to oczywiście wina Donalda Tuska. Według premiera Morawieckiego gazowa drożyzna to oczywiście wina Donalda Tuska. farvatar / PantherMedia
Sylwester stał się okazją do starcia dwóch premierów – Donalda Tuska i Mateusza Morawieckiego. Powodem zaś najgorętszy dziś temat: ceny gazu.

„Czy wyście powariowali?” – grzmiał na rządzących na Twitterze w sylwestrowym orędziu szef Platformy Obywatelskiej. „Przecież ludzie nie przeżyją takich podwyżek”. Niemal natychmiast odpowiedział mu premier Morawiecki. I okazało się, że gazowa drożyzna to oczywiście wina Tuska. To zabawne, że politycy PiS potrafią kreować go na wszechpotężnego demiurga: mógł sprawić, że gaz w Europie będzie tani, a nie sprawił. Więc niech się nie dziwi drożyźnie.

W jaki sposób szef PO miał to zrobić? Morawiecki to wie: mógł wpłynąć na Angelę Merkel i nie dopuścić do budowy Nord Stream II, mógł też wpłynąć na UE, by zrezygnowała ze swoich planów klimatyczno-energetycznych, i ceny uprawnień do emisji CO2 nie byłyby tak drogie. Dobrze przynajmniej, że nie przypomniał, jak Tusk obiecywał Polakom, zapomniany dziś, gaz łupkowy. Mieliśmy stać się potęgą gazową na miarę Norwegii. Gdybyśmy mieli ten gaz, nie musielibyśmy się martwić gazpromowską grą gazową.

Czytaj także: Ceny gazu przebiły sufit. Kurkiem kręci Putin

Panika w obozie władzy

Widać, że w obozie władzy zapanowała panika. Nie tylko z powodu kryzysu energetycznego i paliwowej drożyzny, ale także tego, że opozycja sięga po broń, którą kiedyś skonstruowali spin doktorzy PiS. I oni mogą poczuć skuteczność hasła „Polska w ruinie”, gdy ludzie zobaczą, ile muszą płacić za prąd, gaz, paliwo. Dlatego Morawiecki zapewnia, że ceny gazu, owszem, rosną, ale płace bardziej, więc Polacy zyskują. Słabo działa też mówienie o Tusku jako o „premierze polskiej biedy”, bo ta bieda zagląda dziś w oczy Polakom rządzonym przez PiS. Tusk te przytyki zamienia w broń, mówiąc, że rządzący robią sobie heheszki w sytuacji, która jest naprawdę dramatyczna.

Czytaj także: Ceny energii i gazu biją Polaków po kieszeni. I nakręcają inflację

Już od kilku lat PiS boryka się z rosnącymi cenami energii. Wcześniej dotyczyło to tylko energii elektrycznej, teraz wszystkich paliw i nośników energetycznych, nawet węgla. Kiedy wzrosła cena prądu, trzeba było uchwalić ustawę prądową i transferować miliardy na subsydiowanie drogiej energii dla odbiorców domowych. Teraz mamy tarczę antyinflacyjną, która sprawi, że przez kwartał zostaną obniżone lub zawieszone niektóre podatki. Nie wygląda jednak na to, by ta obniżka w przypadku gazu była na tyle znacząca, żeby nie było szoku cenowego. Także dodatek osłonowy, na który rząd obiecuje przeznaczyć ponad 4 mld zł, nie da za wiele, skoro na pokrycie zwiększonych kosztów energii najgorzej sytuowane gospodarstwa będą mogły aplikować o pomoc od 400 do 1,5 tys. zł na rok.

Czytaj także: Niech nam zima lekką będzie

Ceny gazu nie wrócą do dawnego poziomu

Cała nadzieja w tym, że gaz stanieje. Wiceprezes PGNiG prognozuje, że stanie się to w marcu–kwietniu, ale ostrzega, że cena nie wróci już do dawnego poziomu. A przecież w kwietniu przestanie działać tarcza antyinflacyjna i podatki wrócą do poprzedniego poziomu. Nie do końca sprawdza się też pomysł z subsydiowaniem rachunków „kuchenkowiczów”, czyli odbiorców domowych, droższymi rachunkami wystawianymi odbiorcom prowadzącym działalność gospodarczą. Bo nagle okazało się, że wiele osób korzysta z gazowego ogrzewania zapewnianego przez spółdzielnie mieszkaniowe lub wspólnoty, więc muszą płacić jak firmy, a nie jak odbiorcy domowi, choć gazu używają w domu.

Podobnie wygląda sytuacja z osobami, które skorzystały z pakietów energetycznych typu „prąd, gaz, telefon”. W ich przypadku prezes URE nie zatwierdza taryf, więc podwyżki mogą zaboleć. Władze Warszawy alarmują w sprawie podwyżek gazu dla instytucji publicznych. Te dochodzą nawet do 1000 proc. I znów pada słynne pytanie, które kiedyś usłyszał Tusk, a teraz słyszy Morawiecki: „Panie premierze, jak żyć?”. No właśnie – jak?

Posłuchaj: Dlaczego ceny rosną tak szybko i jak długo to potrwa

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną