Rynek

Następny przystanek: podwyżka cen biletów. Samorządy nie mają wyjścia

Pasażerowie na dworcu PKP w Poznaniu Pasażerowie na dworcu PKP w Poznaniu Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Bilety na koleje regionalne już podrożały, podobnie stać się może z komunikacją miejską. Gdy samorządowcy próbują desperacko spiąć budżety, rząd może triumfować. Finansowane przez niego pociągi inflacją się nie przejmują.

Łodzianie jeżdżący tramwajami i autobusami mogą odetchnąć z ulgą, ale tylko na chwilę. Z powodów proceduralnych ogromna podwyżka cen biletów zostanie nieco opóźniona. Jazda komunikacją miejską będzie droższa nie od 1 stycznia, jak chciały władze miasta, a prawdopodobnie od 1 marca. Wówczas bilet miesięczny dla płacących podatki w Łodzi ma kosztować aż 126 zł (teraz 96 zł). Zdrożeją także bilety dla podróżujących okazjonalnie – z 3 do 4 zł (40-minutowy) oraz z 3,80 do 5 zł (godzinny).

Czytaj także: Dlaczego miasta ograniczają komunikację publiczną

PiS tyko czeka na ogłoszenie podwyżek

Władze Łodzi twierdzą, że podwyżek nie da się uniknąć, bo drastycznie rosną wydatki za paliwo, a przede wszystkim za energię elektryczną. Równocześnie miasto, jak wszystkie samorządy, traci przychody podatkowe z powodu tzw. Polskiego Ładu. Podobne podwyżki jak w Łodzi grożą pasażerom także w innych miastach. Nie wyklucza ich na przykład prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Jednak dla samorządowców to bardzo trudny i niewygodny temat, bo przecież jesienią 2023 r. czekają ich kolejne wybory. Opozycyjni radni PiS tylko czekają na ogłoszenie podwyżek, by temat wykorzystać w kampanii. Na razie zatem wielu włodarzy utrzymuje ceny na dotychczasowym poziomie i zwiększa dotacje do transportu zbiorowego z i tak napiętych lokalnych budżetów. To niezbędny krok, bo na przykład w stolicy czy Gdańsku przychody z biletów pokrywają już tylko ok. 20 proc. kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej.

Reklama