W 1802 r. w okolicach Opolna-Zdroju, które nie miało wtedy jeszcze uzdrowiskowego statusu, rozpoczęło się wydobycie węgla brunatnego. To początki górniczej działalności na terenie obecnej kopalni w Turowie. Oczywiście nikt nie potrafił przewidzieć, że za 220 lat rozgorzeje tu jeden z poważniejszych konfliktów przygranicznych Polski i Czech. Obu krajów nie było nawet na mapie.
Dzisiaj, także dzięki debacie publicznej na temat konfliktu wokół Turowa, większość z nas zdaje sobie już sprawę, że kopalnie są szkodliwe dla klimatu i należy dążyć do ich zamknięcia. Oprócz negatywnego wpływu na środowisko z wydobyciem węgla wiąże się cały ogrom szkód społecznych. O nich mówimy dużo mniej, choć ich skutki już teraz można obserwować na terenach sąsiadujących z podobnymi inwestycjami. Zarówno w bardziej doraźnym, jak i w tym przyszłościowym sensie przede wszystkim lokalne społeczności tracą na pozyskiwaniu przez Polskę paliw kopalnych.
Jedną z wyniszczających form ich wydobycia są kopalnie odkrywkowe związane z węglem brunatnym. Destabilizują otoczenie, niszczą środowisko, prowadzą do załamań mikrocywilizacyjnych. Żeby zrozumieć, jak wiele tracimy na bezmyślnej eksploatacji zasobów naturalnych, prześledźmy dwustuletnią historię miejscowości sąsiadującej z Turowem, którą odwiedziłam. Jej obecny stan bardzo mnie poruszył.
Czytaj też: Stawka większa niż Turów. O co się toczy spór z Czechami?
Sanatorium starsze niż Turów
W 1836 r.