O Turowie jest bardzo głośno – od czasów sporu z Czechami i orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE nakazującego tymczasowe zaprzestanie wydobycia węgla. Ale mało kto wie, że sprawa tej kopalni to czubek góry lodowej. Na podstawie tych samych przepisów, na które powołał się w swym orzeczeniu TSUE, ekologiczna organizacja Greenpeace wniosła o odebranie koncesji śląskim kopalniom węgla kamiennego. Chodzi m.in. o następujące: Piast i Ziemowit, Halemba, Wujek, Sośnica, Staszic, Murcki i Staszic, Bielszowice (Polska Grupa Górnicza, PGG) oraz Budryk i Knurów (Jastrzębska Spółka Węglowa, JSW). Stało się to, co jeszcze w czerwcu przewidywał portal WysokieNapiecie.pl.
Czytaj też: Jak Niemcy pożegnali się z kopalniami
Koncesje na skróty
Cała sprawa ma swój początek w opieszałości, z jaką kilka spółek zabiegało o odnowienie swoich koncesji na wydobycie węgla. PGG, Polska Grupa Energetyczna i częściowo JSW miały problem, bo kilkanaście koncesji wydanych wiele lat temu wygasało im w 2020 r. Procedury się ślimaczyły, bo dziś, po przystąpieniu Polski do UE, uzyskanie decyzji środowiskowych jest dużo trudniejsze. Spółki postanowiły iść na skróty, przekonując rząd w 2018 r. (notabene bez sprzeciwu opozycji i praktycznie bez żadnej dyskusji) do zmiany przepisów.
Chodziło o to, aby można było wydanym decyzjom nadać rygor natychmiastowej wykonalności. Dotyczyło to wyłącznie węgla i siarki, bez rozszerzania zakresu koncesji. Część kopalń (choć akurat nie Turów), które zostały tak łaskawie potraktowane, nigdy nie miała przeprowadzonej procedury oceny oddziaływania na środowisko! Rząd, a w ślad za nim parlament zgodził się na takie przepisy, nowe koncesje zostały wydane bez ważnych decyzji środowiskowych, w większości przypadków na ponad 20 lat. Ówczesny minister środowiska Michał Woś w lipcu 2020 r. przyjechał na Śląsk i w blasku fleszy wręczał papiery.
Czytaj też: Węglowe iluzje. Jak ze strachu obiecać wszystko
„Przynoszą przychód dla naszych rodzin”
Ta przyspieszona procedura w wypadku Turowa została zaskarżona przez Czechów, zakwestionowana przez Komisję Europejską, a TSUE potwierdził jej prawdopodobną niezgodność z dyrektywą środowiskową. Po postanowieniu TSUE rząd błyskawicznie zdecydował się zaskarżone przepisy usunąć.
W czerwcu prawo ochrony środowiska zostało znowelizowane, Sejm wykreślił zaskarżone przepisy z ustawy, w uzasadnieniu znalazło się kuriozalne zdanie, że „obecnie brak ratio legis, aby w obrocie prawnym funkcjonowały przepisy pozwalające na jednokrotne wydłużanie terminu obowiązywania koncesji na wydobywanie ww. kopalin bez uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach”. Wspomina się też półgębkiem o „wyeliminowaniu potencjalnej niezgodności” z unijną dyrektywą.
Na posiedzeniu sejmowej komisji środowiska 15 czerwca wiceminister klimatu i główny geolog kraju Piotr Dziadzio przyznał rozbrajająco, że wydawanie koncesji bez decyzji środowiskowych „to był warunek konieczny, bo obejmowało tak naprawdę spółki skarbu państwa, czyli te spółki, które przynoszą przychód dla naszych rodzin (sic!) i naszego społeczeństwa tak naprawdę”. Piotr Dziadzio nie odpowiedział na pytanie posłanki Urszuli Zielińskiej (Zieloni), czy Komisja Europejska zna wszystkie decyzje koncesyjne, które zostały wydane na podstawie zaskarżonych przepisów, ani na pytanie, czy decyzje te budziły protesty lokalnych społeczności.
Czytaj też: Długie i drogie pożegnanie z węglem
Kopalnie na gorących krzesłach
Czy były protesty społeczne? Na ich ślad trafiliśmy tylko w wypadku jednej decyzji koncesyjnej, dotyczącej kopalni Sośnica. Przeciw wydłużeniu koncesji protestowało Stowarzyszenie na Rzecz Poszkodowanych przez Zakłady Górnicze, ale jego wnioski, m.in. o dodatkowe ekspertyzy dotyczące osiadania gruntu i wpływu kopalni na cieki powierzchniowe, nie zostały uwzględnione przez resort klimatu. Gdyby została zastosowana procedura wydawania decyzji środowiskowej, stowarzyszenie miałoby znacznie więcej możliwości prawnych.
Greenpeace wystąpił do ministra klimatu o odebranie koncesji kopalniom ze względu na naruszenie zarówno polskiego prawa o ochronie środowiska, jak i unijnej dyrektywy środowiskowej. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, że minister uwzględni ten wniosek – żadna kopalnia nie może fedrować bez koncesji, a wstrzymanie wydobycia wywołałoby kryzys polityczny. Prawdopodobnie kolejny etap to zawiadomienie Komisji Europejskiej. Bruksela nie może odebrać kopalniom koncesji, ale może znowu wystąpić do TSUE o nałożenie na Polskę kar za naruszenie dyrektywy środowiskowej, które już raz stwierdziła.
Czytaj też: Szklane domy Morawieckiego