Tę wojnę z rządem sieci handlowe przegrać musiały, ale chyba i tak opłacało się walczyć. Sejm na wniosek posłów PiS inspirowanych przez Solidarność rozprawił się z udawaniem przez handel placówek pocztowych. Dziś wystarczy umowa z dowolną firmą kurierską, żeby sklep mógł bez żadnych ograniczeń działać we wszystkie niedziele, a nie tylko te mające status handlowych (siedem w roku). Po zmianie przepisów za placówki pocztowe uważane będą wyłącznie punkty, w których obsługa listów i paczek stanowi ponad połowę obrotów. Nowelizację ma co prawda zatwierdzić Senat, ale i bez jego zgody w Sejmie jest wystarczająca większość, żeby odrzucić ewentualne poprawki. Podpis prezydenta, gorąco popierającego zamykanie dużych sklepów w niedziele, to czysta formalność. Jednak posłowie przewidzieli trzymiesięczny okres przejściowy. To oznacza, że nowe przepisy wejdą w życie zapewne dopiero na początku przyszłego roku.
Nic dziwnego, że kolejne sieci handlowe chcą wykorzystać ostatnie miesiące metody „na pocztę”. A te przypadają akurat na gorący, najlepszy w całym roku, okres przedświąteczny. Niemal każdego dnia wydłuża się lista sklepów otwieranych w każdą niedzielę. Do Biedronki, Lidla, Kauflandu i Dino dołączają Netto, Auchan czy Aldi. Nikt nie chce zostać w tyle i oddać pola konkurencji. Nie znaczy to jednak, że wszystkie dyskonty i supermarkety będą jesienią działać w niedziele. Sieci wybierają tylko sklepy o najwyższych obrotach, najlepiej zlokalizowane albo te, obok których rywale już w siódmy dzień tygodnia funkcjonują. W dużych miastach na przykład Biedronka otwiera w niedziele ok. 15–20 proc. swoich punktów. Podobnie zachowują się konkurenci.
Ta metoda omijania zakazu pracy w handlu nie jest nowa. Znalazła się już w przepisach ustawy, która obowiązuje od 2018 r.