Rynek

Orbán tańczy na rurze, Kaczyński ma problem

Kraje południa Europy pożądają rosyjskiego paliwa, bo jest najtańsze i najłatwiej dostępne. Nie tylko Węgry, ale także Bułgaria, Rumunia i Serbia. Kraje południa Europy pożądają rosyjskiego paliwa, bo jest najtańsze i najłatwiej dostępne. Nie tylko Węgry, ale także Bułgaria, Rumunia i Serbia. Pavel Bushuyev / Forum
Węgry podpisały z Gazpromem wieloletnią umowę na dostawy gazu. Energetyczny romans rosyjsko-węgierski nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Jest też dotkliwym ciosem – nie tylko dla Ukrainy, ale też dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS.

Uczucie Orbána do Putina rozkwita od lat, w UE Putin nie ma lepszego adwokata. Ten związek budowany jest na fundamencie współpracy gazowej, naftowej, a także atomowej. Już w 2014 r. Węgrzy dostali rosyjski kredyt 8–9,5 mld euro na 30 lat, za które Rosatom buduje dwa nowe bloki w elektrowni atomowej w Paks.

Gwóźdź do trumny Trójmorza i Wyszehradu

Jednak ważniejsze jest pokrewieństwo dwóch autorytarnych polityków. Ten ostentacyjny romans węgiersko-rosyjski jest sporym problemem dla PiS. Choć Jarosława Kaczyńskiego wyraźnie ciągnie na Wschód, to deklaratywna antyrosyjskość jest jednym z politycznych dogmatów. Dlatego gazowe porozumienie, obok polsko-czeskiego konfliktu o Turów, to kolejne gwoździe do trumny Trójmorza, Wyszehradu oraz wiary, że Polska w naszym regionie może odgrywać jakąkolwiek rolę. Nie tylko polityczną, ale i gospodarczą.

Przypomnijmy: koncepcja pisowskiego stratega energetycznego Piotra Naimskiego zakładała, że nasz kraj stanie się wielkim europejskim hubem gazowym oferującym w naszym regionie błękitne paliwo niepochodzące z Rosji. Po to m.in. budujemy Baltic Pipe. Koncepcja naszej „bramy północnej” miała być niezwykle atrakcyjną ofertą dla krajów marzących – jak zapewniali politycy PiS – o wyrwaniu się z gazowych objęć Putina. Okazało się to bajką. Kraje południa Europy pożądają rosyjskiego paliwa, bo jest najtańsze i najłatwiej dostępne.

Reklama