Mniej niż cztery miesiące przed początkiem nowego roku nadal nie wiemy, jakie zapłacimy podatki. Wiemy za to, że PiS szuka głosów w Sejmie, aby znaleźć większość dla tzw. Polskiego Ładu. Ta reforma reklamowana była jako przełomowa i sprawiedliwa, tymczasem w tej chwili chyba mało kto jest w stanie ogarnąć jej poszczególne elementy. Tym bardziej że – jak się dzisiaj okazało – Polski Ład to projekt w nieustannej budowie.
Czytaj także: Kontrowersje wokół Polskiego Ładu
PiS łaskawszy dla przedsiębiorców?
Rząd ugiął się częściowo pod krytyką płynącą ze strony przedsiębiorców. Ich czeka znaczny wzrost składki zdrowotnej, której już nie będzie można odliczać od podatku. Zasadniczo nowa stawka (9 proc.) nie zmienia się, jednak wyjątek zostanie zrobiony dla przedsiębiorców rozliczających się liniowo lub według karty podatkowej. Oni mają płacić tę daninę w wysokości nie 9, a 4,9 proc. (minimalna składka wyniesie 270 zł miesięcznie). Skorzystają na tym – w porównaniu do pierwotnych założeń Polskiego Ładu – osoby prowadzące działalność gospodarczą i mające dochody powyżej 4 tys. zł brutto. Oczywiście wydatki każdego przedsiębiorcy z tytułu ubezpieczenia zdrowotnego będą wciąż znacznie wyższe niż dzisiaj.
Czytaj także: Polski Ład w podatkach. Ani progresji, ani sprawiedliwości
Temu zabrać, tamtemu odjąć. PiS wspiera tylko swoich
Rząd obliczył, że jego reforma reformy oznacza wyrwę 4,5 mld zł w dochodach Narodowego Funduszu Zdrowia. Te 4,5 mld zł trzeba będzie znaleźć w budżecie, a pomóc ma w tym… kolejny nowy podatek. Dotknie on duże grupy kapitałowe, które mają straty lub niewielkie zyski (mniejsze niż 1 proc. przychodów). One zapłacą nowy podatek obrotowy (0,4 proc. przychodów firmy i 10 proc. wydatków pasywnych). Konstrukcja tej daniny będzie skomplikowana, bo np. nie obejmie ponoć firm, które inwestują w Polsce, albo które poniosły straty z powodu pandemii.
Trudno powiedzieć, jak odbędzie się selekcja kandydatów do tego podatku. Łatwo natomiast przewidzieć, że rząd celuje głównie w duże koncerny międzynarodowe, które w Polsce nie wykazują zysków lub wykazują je na poziomie śladowym. Można oczywiście próbować tej metody, ale trudno równocześnie reklamować na arenie międzynarodowej nasz kraj jako świetne miejsce dla zagranicznych inwestycji. Miejsce, gdzie firmy o nowych obciążeniach dowiadują się mniej niż cztery miesiące przed ich wejściem w życie.
Czytaj też: Pracującym zabiorą, emerytom dołożą, bogaci uciekną
Polski Ład coraz droższy
Rząd przekonuje, że chodzi tylko o korekty w Polskim Ładzie, a jego fundamenty, czyli kwota wolna na poziomie 30 tys. zł oraz drugi próg powyżej 120 tys. zł, pozostają bez zmiany. PiS obiecuje też, że nie zrezygnuje ze skomplikowanej ulgi dla klasy średniej. Ma ona gwarantować osobom zarabiającym 6–10 tys. zł brutto, że nie zapłacą więcej niż dzisiaj. Jednak w rzeczywistości ostateczny kształt tej reformy wykluje się dopiero w Sejmie, podczas poszukiwania większości. Kierunek zmian może być zresztą tylko jeden: Polski Ład z każdą korektą będzie kosztował więcej.
Czytaj też: Polski Ład kwasi miny. Wyborcy PiS też niezadowoleni
Dociskanie niezależnych samorządów
Wiadomo już od dawna, kto będzie jego główną ofiarą. I to się nie zmieni. Chodzi o samorządy, którym rząd zrekompensuje co najwyżej niewielką część utraconych przychodów. Cel PiS jest jasny. Trzeba zmienić kompletnie model finansowania niezależnych (na razie) od rządu jednostek samorządu terytorialnego. Ich budżety zostaną na tyle przycięte, by zmusić je do redukcji inwestycji. Nie mogą przecież oszczędzać na sztywnych wydatkach bieżących. Następnie samorządy przyjazne rządowi będą dostawać środki na inwestycje z państwowych funduszy (ich strata zostanie w ten sposób zrekompensowana), a pozostałe zostaną ukarane, skoro ich włodarze nie popierają partii rządzącej. Niezadowoleni mieszkańcy mają oczywiście szansę na poprawę sytuacji swojej gminy, jeśli właściwie zagłosują podczas najbliższych wyborów samorządowych. Aby wreszcie był Ład w całej Polsce. Prawdziwie Polski Ład.