Paweł Silbert, prezydent Jaworzna, ma powody do zadowolenia. W ostatnich tygodniach zabiegał o uchwalenie ustawy o „szczególnych rozwiązaniach dotyczących specjalnego przeznaczenia gruntów leśnych”, znanej szerzej jako lex Izera. I udało się. Mimo protestów działaczy ekologicznych i prób blokowania ustawy w Senacie, lex Izera przeszła szybką ścieżkę legislacyjną i została podpisana przez prezydenta. Zezwala na przekazywanie przez Lasy Państwowe lasów „w sytuacjach uzasadnionych potrzebami polityki państwa związanych ze wspieraniem rozwoju i wdrażaniem projektów dotyczących energii, elektromobilności lub transportu”. Pod tym zawiłym sformułowaniem kryje się jeden z punktów planu Morawieckiego – produkcja narodowego samochodu elektrycznego.
Fabryka ma powstać w Jaworznie, decyzja już zapadła. Problem jest tylko taki, że tam, gdzie miałyby być produkowane auta elektryczne, rośnie dziś las. Zdaniem ekologów to obszar cenny przyrodniczo, wymagający ochrony, a nie wycinki. Zdaniem prezydenta Jaworzna to nawet nie jest las, tylko teren poprzemysłowy porośnięty rachitycznymi drzewami, które posadzono na pozostałościach niezrekultywowanej górniczej hałdy. W każdym razie Puszcza Białowieska to nie jest. Dlatego kiedy Donald Tusk na wiecu w Gdańsku powiedział, że to kolejny przejaw „polityki rżnięcia” charakterystyczny dla rządów PiS, Silbert napisał do szefa PO list otwarty, w którym przekonywał, że „ktoś Panu źle przekazał, że w Jaworznie chcemy zniszczyć las”.
– Jako las nie ma on specjalnej wartości, ale jako teren inwestycyjny ogromną. Na Śląsku nie ma drugiego takiego. Duży, płaski, z dobrą infrastrukturą drogową, kolejową i energetyczną, wymarzony dla inwestorów, którzy chcieliby tu budować swoje zakłady – wyjaśnia w rozmowie z POLITYKĄ prezydent Paweł Silbert.