Środowiska walczące o bezpieczeństwo na drogach od dawna alarmowały, że inflacja dotknęła stawek mandatowych, które przestały robić na kierowcach wrażenie. Dziesięć lat temu 500 zł to była kupa forsy, dziś to zupełnie inna kwota, zwłaszcza dla właściciela SUV-a za kilkaset tysięcy.
Czytaj także: Jak walczyć z zabójcami drogowymi
Co się zmieni w kodeksie drogowym? 5 tys. zamiast 500 zł, 15 pkt. zamiast 10
Dlatego projekt przewiduje, że za najpoważniejsze wykroczenia drogowe maksymalna kara w postępowaniu mandatowym wzrośnie do 5 tys. zł, a grzywny skoczą z 5 tys. do 30 tys. zł. Projekt zawiera też kilka trików formalnych, które mają pomóc w egzekucji mandatów, z czym zawsze były problemy. Wielu kierowców rozpracowało system i zorientowało się, że niezapłacenie mandatu nie powoduje żadnych konsekwencji. Zanim się urząd skarbowy zorientuje, cała sprawa ulega przedawnieniu. Obecnie urząd skarbowy będzie mógł potrącić mandat, jeśli w rocznym rozliczeniu PIT okaże się, że kierowca ma nadpłatę do zwrotu. Co zrobi urząd, jeśli nadpłaty nie ma, nie wiadomo. Jest też inna metoda nacisku: dopiero po uregulowaniu grzywny albo mandatu zaczyna biec dwuletni termin, po którym wymazaniu ulegną punkty karne za wykroczenie, którego mandat lub grzywna dotyczyły. Tak, dwuletni – bo nowy taryfikator punktów karnych przewiduje czyszczenie konta kierowcy po dwóch latach, a nie, jak obecnie, po roku od wykroczenia.
Pozostaje maksymalny limit 24 pkt. karnych, po którym traci się prawo jazdy (młodzi kierowcy mający prawo jazdy krócej niż rok mają limit 20 pkt.). Jednak przekroczenie limitu będzie teraz łatwiejsze, bo wiele wykroczeń zagrożonych jest najwyższą stawką 15 pkt. karnych. Tak, tak, 15, a nie 10 jak obecnie. Zainteresowanych odsyłam do projektu taryfikatora, tu jedynie dodam, że większość wykroczeń polegających na nieprawidłowym zachowaniu się wobec pieszych – w tym najgroźniejsze wyprzedzanie przed przejściem – karana będzie maksymalną liczbą punktów, czyli 15. Łamanie obowiązującego od niedawna bezwarunkowego prawa pierwszeństwa pieszych na przejściach to także 15 pkt. No i oczywiście alkohol – tak samo. Jeśli chodzi o prędkość, to dopiero przekroczenie dopuszczalnego limitu o ponad 50 km/godz. oznacza powiększenie konta o 15 pkt. Mniejsze przekroczenia to 3–13 pkt. Zbyt wolna jazda utrudniająca poruszanie się innym – 2 pkt.
Czytaj także: Pora na wyższe mandaty? Coraz więcej ludzi ginie na pasach
Punkty karne kontra piraci drogowi. Czy to działa?
Punkty karne wprowadzono do polskiego prawa o ruchu drogowym w 1993 r. Wzorowano się na rozwiązaniach zachodnioeuropejskich, głównie francuskich. Pamiętam ówczesną dyskusję, jakie efekty uda się w ten sposób osiągnąć. Panowało przekonanie, że punkty karne za wykroczenia drogowe i perspektywa utraty prawa jazdy, a potem ponownego zdawania egzaminu będą skutecznie studziły temperament kierowców. Okazało się, że to nie takie proste. Wprawdzie poziom bezpieczeństwa się poprawia, bo na początku lat 90. na drogach ginęło w ciągu roku ponad 5 tys. osób (dziś to blisko 2,5 tys.), jednak polskie drogi wciąż należą do jednych z najniebezpieczniejszych w Europie.
Stąd niezwykła gorączka twórców prawa i wiara, że kolejnymi przepisami uda się problem bezpieczeństwa wreszcie rozwiązać. Tak jak teraz, gdy ma zostać wprowadzona nie wiadomo już która nowelizacja kodeksu drogowego. Nie twierdzę, że niepotrzebna, tyle że wiara, iż same przepisy sprawią, że drogi będą bezpieczniejsze, jest iluzją. Zwracają na to uwagę autorzy raportu „Najlepsze praktyki w zakresie bezpieczeństwa drogowego UE” analizujący funkcjonowanie systemów punktów karnych w krajach UE. Takie rozwiązanie stosuje dziś bowiem większość Europy.
Czytaj także: Politycy na pasach. Do ochrony pieszych zmiana przepisów nie wystarczy
Kierowcy szybko się zorientują
„Mierzenie efektów, jakie przynoszą systemy punktów karnych, jest złożone, natomiast zakłada się, że korzystne oddziaływanie jest oczywiste. Istnieją wskazania, że ich wkład jest co najwyżej skromny i że w głównej mierze ogranicza się do pierwszych miesięcy po wprowadzeniu. Dzieje się tak dlatego, gdyż kierowcy szybko orientują się, że prawdopodobieństwo wykrycia wykroczenia jest w rzeczywistości raczej niewielkie. Aby oddziaływanie było większe, system musi być rygorystyczny, a prawdopodobieństwo wykrycia bardzo duże” – czytamy w raporcie.
Bez kompleksowych działań związanych z edukacją, prewencją, rozwiązaniami inżynierii drogowej i nadzorem policyjnym wiele nie da się w dziedzinie bezpieczeństwa drogowego zrobić. Zwłaszcza kwestia prędkości jest dramatycznym wyzwaniem. Przekraczanie dopuszczalnych limitów jest najpowszechniejszym wykroczeniem i, co gorsza, społecznie akceptowanym. Sporo ostatnio jeździłem po Polsce drogami ekspresowymi i jadąc z maksymalną dopuszczalną prędkością 120 km/godz., wielokrotnie miałem wrażenie, że jestem zawalidrogą, bo mało kto wlókł się tak wolno jak ja. Dlatego kierowcy szybko się zorientują, na ile mogą sobie w nowych realiach pozwolić. I znów zacznie się dyskusja, jak zaostrzyć przepisy.