Kosić czy nie kosić – to temat wywołujący w wielu miastach ożywione dyskusje. Kiedyś częste koszenie trawników było normą, jednak dzisiaj przynosi nieraz fatalne skutki. Zwłaszcza w okresach suszy i upału skoszone niedawno trawniki wysychają, bo przecież większość z nich nie jest podlewana. Z drugiej strony trawniki kosić co pewien czas należy, aby zdrowy pozostał system korzeniowy roślin. Los trawników dobrze pokazuje problemy, jakie w miastach niesie ze sobą ocieplenie klimatu. Jego najpoważniejsza konsekwencja to coraz dłuższe i agresywniejsze fale upałów, czego mogliśmy doświadczyć już w połowie czerwca.
W miastach, zwłaszcza dużych, upały są odczuwalne jeszcze dotkliwiej, bo z powodu gęstej zabudowy i licznych powierzchni betonowych czy asfaltowych mamy do czynienia ze zjawiskiem wyspy ciepła. Brzmi sympatycznie, ale w rzeczywistości jest bardzo niekorzystne. Temperatura w mieście w upalne dni, mierzona w cieniu, jest nawet o kilka stopni wyższa niż poza nim, a wychładzanie powietrza wieczorem i w nocy przebiega znacznie wolniej. W efekcie mieszkańcy miast coraz częściej cierpią z powodu upału nie tylko w dzień, ale i w nocy. Gdy minimalna temperatura, nad ranem, nie spada poniżej 20 stopni, mówimy o nocy tropikalnej, niekorzystnej dla naszego samopoczucia, bo utrudniającej normalny sen.
Kłopot w tym, że nasze miasta projektowane były w czasach, gdy średnie letnie temperatury osiągały poziomy wyraźnie niższe od dzisiejszych. Oczywiście fale upałów wtedy także się zdarzały, ale były krótsze i rzadsze. Dzisiaj stoimy przed wielkim wyzwaniem: jak ochłodzić metropolie, skoro nie możemy zmienić ich zabudowy, a w dodatku tkanka miejska wciąż się rozrasta i rozlewa.
Jedyną skuteczną metodą jest stopniowe przeobrażanie przestrzeni publicznej.