Tak zwana piątka Kaczyńskiego, która miała zamknąć hodowle i zakończyć cierpienia zwierząt futerkowych, o czym poruszająco mówił sam prezes, nie przeszła przez Sejm. Za to nieoczekiwanie Polska, gdy Duńczycy podjęli decyzję o wybiciu zakażonych koronawirusem norek, została światowym liderem branży futrzarskiej. Król norek Szczepan Wójcik zapowiada, że pod Radomiem powstanie największy dom aukcyjny skór zwierząt futerkowych w Europie. Gigantyczna inwestycja na 3–4 ha, warta ok. 80 mln euro, dzięki której Polska miałaby utrzymać swoją pozycję lidera.
Jeszcze w styczniu Wójcik spotkał się z ambasadorem Chińskiej Republiki Ludowej Liu Guangyuanem, by rozmawiać o nowej wspólnej inwestycji. Związek Polski Przemysł Futrzarski, którego prezesem jest Szczepan Wójcik, oraz chiński związek przemysłu skórzanego podpisały niedawno w tej sprawie list intencyjny. A przynajmniej tak twierdzi Wójcik, który nie znalazł czasu, by porozmawiać z „Polityką” ani odpowiedzieć na wysłane mailem pytania.
Czytaj także: Co zostało z „piątki dla zwierząt”
Wbrew prośrodowiskowej polityce Radomia
– Nie widziałam tego listu – mówi wiceprezydent Radomia Katarzyna Kalinowska. – Spotkałam się z panem Wójcikiem, ale poziom ogólności naszej rozmowy był na tyle duży, że odniosłam wrażenie, że to są bardzo wstępne projekty.
Wójcik nie wskazał żadnej nieruchomości, nie pytał o ewentualną lokalizację, jaką gmina mogłaby zaproponować. Nie złożył żadnych dokumentów w urzędzie miasta. – Miasto musi działać zgodnie z prawem i nie może tak po prostu nie zgodzić się na inwestycję – mówi prezydent Kalinowska, nie ukrywając jednak, że jej charakter nie podoba się lokalnym władzom. – Prezydent podejmuje szereg ekologicznych działań i taka inwestycja byłaby dużym dysonansem.
Wiceprezydent podejrzewa, że inwestorom nie będzie łatwo uzyskać decyzji środowiskowej, a na etapie konsultacji mogą spotkać się z dużym buntem społecznym. Niedawno mieszkańcy Radomia sprzeciwili się budowie hal produkcyjno-magazynowych i inwestor się wycofał.
Zabijanie norek polską racją stanu
Jednak Wójcik obiecuje radomszczanom 600 miejsc pracy w wielkim centrum dystrybucji wyrobów skórzanych i futrzanych. I ma potężnego sojusznika w osobie Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja. Biznesmen w sutannie chętnie użycza anteny futrzanemu baronowi. A ten przekonuje słuchaczy, że zabijanie norek to polska racja stanu. Ostrzega, że jeżeli stracimy swoją szansę, to zyskają nasi przeciwnicy. Najgroźniejszy z nich to Rosja. Bo władze rosyjskie dopłacają 50 euro do każdej sztuki norki amerykańskiej ze stada zarodowego, tak aby rosyjscy hodowcy mogli skuteczniej wykorzystać swoją szansę i przejąć hodowle po państwach Europy Środkowej i Zachodniej. Tego Wójcik dowiedział się na największych na świecie targach futer w Piatigorsku. Dlatego król norek uważa, że likwidacja hodowli w Polsce i blokowanie rozwoju potężnych inwestycji (jak zaplanowane przez niego centrum aukcyjne) jest działaniem antypolskim.
Czytaj także: Jak futrzarze ograli prezesa PiS
Wójcik chciał, by centrum powstało pod Radomiem, bo to jego rodzinne miasto i ma sentyment. Niechętne nastawienie radomskich władz spowodowało, że zaczął szukać innej lokalizacji – w Wielkopolsce i na Pomorzu.
Futrzarstwo szansą dla polskiego rolnictwa?
Obrońcy zwierząt apelują do rządu o powstrzymanie tego przedsięwzięcia, gdziekolwiek miałoby być realizowane. Ale minister rolnictwa odpowiada, że nic nie może zrobić: „Planowana inwestycja utworzenia w Polsce globalnej, polsko-chińskiej aukcji skór naturalnych stanowi przedsięwzięcie o charakterze prywatnym, zgodnie z obowiązującym w Polsce porządkiem prawnym Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie ma w tym zakresie żadnych kompetencji”.
Za to przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, o planowanej inwestycji się nie wypowiada, ale w rozwoju przemysłu futrzarskiego widzi szansę dla rolnictwa. „W krótkim czasie Polska z tego rodzaju produkcji może pozyskać miliardy euro. Dania była liderem w produkcji skór. Dzisiaj to my nim jesteśmy. W sytuacji, w której pojawiła się luka podażowa, możemy ją wypełnić. To byłoby bardzo opłacalne ekonomicznie”, mówił Ardanowski w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
Czytaj także: Kury ofiarne. PiS odpuścił sprawę zwierząt