Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, niespodziewanie złożył rezygnację, nie podając jej powodów. Miało za nią stać niezadowolenie ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z zarządzania bankiem. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że jest to kolejny, po ataku TVP na Pawła Borysa, cios w Mateusza Morawieckiego. Jeśli premier utraci realną władzę nad największym bankiem w Polsce, także jego dymisja stanie się o wiele bardziej prawdopodobna.
Rafał Kalukin: Morawiecki musi zostać. Kaczyński jest na niego skazany
Dymisja Jagiełły – decyzja zapadła wyżej?
Jagiełło będzie pełnił swoją funkcję do 7 czerwca. Trudno uwierzyć w powody merytoryczne jego rezygnacji, mimo że za 2020 r. PKO BP miało 2,56 mld zł straty, a rok wcześniejszy zamknęło 4 mld zysku. Ich przyczyną było stworzenie funduszu przeznaczonego na ugody z frankowiczami. Największy bank kontrolowany przez państwo miał pokazać innym modelowy sposób rozwiązania problemu. Na fundusz ugody przeznaczono aż 6,7 mld zł.
Czytaj także: SN robi porządek we frankowym chaosie
Bank ma w swoim portfelu kredytowym sporo kredytów walutowych, PKO BP jako pierwsze postanowiło się z feralnymi kredytobiorcami ugodzić. Inne banki też będą musiały to zrobić, więc spekulacje, że minister Sasin był z tego niezadowolony i że to on zażądał dymisji Jagiełły, słabo się bronią.