Rynek

Świat sztuki

Zdzisław Beksiński, Bez tytułu. Zdzisław Beksiński, Bez tytułu. Piotr Mrowiec/Warszawski Dom Aukcyjny
Sztuka dostarcza nie tylko wspaniałych przeżyć estetycznych, może też być doskonałą lokatą kapitału. Ale inwestowanie w nią wymaga wiedzy, cierpliwości, zasobów finansowych, intuicji i odrobiny szczęścia.

„Nie węgiel, nie ropa, nie gaz, ale kultura jest naszym największym zasobem”mówiła Olga Tokarczuk, odbierając podczas gali wręczenia Paszportów POLITYKI tytuł Kreatora Kultury. I trzeba przyznać, że trudno ze słowami tej wybitnej pisarki i noblistki się nie zgodzić. Z pewnością to właśnie kultura jest polskim dobrem narodowym lub, jak kto woli, towarem eksportowym z prawdziwego zdarzenia. A sztuka jest nieodłącznym elementem naszej kultury. Wciąż nie do końca docenianym. Warto jednak w ten zasób inwestować. Zwłaszcza w czasach wszechobecnej niepewności i poszukiwania finansowych alternatyw.

Nasz rynek sztuki był jednym z tych (niewielu), które pandemia wzmocniła. Z 2020 r. wyszedł obronną ręką i za pomocą aukcji internetowych pomnożył tylko zyski. W ubiegłym roku osiągnął obroty wysokości nieco ponad 380 mln zł. W porównaniu z rokiem wcześniejszym, kiedy to zabrakło dosłownie kilku milionów do przekroczenia granicy trzystu milionów, był to wzrost o prawie jedną trzecią. Niewiele branż może pochwalić się tego typu danymi w czasach bezprecedensowego kryzysu. Mało tego, nie widać, żeby trend wzrostowy miał się w najbliższym czasie odwrócić, ba, należy spodziewać się dalszych wzrostów. Wystarczy spojrzeć tutaj na najnowsze dane zaprezentowane przez portal artinfo.pl. Dotyczą obrotów na polskim rynku aukcyjnym w pierwszym kwartale bieżącego roku. Otóż w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej wzrost wynosi ponad 70 proc. Dodatkowy komentarz wydaje się zbędny. Spektakularne wyniki mówią same za siebie.

Cierpliwość

Inwestycja w sztukę to sposób na długotrwałe lokowanie kapitału. Anita Wolszczak-Karasiewicz z domu aukcyjnego Art in House zapytana o atuty inwestycyjne wymienia: – Materialność, coraz większe grono kolekcjonerów (nie tylko osób prywatnych, ale również firm i instytucji) oraz intelektualny i estetyczny aspekt dzieł, czyniący je obiektami powszechnej estymy. Z kolei Małgorzata Lalowicz, prezes Desa Dzieła Sztuki i Antyki sp. z o.o., zaznacza, że: – Skoro inwestuje się w sztukę od czasów starożytnych, to inwestować będzie się nadal. Wskazuje przy tym na fakt, że inwestycje w sztukę należą do tych najprzyjemniejszych, tych, które dostarczają przeżyć estetycznych.

Jakkolwiek w przypadku tej formy lokowania majątku inwestorzy muszą wykazać się (niemałą) cierpliwością. Minimum stanowi kilka lat (przynajmniej pięć) i tu pojawia się też pierwsze ostrzeżenie. – Nie należy wierzyć w zapewnienia o natychmiastowym zysku – podkreśla Wolszczak-Karasiewicz. Czas w kontekście sztuki płynie zupełnie inaczej, znacznie wolniej w stosunku do współczesnego pędu zmian. To nie rynek technologii informatycznych, gdzie innowacje i kolejne nowości pojawiają się w tempie przyprawiającym o zawrót głowy.

Sztuka wymaga czasu, a cierpliwość inwestora to pierwszy klucz do osiągnięcia wymiernego sukcesu. Należy się więc nastawić, że jeżeli ktoś chce wejść w świat inwestycji związanych ze sztuką na poważnie, to spędzi w nim lata. Ale czy to w sumie coś zaskakującego? Wystarczy w tym miejscu, chociaż w innym kontekście, przypomnieć doskonale znaną sentencję ars longa, vita brevis, a więc „sztuka długa, życie krótkie”. Jakże więc mogłoby być inaczej.

Inwestycja w sztukę to wielka podróż przez bogactwo stylów oraz artystycznych mediów. Współczesne hiperrealistyczne malarstwo, twórczość konceptualistów z lat 60. albo przedwojenna awangardowa fotografia? Wszystko to bez większych problemów znajdziemy na polskim rynku sztuki. Oprócz domów aukcyjnych dzieła można pozyskiwać poprzez galerie, które reprezentują artystów, jak również od samych artystów prywatnie. O tej ostatniej opcji warto też pamiętać. Wizyta w pracowni to niewątpliwie wyjątkowe doświadczenie. Znalezienie własnej niszy na rynku nie powinno stanowić problemu. Trzeba tylko poświęcić trochę czasu, żeby się w tym bogactwie umiejscowić i określić, co nas interesuje i co znajduje się w naszym zasięgu finansowym.

Klasa średnia inwestuje

Stereotypowo przyjęło się sądzić, że kolekcjonowanie dzieł sztuki jest zajęciem zarezerwowanym tylko dla najbogatszych. To błędne przekonanie. – Zakupy artystyczne dawno przestały być domeną wyłącznie bogatej klienteli; posługując się kategoriami amerykańskimi, sztukę kupuje coraz więcej przedstawicieli klasy średniej, którzy mają potrzebę zaspokojenia swojego głodu estetycznego. Rynek sztuki to nie tylko dzieła kosztujące majątek – w ofercie wielu domów aukcyjnych znajdziemy naprawdę dobre malarstwo czy rzeźby za stosunkowo niskie ceny – raz jeszcze wyjaśnia Anita Wolszczak-Karasiewicz. Wydawać by się mogło, że jeżeli tylko posiada się wystarczający kapitał, najlogiczniej jest oczywiście inwestować w klasyków i tak zwane mocne nazwiska. Najwyższe ceny osiągają dzieła twórców, którzy już nie żyją, i nawet nie chodzi tutaj o przedstawicieli sztuki dawnej, z Jackiem Malczewskim na czele, ale raczej artystów doby powojennej. Ostatnio widać to na przykładzie prac Zdzisława Beksińskiego, których cenowa poprzeczka dziś zbliża się do miliona złotych.

Edward Dwurnik, Błękitne tulipany.Art. in HouseEdward Dwurnik, Błękitne tulipany.

Warto jednak też wspierać i inwestować w twórców, którzy żyją i tworzą współcześnie. Należy również zastanowić się nad inwestycją w twórców najmłodszych, tych przed 35. rokiem życia. Chodzi o segment rynku znany pod zbiorczą nazwą młodej sztuki. Anita Wolszczak-Karasiewicz twierdzi, że jest to sektor artystów, którzy dopiero budują swoją pozycję na rynku. Ich dzieła na aukcjach osiągają od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych, możliwe jest więc w tym przypadku znalezienie perełki za stosunkowo niską cenę. Z jednej strony są to prace dostępne nie tylko dla wąskiego grona tych najbardziej majętnych, z drugiej inwestor ma poczucie wsparcia twórcy, który na pewnym etapie sam przecież może stać się klasykiem. Odmienny punkt widzenia prezentuje w tym temacie Andrzej Mrowiec z Warszawskiego Domu Aukcyjnego: – Inwestycje w nowe nazwiska są dość ryzykowne, gdyż obejmują sferę podlegającą jeszcze czynnikom zmiennościowym, typu moda oraz promowanie konkretnych nazwisk – nie zawsze najlepszych. Jeśli chodzi o sztukę dawną, ryzyko podejmowania zakupu obrazów jest minimalne – dodaje Mrowiec.

Głos rozsądku

Była już mowa o cierpliwości i wyzbyciu się złudzeń co do szybkiego zysku. Kolejna zasadnicza kwestia to posiadanie dobrego doradcy. Andrzej Mrowiec uważa, że dobry doradca to więcej niż połowa sukcesu. Inwestor przy lokowaniu pieniędzy powinien poradzić się ekspertów ds. sztuki. Czy to pracujących w jednym z domów aukcyjnych, czy też prywatnych doradców. Z drugiej strony nie zaszkodzi sprawdzić, czy nasz bank w swojej ofercie posiada usługę art banking, a więc doradztwa inwestycyjnego z zakresu sztuki. Jednak w tym przypadku banki przeważnie współpracują z domami aukcyjnymi, a usługa jest zarezerwowana dla najbardziej zamożnych.

Joanna Sarapata, École de Paris.Art. in HouseJoanna Sarapata, École de Paris.

Aczkolwiek doradca nie jest w tej sytuacji niezbędny. – Jeżeli posiadamy wiedzę z historii sztuki, interesujemy się rynkiem i stale śledzimy ceny dzieł osiągane na aukcjach oraz w galeriach, możemy spróbować podejmować decyzje samodzielnie – przekonuje Anita Wolszczak-Karasiewicz. Z drugiej strony inwestor nie powinien zdawać się tylko i wyłącznie na ekspertów. Musi mieć wyrobione własne zdanie i przede wszystkim gust. Odrobina samodzielności przy podejmowaniu decyzji jest wskazana. Doradcy sztuki powinni być głosem rozsądku przy zakupach, ale pamiętajmy, że nie zastąpią przecież inwestorowi jego własnego rozumu. Chociaż jeżeli ktoś jest w dziedzinie sztuki zupełnym laikiem, to Anita Wolszczak-Karasiewicz sygnalizuje, że dzięki pomocy eksperta można uniknąć nietrafionych zakupów.

Ignorancja szkodzi

Co jeszcze jest kluczem do sukcesu na rynku sztuki? Rzecz jasna, edukacja. Parafrazując klasyka, trzeba cały czas się (czegoś) uczyć. W tym akurat przypadku należy przeglądać albumy oraz czytać fachową literaturę i prasę branżową. Warto też oglądać filmy dokumentalne o artystach oraz ich twórczości. Innymi słowy, trzeba stale poszerzać swoją wiedzę na temat sztuki. Pomaga też monitorowanie sytuacji na rynku i śledzenie zmieniających się cen prac danych twórców. W końcu inwestor musi być na bieżąco. Niewiedza szkodzi, a artystyczna ignorancja jest tutaj zupełnie niewskazana. Będzie prowadziła w tym wypadku najpewniej do straty pieniędzy. Być może niemałych.

Oprócz edukacji istotna jest oczywiście partycypacja. Sztukę trzeba oglądać na żywo, jakkolwiek to dziwnie brzmi w obecnej pandemicznej sytuacji. Reprodukcje nie zastąpią prawdziwych dzieł, a wirtualne wystawy nie zastąpią osobistego doświadczenia. Różnica pomiędzy obrazem oglądanym na ekranie laptopa zamiast na ścianie galerii to prawdziwa przepaść. Ale działa to w dwie strony. Praca na zdjęciu może wyglądać znacznie lepiej niż w rzeczywistości. O tym również lepiej pamiętać przy zakupie. Dlatego odwiedzanie wystaw i wernisaży powinno stać się nawykiem inwestora. Jeżeli ktoś zamierza pozyskać prace na licytacji, wówczas powinien wybrać się na wystawę przedaukcyjną i dane dzieło zobaczyć na własne oczy.

W kontekście młodszych twórców warto również wziąć pod uwagę konkursy, jak choćby Artystyczną Podróż Hestii, która w tym roku wyłoni laureatów po raz dwudziesty, albo wystawy dyplomowe. Można tutaj wymienić „Coming Out” Najlepsze Dyplomy ASP organizowany przez stołeczną Akademię Sztuk Pięknych. Jeszcze inne wydarzenie to Biennale Malarstwa Bielska Jesień, na którym można zobaczyć obrazy wschodzących talentów. Bielsko-Biała jest najlepszym przykładem tego, że warto właśnie wychylić się poza centrum.

Naturalnie Warszawa jako stolica posiada zarówno najwięcej domów aukcyjnych, jak i prywatnych galerii. Oczywiście tam też znajdują się najważniejsze placówki związane ze sztuką. Mimo wszystko największym kulturalnym tyglem pozostaje Kraków, miasto, które z kulturą wiąże się nierozerwalnie. Jednak warto pamiętać, że polska sztuka nie kończy się na Warszawie czy Krakowie i poszukiwać też samemu, ponieważ każde z większych polskich miast posiada własną scenę artystyczną, tak jak choćby Gdańsk, Łódź czy Katowice.

Plusy ujemne

Inwestowanie w sztukę naturalnie nie jest wolne od ryzyka. Inwestor przede wszystkim powinien mieć świadomość, że świat sztuki rządzi się własnymi modami. Mody, jak to mody, przemijają. Ten fakt warto mieć z tyłu głowy przy lokowaniu kapitału. Historia sztuki nie jest zapisana raz na zawsze i mimo wiedzy i zaangażowania możemy jednak stracić zainwestowane pieniądze. – Początkującym inwestorom radziłbym kupować w renomowanych domach aukcyjnych i galeriach, a także inwestować w znaczące nazwiska szczególnie ze sztuki dawnej, gdyż według mnie sztuka nowoczesna i jej artyści będą jeszcze podlegali waloryzacji i dewaluacji – mówi Andrzej Mrowiec.

Inna kwestia, która towarzyszy obrotowi dzieł sztuki, to fałszerstwa. Zjawisko to ciągle istnieje i z drugiej strony można powiedzieć, że jest nierozerwalnie związane z obrotem dziełami. Dlatego w przypadku kupna z drugiej ręki trzeba zawsze zachować czujność i prześledzić dokumentację danej pracy. Kupienie dzieła, które potem okazuje się falsyfikatem, to finansowa katastrofa. W tym względzie ostrożności nigdy nie za wiele. Problem ten oczywiście znika, jeżeli kupuje się bezpośrednio od artystów.

Pozostaje jeszcze m.in. kwestia ryzyka potencjalnej kradzieży dzieła. Wielu inwestorów z obawy przed kradzieżą nie afiszuje się ze swoimi zbiorami, a część trzyma je choćby w skrytkach bankowych. Z drugiej strony, jeżeli ktoś ma kupować dzieła sztuki, żeby potem latami trzymać je w skrytce, to może lepiej zainwestować inaczej. Rynek inwestycji alternatywnych jest naprawdę dość szeroki. Twórcy raczej nie tworzą z myślą, żeby ich dzieło spoczywało odcięte od świata zewnętrznego. Sztuka bez widza traci sens. Na szczęście coraz więcej kolekcjonerów decyduje się pokazywać publicznie swoje zbiory. To dobry prognostyk. Nawet jeżeli wziąć pod uwagę, że w ten sposób podbijają wartość swojej kolekcji. Na jeszcze jeden aspekt zwraca uwagę Małgorzata Lalowicz. Według niej największe ryzyko to: – Niekompetentny doradca, któremu nie zależy na stałych relacjach z klientem, tylko na jednorazowym dużym zysku.

Prawda jest też taka, że wartość inwestycyjna nie jest sprawą najważniejszą. Sztuka nie jest przecież tworzona tylko i wyłącznie z myślą o spieniężeniu i zysku. Przyświecają jej inne wartości. I tę prawdę każdy inwestor też powinien sobie przyswoić. Sztuka powinna być pasją, a samo inwestowanie nie może pozostawać jedynie chłodną kalkulacją i lokowaniem nadwyżek kapitału.

Kalkulacje

Nie będzie również niczego rewolucyjnego w stwierdzeniu, że przy inwestowaniu w sztukę nie ma jednej drogi. Nigdy nie można mieć też stuprocentowej pewności zysku. Fluktuacje i dewaloryzacje to chleb powszedni na tym rynku. Do powyższych porad należy zatem podejść z dystansem. Określają tylko ramy dla inwestorów, zwłaszcza tych początkujących. Im w młodszym wieku ktoś wejdzie na rynek sztuki, tym jego szanse na satysfakcjonujące zyski są większe. Ale jak w każdym inwestowaniu same pieniądze nie wystarczą. Potrzebna jest także odrobina szczęścia. Cokolwiek by mówić, trzeba się znaleźć na dobrej aukcji i w dobrym czasie.

Polityka 20.2021 (3312) z dnia 11.05.2021; Inwestowanie w sztukę; s. 68
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama