Rynek

Wyrok na OFE chwilowo odroczony. Przez przystawki

Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki Mateusz Włodarczyk / Forum
Decyzja o ostatecznej likwidacji OFE miała zapaść dzisiaj, 20 kwietnia. Niemalże w ostatniej chwili głosowanie w tej sprawie spadło z porządku obrad Sejmu.

Najwyraźniej część posłów Zjednoczonej Prawicy postanowiła zademonstrować, że bez nich 15 mld zł, na które tak liczy budżet państwa, może do jego kasy jednak nie wpłynąć. Wiele wskazuje, że obrońcami OFE mogą być posłowie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Tak naprawdę nie chodzi jednak o fundusze emerytalne ani o to, że oszczędzało w nich przecież aż 15 mln Polaków. Wcześniej najwyraźniej nikt się z ich zdaniem nie liczył, koalicja rządząca demonstrowała w tej sprawie podobne zdanie. Ich ostateczna likwidacja wydawała się więc tylko czczą formalnością, wiadomo było, że koalicja podniesie ręce „za”. Prawo i Sprawiedliwość mogło mieć pewność, że w głosowaniu niespodzianek nie będzie.

Czyta także: Rząd przyspiesza likwidację OFE

Sprawa jest polityczna

Co się zmieniło? Zmieniła się sytuacja w koalicji rządzącej, o której nikt już nie mówi, że jest zjednoczona. Jarosław Kaczyński tak bardzo lekceważy przystawki, bo wszystkie sondaże pokazują, że ani Solidarna Polska Ziobry, ani Porozumienie Gowina na samodzielne wejście do parlamentu w nadchodzących wyborach nie mogą liczyć. Zdobywają poparcie poniżej granic błędu statystycznego, żadna z tych partii raczej nie osiągnie wyniku nawet 3 proc. Ich los nie leży w rękach wyborców, których rzesza jest śladowa, a wyłącznie zależy od lidera PiS. Zechce, to którąś wyrzuci z koalicji, a jak będzie miał dobry humor, to pozwoli jeszcze zostać. To lekceważenie i nieustanne upokarzanie popularności „przystawkom” nie przysparza tym bardziej.

Czytaj także: Kaczyński – Ziobro – Gowin. W tym trójkącie pokoju już nie będzie

Któraś więc postanowiła zademonstrować sprzeciw. Sprawa jest zatem polityczna, niesubordynowanym posłom chodzi o podkreślenie własnego znaczenia w koalicji. O pokazanie, że od nich zależy, czy 15 mld zł, jakie miało wpłynąć do budżetu w wyniku likwidacji OFE, wcale nie jest takie pewne. Co chcą w zamian, żeby znów zmienić zdanie? Za co gotowi są przehandlować oszczędności 15 mln Polaków? A – przede wszystkim – czy PiS da im gwarancję, że jeśli nawet coś obieca, to słowa dotrzyma?

ZUS, OFE i IKE. O co chodzi rządzącym?

Niesubordynowani posłowie myślą głównie o własnej pozycji politycznej, a tymczasem warto jednak pomówić o OFE. W funduszach emerytalnych są przecież akcje notowanych na giełdzie przedsiębiorstw o ogromnej wartości 150 mld zł. Ta wartość niedawno jeszcze przekraczała 160 mld zł, ale rządy PiS i pandemia spowodowały spadek. Te 150 mld zł powinno pozostać w systemie emerytalnym, zwiększać wartość przyszłych emerytur osób, które są członkami OFE. Oszczędności w ZUS są zbyt małe, świadczenia będą głodowe, do minimalnych emerytur wielu osób dopłacać będzie musiało państwo, czyli podatnicy. Dlaczego więc Prawo i Sprawiedliwość tę ciągle wielką sumę 15 mld zł gotowe jest z systemu emerytalnego wyprowadzić?

Czytaj także: Co czeka obecnych i przyszłych emerytów? Przewodnik po zmianach 2019/2020

Bo już teraz potrzebuje naszych pieniędzy, właśnie tych 15 mld zł. Do budżetu wpłyną one jednak wtedy, gdy co najmniej połowa z 15 mln członków OFE zdecyduje, by zgromadzone w funduszach pieniądze zostały przelane na ich indywidualne konto emerytalne IKE. Żeby wypłynęły z systemu emerytalnego. Wtedy staną się nasze, prywatne, będą mogły być dziedziczone. Trzeba jednak będzie zapłacić od nich 15 proc. podatku, który rząd woli nazywać opłatą przekształceniową. Jeśli taki wariant wybierze połowa, rząd dostanie, czego chciał. O głodowe przyszłe emerytury niech się martwią następne.

Żebyśmy za bardzo nie główkowali, który wariant jest dla nas gorszy, rząd zachęca – nie róbcie nic, nie musicie w ogóle podejmować żadnej decyzji. Wtedy też te 15 mld zł dostanie, zgodnie z opcją domyślną oszczędności z OFE przejdą do IKE.

Czytaj także: Co po OFE – IKE czy ZUS? Jak (całkiem) nie stracić oszczędności emerytalnych

Rząd i tak sobie odbije

Dziś już nie jest takie oczywiste, że członkowie OFE skuszą się na prywatyzację OFE i żeby mieć pewność, że zyskają władzę nad własnymi oszczędnościami, chętnie zapłacą te 15 proc. Owszem, tak było do niedawna. Teraz jednak z kontrolowanych przecieków wynika, że PiS obieca emerytom dostającym niskie świadczenie (do 2,5 tys. zł miesięcznie), że nie trzeba będzie od nich płacić podatku. Po co więc mieliby godzić się na „opłatę przekształceniową”, skoro później i tak mają nie płacić podatku?

Rząd, gdy już likwidacja OFE zostanie ostatecznie przegłosowana, nie musi więc dostać 15 mld zł, na które liczy. Ale i tak to sobie odbije. Jeśli bowiem większość członków OFE wybierze ZUS i oszczędności popłyną na tamtejsze konto indywidualne uczestnika, to budżet będzie musiał wypłacić ZUS mniejszą dotację.

Cokolwiek więc wybierzemy, zyska na tym chwilowo budżet państwa, a stracą przyszli emeryci, gdyż ich przyszłe świadczenia będą niższe. Wychodzi więc na to, że wypada nam kibicować grupce niesubordynowanych posłów Zjednoczonej Prawicy, żeby jednak do ostatecznego głosowania, czyli wyroku na OFE, nie doszło.

Czytaj także: Morawiecki likwiduje OFE. Co będzie z naszymi pieniędzmi?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną