Rząd chce fundusze emerytalne zlikwidować, a pieniądze zapisze nam na konta IKE, pobierając przy okazji 15 proc. podatku. Jeśli ktoś woli, aby jego oszczędności w OFE przepisano na indywidualne konta emerytalne w ZUS, podatek zapłaci dopiero na emeryturze.
Rząd sięga po nasze pieniądze
Rząd chciał zlikwidować OFE wcześniej, ale wybuch pandemii zmusił go do odłożenia w czasie tej operacji. Teraz kuszą go te pieniądze i wraca do starego pomysłu, przygotowując w tym celu nowy projekt ustawy likwidacyjnej. Zamach na OFE ma – według jej autorów (zdumiewające, że projekt przygotowało Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, które nic wspólnego z emeryturami nie ma) – „zwiększyć bezpieczeństwo socjalne seniorów”, ale to tylko ściema. Chodzi o te 148,6 mld zł, po które rząd wyciąga rękę. Są ulokowane w akcjach przedsiębiorstw notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych.
15 mln 430 tys. osób, które odkładały pieniądze na starość w filarze kapitałowym, nie będzie miało w sprawie jego likwidacji nic do powiedzenia. To ich pieniądze, ale wybór, jaki im pozostawiono, sprowadza się tylko do dwóch wariantów.
Czytaj także: Co czeka obecnych i przyszłych emerytów? Przewodnik po zmianach 2019/2020
Ile warte są zapewnienia rządu?
Wariant 1. – mogą nie robić nic. Nierobienie nic też jednak jest decyzją. Oznacza zgodę na to, żeby ich oszczędności w OFE, zapisane na indywidualnych kontach, niejako przelano do funduszy inwestycyjnych, w jakie przeistoczą się Powszechne Towarzystwa Emerytalne. Ma ich do tego dodatkowo skłonić zapewnienie rządu, że będą to już absolutnie ich prywatne pieniądze, które można będzie dziedziczyć.
Najważniejsze jest jednak to, że żadnych dodatkowych emerytur z tego nie będzie, pieniądze – po osiągnięciu wieku emerytalnego – można będzie wypłacić w całości albo w ratach. O poprawie bezpieczeństwa socjalnego można mówić zaś tylko wtedy, gdy do końca swego życia będą mieć emeryturę, z której da się przeżyć. Te z ZUS będą głodowe, z likwidacji OFE – żadne. Co do tego, ile warte są zapewnienia rządu, każdy z nas ma już wyrobione zdanie.
Czytaj także: Co po OFE – IKE czy ZUS? Jak (całkiem) nie stracić oszczędności emerytalnych
PiS liczy na milczącą zgodę na podatek
Rząd liczy, że większość obecnych członków OFE właśnie nie zrobi nic. Bo wtedy od tych pieniędzy weźmie do budżetu 15 proc. podatku, nie nazywając tego podatkiem, tylko opłatą przekształceniową. Gdyby „wszyscy nie zrobili nic”, wydając milczącą zgodę na podatek, do budżetu trafiłoby 22,29 mld zł. Pierwszą ratę w wysokości 15,6 mld zł rząd zainkasowałby w styczniu 2022 r., druga (w październiku 2022) wyniosłaby 6,68 mld zł.
Rząd pokrętnie tłumaczy, że w zamian za to w przyszłości od tych pieniędzy już podatku nie zapłacimy. Są tu jednak dwie wątpliwości. Pierwsze – a jeśli te pieniądze będą marnie inwestowane i stan naszego konta się zmniejszy, to obecnie pobierany podatek okaże się nieproporcjonalnie większy, niżby się budżetowi należał w przyszłości. Tym bardziej że płacony przez nas z dużym wyprzedzeniem. Co rodzi wątpliwość kolejną – rząd nie tylko Polakom każe płacić podatki z wyprzedzeniem, ale też pozbawia ich przyszłe polskie rządy. Będą nam więc podnosiły podatki.
Dżuma zamiast cholery lub skok na firmy
W wariancie 2. część posiadaczy kont w OFE wybierze dżumę zamiast cholery i wypełni deklarację, w której zgodzi się, żeby ich oszczędności z OFE zasiliły ich konto emerytalne w ZUS. To wbrew pozorom także jest korzystne dla ekipy rządzącej. Im więcej bowiem naszych pieniędzy zasili kasę w ZUS, tym mniejsze dotacje trzeba będzie wypłacić tej instytucji z budżetu państwa.
O wariancie 3. autorzy skoku na OFE milczą. A jest on ważny, ponieważ doskonale wpisuje się w politykę PiS, który coraz większe obszary polskiej gospodarki nacjonalizuje, czyli poddaje kontroli państwa. Ostateczna likwidacja OFE spowoduje bowiem, że niektóre firmy giełdowe, kontrolowane, a często nawet stworzone przez prywatnych udziałowców, nagle znajdą się pod kontrolą państwa, czyli polityków. Grozi to najlepszym przedsiębiorstwom, w których OFE mają duże pakiety akcji. Teraz w wyniku likwidacji OFE kontrolę nad tymi firmami przejmie nagle państwo. Zwłaszcza jeśli swoje pakiety mają też np. fundusze inwestycyjne kontrolowane przez PZU.
Czytaj także: Morawiecki likwiduje OFE. Co będzie z naszymi pieniędzmi?
A może klapa?
Każdy z trzech wariantów służy rządowi. Ale w konsekwencji pojawia się też wariant 4., który się rządowi nie podoba. Ten czwarty wariant to klapa PPK, z którego wypisało się już 77 proc. uprawnionych, mimo że przynależność do niego jest automatyczna, a wystąpienie wymaga nieco wysiłku. W programach tych mamy bowiem odkładać na starość jeszcze więcej pieniędzy niż w OFE, ale też większych, gwarantowanych emerytur w zamian nie dostaniemy.
Wielu Polaków, którzy z wiarą i nadzieją odkładali w OFE, a teraz czują się wystawieni do wiatru, już łatwo państwu nie zaufa. Zwłaszcza że PPK ma wiele wad, które były udziałem otwartych funduszy emerytalnych, ale w grę wchodzą dużo większe pieniądze.
Czytaj także: PiS łamie obietnicę i zawodzi emerytów. I co z tym fantem zrobi?