Akcja gry „Cyberpunk 2077” toczy się w Stanach Zjednoczonych, gdzieś między San Francisco a Los Angeles, ale już niedługo w tym kraju rozpocznie się inna, już nie wirtualna, a jak najbardziej rzeczywista rozgrywka. Firma CD Projekt RED, jedna z największych spółek notowanych na Giełdzie Papierowych Wartościowych w Warszawie, została pozwana przez dwie amerykańskie kancelarie – The Schall Law Firm oraz Rosen Law Firm, które złożyły pozwy zbiorowe przeciw twórcom „Cyperpunka” (i to właśnie w Kalifornii!). Kancelarie nie szukają jednak niezadowolonych graczy, ale wściekłych inwestorów, którzy stracili sporo pieniędzy na akcjach CD Projektu. W listopadzie były one warte ok. 360 zł za sztukę, na początku grudnia – na fali emocji przed premierą długo wyczekiwanej gry – podrożały do prawie 450 zł, ale wkrótce po premierze szybko zaczęły tracić na wartości. Dziś jedna akcja CD Projektu kosztuje ok. 270 zł.
Rozczarowujące wersje „Cyberpunka”
To przede wszystkim pokłosie rozczarowujących wersji „Cyperpunka” na konsole starszej generacji, na których gra nie jest w stanie pokazać pełni swoich możliwości, a dodatkowo znalazło się w niej bardzo wiele błędów. Sony wycofał ze sprzedaży wersję na PlayStation 4, a Microsoft oddaje pieniądze wszystkim niezadowolonym użytkownikom konsoli Xbox. Sam CD Projekt jeszcze przed Bożym Narodzeniem przepraszał zawiedzionych graczy i obiecywał wprowadzanie kolejnych poprawek. Równocześnie jednak wiadomo, że „Cyberpunk” na konsole starszej generacji nigdy nie będzie miał tak dobrych recenzji jak ten przeznaczony na komputery PC.
Posłuchaj: „Cyberpunk 2077” – grać już czy jeszcze poczekać? [PODKAST]
CD Projekt przed amerykańskim sądem
Amerykańskie kancelarie pozywające CD Projekt nie są oczywiście instytucjami charytatywnymi. Liczą na dobry zarobek, jeśli uda się zmusić polską firmę do ugody i zapłacenia poszkodowanym inwestorom sporego odszkodowania. Zdaniem Amerykanów zarząd CD Projektu jest winny, bo zdecydował o wypuszczeniu na rynek gry niedopracowanej, przekazywał nieprawdziwe informacje w swoich komunikatach, a w ten sposób działał na szkodę wszystkich akcjonariuszy. Tradycja pozwów zbiorowych w Stanach Zjednoczonych jest długa i bogata – zupełnie inaczej niż w Europie, gdzie należą one wciąż do rzadkości. Takie pozwy to nic nowego dla wielkich korporacji, jednak dla CD Projektu – może i dużego na nasze warunki, ale wciąż małego w skali globalnej – walka przed amerykańskim sądem na pewno nie okaże się łatwa, a przede wszystkim tania. Jednak firma obiecuje, że łatwo się nie podda.
Czytaj także: „Cyberpunk 2077”, gorąca premiera. Po co się tak spieszycie?
CD Projekt będzie miał z czego zapłacić?
Na jej niekorzyść działa mentalność amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Ciężko będzie przekonać sędziego do szybkiego odrzucenia pozwów, mimo że CD Projekt nie jest przecież firmą zarejestrowaną w Stanach Zjednoczonych. Dla Amerykanów taka argumentacja raczej nie ma wielkiego znaczenia. Skoro poszkodowani mogą być amerykańscy inwestorzy, to trzeba się bronić w ramach amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Kłopoty CD Projektu są oczywiście kłopotami prywatnej spółki, ale trzeba pamiętać, że to jedna z bardzo niewielu polskich firm, o której produkcie mówi się praktycznie na całym świecie. Wydanie wersji na konsole starszej generacji było rzeczywiście błędem, ale już wersja na PC jest dobrze oceniana, a do tego świetnie się sprzedaje. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem „Cyberpunk” znalazł aż 13 mln nabywców. Z jednej strony to świetna informacja dla firmy i całej polskiej branży gier, ale równocześnie jasny sygnał dla specjalizujących się w pozwach zbiorowych – właściciel ma z czego płacić.
Czytaj także: Cybercrunch, czyli dlaczego gry robi się przez sześć dni w tygodniu