Nie ma nic gorszego niż zakazy, które są powszechnie łamane, a tak właśnie wyglądał zakaz korzystania z hoteli i kwater poza podróżami służbowymi. Nagle okazało się, że o ile w dużych miastach hotele są rzeczywiście praktycznie puste, o tyle w miejscowościach turystycznych wyjazdy „służbowe” nagle znacznie zyskały na popularności. Od 28 grudnia do przynajmniej 17 stycznia wszystkie hotele mają być zatem zamknięte z bardzo drobnymi wyjątkami dla personelu służby zdrowia walczącego z pandemią. Kłopot w tym, że nie wiemy, na jaką dodatkową pomoc (poza postojowym dla pracowników) branża hotelarska będzie mogła liczyć. Tak naprawdę kolejność postanowień powinna być odwrotna – najpierw jasne zasady pomocy dla hotelarzy, a potem zamknięcie hoteli. Tymczasem dla tego sektora perspektywa jest rzeczywiście katastrofalna – to właśnie ona skłaniała wielu właścicieli do obchodzenia przepisów i przyjmowania „służbowych” gości spragnionych wypoczynku.
Czytaj także: Niemcy mocno zaostrzą restrykcje przed świętami
Zamknięte stoki i galerie handlowe
Zamknięte zostaną stoki narciarskie, chyba że po raz kolejny w ich obronie będzie interweniowała sama głowa państwa. Ten krok ma oczywiście na celu uszczelnienie zakazu hotelowego (po co jechać w góry, skoro nie można pojeździć na nartach?), ale ofiarą takiego rozwiązania padają przede wszystkim osoby mieszkające niezbyt daleko od stoków.