Tak rzucić, by nie wrócić, czyli czego potrzeba, żeby przestać palić
Tak rzucić, by nie wrócić
Dziewiętnastego listopada obchodziliśmy Światowy Dzień Rzucania Palenia, który okazał się punktem wyjścia dla debaty zorganizowanej przez POLITYKĘ. Zastanawialiśmy się, w jaki sposób najlepiej zachęcać palących Polaków do zerwania z nałogiem, jakie są dobre praktyki w innych krajach i jaki wpływ na nasze postawy może mieć trwająca pandemia. – W tej chwili pali około 25 proc. Polaków, czyli blisko 8 mln osób. Szacuje się, że w wyniku rozwoju chorób odtytoniowych rokrocznie umiera około 65–67 tys. z nich. – tłumaczy prof. Filip M. Szymański.
Obejrzyj debatę:
Według statystyk występują spore różnice w zależności od wieku. – Najwięcej palaczy mamy wśród osób w przedziale 55–65 lat, które dorastały w czasach, gdy palenie było modne i niemal wszechobecne. W młodym pokoleniu popularność papierosów jest mniejsza, tak samo jak wśród osób najstarszych, z których część rzuciła palenie z powodów zdrowotnych – ocenia Piotr Soroczyński.
Niestety, młodzi Polacy też nie stronią od nikotynowych używek. Z badania Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że ponad połowa polskich nastolatków (62,2 proc.) przeszła już inicjację nikotynową. Co drugi (52,4 proc.) zaczynał od zapalenia papierosa, a dla co trzeciego (32,3 proc.) produktem inicjacyjnym był e-papieros z płynem. Od podgrzewaczy tytoniu zaczynało zaledwie 0,2 proc. młodych. Niższy wskaźnik inicjacji (0,1 proc.) odnotowano tylko dla snusu (tytoniu do żucia).
Problematyczne jest też wyjście z nikotynowego nałogu. Jak wynika z doświadczeń lekarzy, ponad połowa osób, które przestały palić z powodu poważnych kłopotów ze swoim zdrowiem (np. po zawale, udarze czy nowotworze), wraca wkrótce do nałogu. – Często pytamy, ile osób rzuca palenie, ale musimy też pamiętać o tych, którzy palić zaczynają. Na pewno nie mamy się czym chwalić, jeśli porównamy się do krajów Europy Zachodniej – przyznaje prof. Robert Mróz.
Co zatem możemy zrobić, aby odsetek Polaków uzależnionych od palenia papierosów wyraźnie się zmniejszył? – Nie wystarczy zalecać pacjentom rzucanie palenia jako jeden z punktów umieszczony na wypisie czy jedno zdanie wypowiedziane podczas teleporady. Problem jest bardziej skomplikowany. Trzeba działać wielotorowo, potrzebne są konsultacje z psychologiem, poradnie antynikotynowe, rozbudowa profilaktyki i świadomości poprzez edukację chorych, a także stosowanie strategii wieloetapowej: modyfikacja stylu życia, farmakoterapia (np. cytyzyna jako szerokodostępna forma bez recepty). Czy strategia redukcji szkód poprzez włączenie u tych chorych, u których te działania są nieskuteczne, zarejestrowanych przez różne agencje, m.in. amerykańską Food and Drug Administration (FDA), przebadanych produktów heat-not-burn, jako mniejszego zła – przekonuje prof. Filip M. Szymański.
Produkty heat-not-burn nadal wprawdzie dostarczają pacjentowi nikotynę, ale już bez substancji smolistych. Nie dochodzi w nich bowiem do spalania tytoniu, lecz do jego podgrzania, co ogranicza liczbę wydzielanych przez nie toksyn. A to z kolei może przekładać się na zmniejszenie ryzyka rozwoju chorób odtytoniowych u palacza przechodzącego z papierosów na takie produkty.
W Polsce cały czas obowiązuje jednak podejście tradycyjne, zgodnie z którym zakłada się, że samo przekonywanie społeczeństwa o szkodliwości tego nałogu wystarczy. Tymczasem inne kraje stawiają na dużo bardziej wyrafinowane metody, w tym wspomnianą redukcję szkód, ale nie tylko. – W USA czy Wielkiej Brytanii docenia się wpływ filmów czy seriali zwłaszcza na młodsze pokolenie. W takich popularnych przekazach muszą znaleźć się treści zniechęcające do palenia. Poza tym u nas producenci papierosów mają zakaz finansowania służby zdrowia, podczas gdy na Zachodzie są pomysły, aby to właśnie oni ponosili koszty refundacji leków i środków pomagających rzucić palenie – mówi prof. Robert Mróz.
Eksperci zauważyli, że nie powinniśmy bać się informować o globalnym postępie, jaki dokonał się w ostatnich latach w temacie strategii walki z nikotynizmem.
– Wielu moich pacjentów po zawale serca czy udarze mózgu, z nadciśnieniem tętniczym albo z chorobą nowotworową nadal pali. Obowiązująca polityka pod hasłem: nie należy palić i kropka, nie jest, niestety, najskuteczniejszą strategią. Często zdarza się, że osoba chcąca rzucić lub ograniczyć palenie sięga po produkty nieprzebadane, niecertyfikowane. Dotyczy to zwłaszcza tzw. e-papierosów na płyny (liquidy), kupowane na bazarach czy w internecie. Państwo nie ma żadnej kontroli nad tym rynkiem. Zagrożeni są zwłaszcza młodzi ludzie korzystający z takich produktów, które nie tylko nie pomogą w rzuceniu palenia, ale także mogą uszkadzać drogi oddechowe – ostrzega prof. Filip M. Szymański.
Rzucanie palenia okazuje się dużo skuteczniejsze, gdy nie jest celem samym w sobie. – Powinno być elementem zmiany trybu życia, czyli również zdrowszego odżywiania się czy większej aktywności fizycznej. Taki właśnie komunikat musimy przekazywać – podkreśla prof. Robert Mróz.
Sporą rolę do odegrania ma też państwo, które poprzez różnicowanie stawek akcyzy na wyroby nikotynowe może tym samym wpływać na wybory konsumentów. – W tej chwili testuje się, jaki jest wpływ niższej akcyzy na popularność mniej szkodliwych metod przyjmowania nikotyny. Znalezienie złotego środka w przypadku opodatkowywania używek nie jest jednak proste – mówi Piotr Soroczyński.
Trudność w znalezieniu tego złotego środka pokazał właśnie raport Krajowej Izby Gospodarczej. KIG zauważa w nim, że efektywnie największą preferencją podatkową cieszą się u nas międzynarodowi producenci gotowych wkładów z płynami do e-papierosów w tzw. systemach zamkniętych. Biorąc pod uwagę średnie dzienne zużycie płynów przez konsumentów, takie firmy płacą państwu za swoje produkty nawet 25-krotnie mniejszą akcyzę niż producenci papierosów, 6-krotnie mniejszą niż polscy producenci płynów do e-papierosów ze zbiornikami i 5-krotnie mniejszą niż producenci podgrzewaczy tytoniu.
Choć drastyczne obostrzenia związane z pandemią spowodowały zmiany w naszym życiu, to niekoniecznie mogą one być sojusznikiem w walce z paleniem. – Papierosy traktujemy jako sposób radzenia sobie ze stresem. Nasz świat się przebudował, straciliśmy różne narzędzia odprężające, nie możemy podróżować, spotykać się ze znajomymi, normalnie wypoczywać. Tymczasem papieros oferuje szybką frajdę – mówi Piotr Soroczyński.
Widać to po sprzedaży papierosów w Polsce: w ubiegłym roku sprzedano u nas rekordowe 45 mld sztuk papierosów. W tym roku sprzedaż również rośnie. Pomimo pandemii, lockdownu czy 10 proc. podwyżki akcyzy na papierosy z początku roku. Z pewnością jednak pandemia jest tym momentem, który warto wykorzystać w akcjach edukacyjnych.
– Za sprawą koronawirusa bardzo dużo mówi się o chorobach płuc, bo przecież Covid-19 dotyka przede wszystkim nasz układ oddechowy. Musimy wzmocnić przekaz, aby dotarł on do wszystkich. Na przykład w Wielkiej Brytanii od początku epidemii palenie rzuciło około miliona osób – podkreśla prof. Robert Mróz. Dodaje jednak, że sukces możemy odnieść tylko wtedy, gdy zrezygnujemy z podejścia pod hasłem „Wszystko albo nic”.
Są tacy, którzy potrafią rzucić palenie z dnia na dzień, ale zdecydowana większość uzależnionych z nałogu musi wychodzić stopniowo. Jeśli nie zaoferuje się im potencjalnie mniej szkodliwych zamienników, pozwalających na zaspokajanie głodu nikotynowego, to takie osoby nigdy nie zdecydują się na zerwanie z papierosowym nałogiem. Wszyscy paneliści zgodzili się, że chociaż radykalne hasła są nośne medialne, to okazują się w rzeczywistości mało skuteczne.
Pandemia w sposób wyjątkowo gwałtowny zaingerowała w nasze życie. Stało się ono wielkim placem budowy i nie wiemy, jak będzie wyglądało, gdy wrócimy do normalności. Właśnie taki moment jest idealny, aby zmienić nawyki i przyzwyczajenia. Zmniejszenie uzależnienia społeczeństwa od papierosów wymaga konkretnej strategii, której w Polsce wciąż brakuje. Potrzebujemy poradni antynikotynowych czy edukowania palaczy na temat substancji pomagających zastępować papierosy. Potrzebujemy wspierać tych palaczy, w przypadku których systemowe metody leczenia okazują się zawodne.
Chodzi o to, aby zwiększyć grono osób gotowych ograniczyć palenie, lecz potrzebujących do tego konkretnych zachęt, a nie tylko straszenia zgubnymi konsekwencjami nałogu. Wychodzić z niego można różnymi drogami i na różne sposoby. Każdy palacz potrzebuje innego, a te wolniejsze sposoby, choć są na pewno mało spektakularne, często okazują się skuteczniejsze w długiej perspektywie. Samo rzucenie palenia to dopiero połowa sukcesu. Trzeba jeszcze wytrwać w tym, by do niego później już nigdy nie wrócić.
***
W rozmowie udział wzięli:
prof. Filip M. Szymański, kardiolog, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych, kierownik Pracowni Prewencji Chorób Układu Sercowo-Naczyniowego I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Robert Mróz, pulmonolog, kierownik II Kliniki Chorób Płuc i Gruźlicy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.