Od 1 sierpnia Polacy mogą otrzymać od rządu bon turystyczny. Można nim też już płacić. Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który odpowiada za organizację bonów, poinformował na Twitterze w poniedziałek po godz. 11, że Polacy zarejestrowali już 190 tys. bonów o wartości przekraczającej 160 mln zł, a zrealizowali – 3,2 tys. płatności (bony można łączyć i dzielić, więc nie wiadomo, ile to bonów) na kwotę 2,5 mln zł.
System jest stosunkowo prosty i jak na razie nie ma sygnałów o większych problemach z jego działaniem. Ale trudno przewidzieć, czy uratuje branżę turystyczną, która jak prawie żadna inna ucierpiała w wyniku pandemii koronawirusa.
Jak działa bon turystyczny
Bon turystyczny jest przyznawany na każde dziecko do 18. roku życia, podobnie jak świadczenie 500 plus. I też wynosi 500 zł lub 1000 zł w przypadku dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności. Nie ma kryterium dochodowego ani żadnego innego. Bon jest przyznawany na dziecko i dla niego – jednym z wymogów do jego wykorzystania jest to, aby uczestniczyło w wyjeździe. Czyli rodzice nie sfinansują swoich wakacji bez potomstwa. Będą mogli to jednak zrobić rodzice in spe – wystarczy uzyskać prawo do świadczenia 500 plus (czyli urodzić dziecko) do końca 2021 r. Sam bon trzeba wykorzystać do 31 marca 2022 r., choć wyjazd może się odbyć później, o ile zostanie opłacony przed tą datą.
Czytaj także: Turystyczne 500 plus. Komu bon uratuje wakacje?
Bonem można zapłacić za nocleg dowolnego typu – w hotelu, apartamencie lub pensjonacie, pod warunkiem że właściciel tego obiektu działa legalnie i jest zarejestrowany w bazie Polskiej Organizacji Turystycznej (na razie zgłosiło się ponad 7 tys. obiektów, POT szacuje, że docelowo może to być nawet 100 tys.). Nie ma znaczenia kanał rezerwacji (można to zrobić np. przez Booking.com czy inną tego typu platformę). Można też opłacić nim imprezę turystyczną, czyli wyjazd łączący przejazd, nocleg i ewentualnie inne atrakcje, takie jak zorganizowane zwiedzanie.
Świadczenie jest w pełni elektroniczne – osoby uprawnione dostają je w formie elektronicznego voucheru, który następnie należy aktywować na platformie PUE ZUS. Również do wykorzystania w obiekcie turystycznym wystarczy podać kod bonu i potwierdzić go kodem z SMS-a, którego przesyła ZUS w momencie zgłoszenia płatności. Bon można wykorzystać na kilka razy, jeśli wartość noclegu będzie niższa niż wartość bonu lub bonów (można je też bowiem łączyć, jeśli uprawnionych dzieci jest więcej niż jedno), można też go użyć do opłacenia części droższego noclegu.
Budżet programu, który obejmie ok. 6,5 mln dzieci, może sięgnąć 4 mld zł.
Czytaj także: Wakacje nad Bałtykiem. Inne niż zwykle
Jak bon turystyczny nie działa
Poza ograniczeniem do osób z niepełnoletnimi dziećmi bonu nie można wykorzystać na wyjazd zagraniczny. Dotyczy to też imprez turystycznych, które choćby częściowo odbywają się poza krajem – wycieczkę do Krakowa i Wieliczki można sfinansować bonem, ale jeśli program obejmuje też zwiedzanie Pragi, to już nie. Bon obejmuje tylko przejazdy w ramach zorganizowanej imprezy, natomiast za sam pociąg, autokar czy samolot zapłacić nim nie można. Dlatego jednodniowy, zorganizowany prywatnie wyjazd np. na city break do innego miasta nie dostanie wsparcia. Bonu nie można też wymienić na gotówkę.
Ograniczenie do legalnie działających przedsiębiorstw wyklucza wykorzystanie bonu do apartamentów wynajmowanych bez odpowiedniej rejestracji. Co więcej, nie można go wykorzystać także w legalnie działających obiektach, jeśli ich właściciele nie zarejestrują ich w POT. Listę zgłoszonych obiektów warto zatem sprawdzić na stronie organizacji.
Czy pomoże? Turystyka na zakręcie
Pod względem technicznym bon turystyczny działa prosto i raczej bez problemów. Natomiast trudniej ocenić, jak wpłynie na sektor turystyczny.
Branża ta ucierpiała w efekcie pandemii niemal na równi z lotnictwem i znacznie bardziej niż cała gospodarka. Po pierwsze dlatego, że w Polsce od połowy marca do początku maja hotele były po prostu zamknięte (choć na świecie już wcześniej liczba turystów spadała). Ale nawet od maja sektor cierpi ze względu na kryzys gospodarczy, niepewność, wprowadzone ograniczenia związane z bezpieczeństwem epidemicznym i obawy przed podróżowaniem.
Według danych GUS już w marcu liczba turystów w Polsce spadła o 63,3 proc., w kwietniu – o 96,5 proc., a w maju – o 88,1 proc. Urząd szacował w marcu, że utrzymanie ograniczeń przez cały drugi kwartał może kosztować sektor nawet 25,7 mld zł. Ograniczenia co prawda zostały stopniowo zniesione, więc straty nie będą aż tak duże, ale zapewne wciąż mowa o kilkunastu miliardach złotych. Warto dodać, że na całym świecie od stycznia do maja branża turystyczna straciła według szacunków Światowej Organizacji Turystyki 320 mld dol., a międzynarodowy ruch turystyczny spadł o 56 proc. Organizacja szacuje, że w całym 2020 r. międzynarodowa turystyka zmniejszy się o 60–80 proc., krajowej nie analizuje. Taki spadek oznaczałby stratę przekraczającą nawet bilion dolarów.
Czytaj także: Kolonie w cieniu koronawirusa? MEN improwizuje
Dlatego o polskim bonie można mówić jako o pośredniej formie wsparcia nie tyle dla obywateli, ile dla sektora turystycznego. Niegotówkowa forma bonu i jego ograniczone możliwości wykorzystania gwarantują, że środki albo trafią w całości do obiektów noclegowych i biur podróży, albo po prostu pozostaną w budżecie.
Dla branży takie wsparcie jest nieocenione, choć nie rozwiązuje wszystkich problemów. Na pewno najbardziej pomoże małym pensjonatom czy właścicielom apartamentów, którzy mają mniejsze bezpieczeństwo finansowe niż duże hotele. Do tego takie obiekty mogą być atrakcyjne dla mniej zamożnych turystów czy dużych rodzin, dla których płatność bonem jest istotnym wsparciem i może zachęcić do wyjazdu. Zresztą taki sam efekt miało wprowadzenie 500 plus, dzięki któremu krajowa turystyka zaczęła przeżywać boom. Jak wynika z danych GUS, w zeszłym roku Polacy odbyli prawie 60 mln podróży turystycznych krajowych, za granicę tylko 15,3 mln.
Czytaj także: Tęsknimy za wami, drodzy goście. Wirus uderzył w hotelarzy
Choć Polacy stanowią 80 proc. turystów w kraju, to jednak z finansowego względu wciąż są znacznie mniej atrakcyjnymi gośćmi. W zeszłym roku na wyjazdy krajowe wydali 30 mld zł, a osoby z zagranicy, choć było ich czterokrotnie mniej, 37,1 mld zł.
Nie można też wykluczyć, że przez bon wzrosną ceny noclegów – tym bardziej że wielu przedsiębiorców w branży bardzo chce odbić kilkumiesięczne zatrzymanie. Zresztą wakacje nad Bałtykiem od dawna są niewiele, a czasem nawet w ogóle nie są tańsze od zagranicznych wczasów w basenie Morza Śródziemnego.
Na łasce pandemii
Najważniejszym wyzwaniem dla sektora pozostaje nieprzewidywalność. Choć bon i mimo wszystko – na razie – niezbyt głęboki kryzys gospodarczy na pewno wesprą branżę, to dużo większe znaczenie będzie miał rozwój sytuacji epidemicznej. Świetnym przykładem jest Hiszpania, gdzie branża turystyczna jest znacznie większa niż w Polsce. Gdy już wydawało się, że najgorsza faza pandemii minęła, a sektor może ruszyć do odrabiania kilkumiesięcznych strat, ponowny wzrost zachorowań zagroził dalszym planom. Wielka Brytania przywróciła obowiązek kwarantanny dla wracających z Hiszpanii, a Niemcy planują obowiązkowe testy dla wracających z niektórych prowincji. A bez Brytyjczyków i Niemców hiszpańska turystyka szybko się nie podniesie. Dlatego dla polskiej branży turystycznej ważniejsze jest opanowanie pandemii i uniknięcie kolejnych wzrostów zachorowań niż jakikolwiek bon.
Fotoreportaż: Turystyka po zarazie. W 14 dni dookoła domu