Cześć, masz może Blika? – to niewinne pytanie zadawane jest poprzez komunikatory internetowe. I jeśli wysyła je osoba należąca do znajomych, nie wypada zwlekać z odpowiedzią. Jeśli będzie twierdząca, zaraz pojawi się prośba o pożyczenie kilkuset czy tysiąca złotych na pilne wydatki. Wystarczy tylko wygenerować w swojej aplikacji bankowej sześciocyfrowy kod Blika, przesłać go znajomemu, a potem zatwierdzić transakcję na własnym smartfonie. Najczęściej pieniądze zostaną zaraz wypłacone z bankomatu stojącego gdzieś na uboczu i znikną bezpowrotnie, bo o pomoc wcale nie prosił znajomy, tylko oszust, który włamał się na konto naszego przyjaciela w serwisie społecznościowym, najczęściej Facebooku. Podobne prośby o „pożyczkę” wysłał do wszystkich, których znalazł na liście znajomych. Im jest ich więcej, tym większa szansa, że znajdzie się wśród nich ktoś wystarczająco naiwny. Rosnącą popularność tej metody wyłudzania pieniędzy łatwo wytłumaczyć.
System płatności Blik, polska alternatywa dla kart płatniczych, jest coraz powszechniej wykorzystywany. Według najnowszych danych ma już 4,5 mln aktywnych użytkowników, dostępny jest dla klientów większości dużych banków i idealnie nadaje się właśnie do szybkich przelewów między znajomymi. Co prawda zgodnie z regulaminem nie wolno kodu Blik komukolwiek podawać, ale mało kto o tym pamięta. Szanse na odzyskanie straconych w ten sposób pieniędzy są praktycznie zerowe. Banki odrzucają reklamacje i wskazują, że ofiary tak naprawdę same dobrowolnie udostępniły środki przestępcom. Problem musi być coraz poważniejszy, skoro np. Getin Bank niedawno poinformował, że obniża z 5 tys. do 2,5 tys. zł maksymalną kwotę, jaką przy użyciu jednego kodu można wypłacić z bankomatu.
Skimming rośnie
Przed oszustwami na Blika coraz częściej ostrzega policja, która w maju w województwie lubuskim rozbiła zorganizowaną grupę przestępczą kradnącą w ten sposób pieniądze.