Rynek

Setki miliardów dziury w budżecie? Państwo nie wie, ile wydaje

Mateusz Morawiecki i Tadeusz Kościński podczas posiedzenia rządu w grudniu 2019 r. Mateusz Morawiecki i Tadeusz Kościński podczas posiedzenia rządu w grudniu 2019 r. Adam Chełstowki / Forum
Minister finansów Tadeusz Kościński ujawnił, że tegoroczny deficyt może wynieść 100 mld zł. Tymczasem eksperci szacują, że wydatki państwa są dwa, a nawet dwa i pół razy wyższe.

Rząd je ukrywa, stosując różne tricki, żeby formalnie nie łamać konstytucji, która pozwala zadłużyć państwo tylko do równowartości 60 proc. rocznego PKB.

Czytaj też: Wrzutki i zmyłki. Poczta odzyska pieniądze, pacjenci stracą

Budżet teoretycznie zrównoważony

Sytuacja jest dziwaczna, ponieważ w drugiej połowie roku nie wiemy, jak naprawdę wyglądają finanse państwa. Niby obowiązuje ustawa budżetowa na 2020 r., ale była fikcją już w momencie jej uchwalania – przewidywała bowiem, że wydatki i wpływy budżetu państwa będą identyczne. Budżet zrównoważony dobrze się sprzedawał w kampanii wyborczej.

Już wtedy, mimo że koronawirus jeszcze nie zaatakował, wiadomo było, że to nieprawda, a rząd stosuje różnego rodzaju kreatywną księgowość, żeby zamazać prawdziwy obraz sytuacji. O żadnym zrównoważeniu mowy nie ma. Teraz też się rząd nie spieszy, żeby ustawę budżetową, kompletnie nieodpowiadającą rzeczywistości, znowelizować. Politycy jak najdłużej nie chcą informować obywateli o prawdziwym stanie finansów państwa.

Czytaj też: Tarcze powoli się kończą, pandemia trwa

Kolejna dziura w ZUS: jeszcze 100 mld

Tymczasem jest on dramatyczny. Pandemia spowodowała konieczność ratowania całych branż, które nie ze swojej winy znalazły się w katastrofalnej sytuacji, przestały zarabiać jakiekolwiek pieniądze. Uchwalano więc kolejne tarcze antykryzysowe, a każda z nich oznaczała wielkie wydatki. Były dla ratowania pracowników i gospodarki konieczne, ale to nie znaczy, że nie trzeba ich dokładnie policzyć. Zamiast tego słyszeliśmy: „a co, nie stać nas?”.

Politycy bowiem liczyć nie chcą i – jak mówią ekonomiści – wypychają wydatki państwa poza budżet. Po prostu nie zapisują ich w budżecie. Tak jakby te pieniądze nie zostały wydane. A przecież wydawano je przy okazji uchwalania kolejnych tarcz. I tak rosnąca dziura w ZUS (a dokładnie w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłaca się emerytury i renty, a także w Funduszu Pracy) jest pokrywana przez państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego. Z powodu rezygnacji ZUS z kilkumiesięcznych składek od pracodawców zapisanych w pierwszych tarczach do FUS nie wpłynęło sporo pieniędzy, a jego wydatki wzrosły. Państwo udaje, że to nie jego pieniądze, i nie zapisuje tych pozycji w budżecie. Chodzi zaś o, bagatela, sumę ok. 100 mld zł, a może nawet więcej.

Czytaj też: Spadek zatrudnienia? Jeszcze nie ma powodu do paniki

PFR rozdał kolejne 100 mld

Z kolei tzw. tarcza 4.0 to następne co najmniej 100 mld zł, które rozdzielał między potrzebujących Polski Fundusz Rozwoju. Tej pozycji także w wydatkach budżetu nie znajdziemy. Państwo nie mówi obywatelom, ile naprawdę wydało, unika przejrzystości. Również po to, by przykryć własną nieudolność, czyli wydatki takie jak zakupy trefnych maseczek i respiratorów czy koszty poniesione przez Pocztę Polską w związku z wyborami korespondencyjnymi, które nie doszły do skutku.

Jednak głównym celem zamazywania prawdziwego stanu finansów publicznych jest strach rządu, który – jak wszystko na to wskazuje – po raz kolejny złamał konstytucję, ale nieudolnie próbuje ten fakt ukryć. To w konstytucji bowiem zapisane jest, że dług budżetu państwa nie może przekroczyć 60 proc. PKB. PiS nie ma większości konstytucyjnej, żeby ten zapis zmienić, więc stosuje kreatywną księgowość.

Czytaj też: Spóźniona tarcza 4.0. Co się zmieni?

Dwa obrazy rzeczywistości

Natomiast metodą kolejnej „wrzutki”, tym razem do ustawy o delegowaniu pracowników, „wypycha” kolejne wielkie wydatki poza budżet. Nie będą do niego wliczane wydatki inwestycyjne (a więc m.in. dziesiątki miliardów złotych na budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego). Czyli mamy sytuację, w której ustawa budżetowa, nawet po nowelizacji, nie będzie odzwierciedlała prawdy o wpływach i wydatkach państwa. Nie dowiemy się, jak naprawdę wielka jest dziura nie tylko w sektorze finansów publicznych, ale nawet tylko w budżecie.

Mamy więc dwa różne obrazy tej samej rzeczywistości. Deficyt sektora finansów publicznych, liczony według metodologii unijnej, wyniesie w tym roku ok. 8 proc. PKB. Ale liczony po naszemu – tylko 4,5 proc. PKB. Najwyraźniej zasada, że „ciemny lud to kupi”, nie traci na aktualności.

Czytaj też: Tarcza 3.0 nie dla najsłabszych

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną