Teorie spiskowe o rządzie światowym najczęściej skupiają się na lepiej znanych od niej korporacjach jak Citigroup, JP Morgan Chase czy Exxon Mobile, Shell, McDonald’s i Nestle. A przecież BlackRock jest lub był największym udziałowcem we wszystkich tych firmach. To dziś drugi lub trzeci największy inwestor w Microsofcie, Apple’u, Amazonie i Procter&Gamble. Ma udziały niemal we wszystkich kluczowych spółkach notowanych na światowych giełdach. W branży nazywany jest – trochę przesadnie – „firmą, która posiada świat”. Co więcej, inwestowanie nie jest najważniejszym polem działalności BlackRock.
Według kwietniowego raportu firma zarządza obecnie cudzymi aktywami o łącznej wartości 6,47 bln (12 zer) dol., sześciokrotnie wyższej niż przed dekadą. Pod tym względem jest również największa na świecie. BlackRock doradza licznym rządom, m.in. amerykańskiemu, kanadyjskiemu, izraelskiemu, a także Komisji Europejskiej. Jest wreszcie właścicielem największej na świecie platformy informatycznej do oceny wartości aktywów. Teoria spiskowa pisze się więc sama.
Zaufanie bez granic
Ostatnio wydatnie pomaga w tym Rezerwa Federalna (Fed), czyli bank centralny USA. Od marca prowadzi akcję ratunkową sponiewieranej przez pandemię amerykańskiej gospodarki. Wspiera firmy i samorządy, głównie obniżając koszty pożyczanego przez nie pieniądza. Pośrednio, poprzez wtłaczanie do ogólnego obrotu kolejnych nowo stworzonych dolarów, i bezpośrednio, skupując od zagrożonych korporacji ich obligacje. Fed nie robi jednak tego sam, bo brakuje mu ekspertyz – amerykański rynek obligacji korporacyjnych to warta ponad trylion dolarów dżungla, w której roi się od toksycznych pułapek. Dlatego wynajął ekspertów.
To właśnie za poradą BlackRock Fed zdecydował się na największy w historii program skupu tych obligacji oraz innych instrumentów finansowych.