Sejm przyjął ustawę o Polskim Bonie Turystycznym, a prezydent Andrzej Duda złożył na niej swój podpis. Bon ma służyć wsparciu polskich rodzin w sytuacji osłabienia gospodarki przez pandemię. Będzie mieć formę elektroniczną i ma zachować ważność do końca marca 2022 r. Przeznaczony będzie dla rodzin z co najmniej jednym dzieckiem oraz rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Jak w przypadku programu 500 plus bez znaczenia jest poziom dochodów. Wartość to jednorazowo 500 zł na każde dziecko do 18 r.ż. oraz jedno dodatkowe świadczenie w formie uzupełnienia bonu, w wysokości 500 zł dla dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności. Za pomocą bonu będzie można opłacić usługi hotelarskie lub imprezy turystyczne realizowane przez przedsiębiorcę turystycznego lub organizację pożytku publicznego na terenie kraju, m.in. pobyt w hotelu, pensjonacie, gospodarstwie agroturystycznym czy na kolonii lub obozie harcerskim, sportowym lub rekreacyjnym. Prawo do dopłaty do wakacji lub ferii zimowych uzyska prawie 2,4 mln rodzin. W sumie z programu będzie mogło skorzystać ponad 6 mln dzieci.
Czytaj także: Kolonie w cieniu koronawirusa? MEN improwizuje
Bon turystyczny – ratunek w kryzysie?
Polski bon turystyczny to pomysł, który narodził się pierwotnie w Polskiej Organizacji Turystycznej i był elementem negocjacji prowadzonych w ramach grupy kryzysowej z przedstawicielami resortu rozwoju. Chodziło o stworzenie mechanizmu ratującego polską branżę turystyczną, w skład której wchodzi wiele podbranż – hotele, organizatorzy imprez turystycznych krajowych, biura turystyki zagranicznej, firmy transportowe itd. Pierwotny plan zakładał bon 1000-złotowy, który mieli dostać nie tylko rodzice małoletnich dzieci, ale wszyscy, choć były wątpliwości, czy należy przyjąć kryteria dochodowe, czy też nie. Za przyjęciem kryterium przemawiały względy sprawiedliwości społecznej oraz ograniczenia budżetowe, za nieprzyjmowaniem – kwestie praktyczne. Branża turystyczna optowała za tym drugim rozwiązaniem, bo w polskich warunkach rodziny gorzej sytuowane rzadko wyjeżdżają na wakacje, więc było ryzyko, że niewiele osób by z tego dofinansowania w praktyce skorzystało.
Czytaj także: Tęsknimy za wami, drodzy goście. Wirus uderzył w hotelarzy
Czy branża turystyczna dotrwa pomocy
Ostatecznie stanęło na „turystycznym 500 plus”, ale tylko dla dzieci, niezależnie od zamożności rodziców. Odrzucono pomysł Senatu, który chciał, by do grupy beneficjentów dopisać też emerytów i rencistów. Branża turystyczna boleje, bo choć teoretycznie program ma wesprzeć także ją, to skorzysta na niej niewielu przedsiębiorców. Z wielu powodów. Pierwszy jest taki, że program wejdzie w życie w sierpniu, kiedy to z tegorocznych wakacji szkolnych zostanie już tylko miesiąc. Niewielu rodziców pod wpływem wieści o bonie turystycznym zorganizuje dzieciom tegoroczny wyjazd, choć wcześniej tego nie zrobiło, a z zimowego wypoczynku korzysta w Polsce niewiele rodzin. Wprawdzie z bonu można korzystać także w przyszłym roku, wielu przedsiębiorców turystycznych może tego jednak nie doczekać.
Czytaj także: Grecja szykuje się do wakacji. Tylko czy turyści dopiszą?
Bon turystyczny – nie wszystkich na niego stać
Po drugie, choć twórcy bonu mówią o 6 mln dzieci objętych programem, to realnie szanse wykorzystać go ma ich dużo mniej. Wyjazd wakacyjny to koszty wyższe niż 500 zł, więc trzeba zainwestować własne pieniądze, a na dodatek nie do końca wiadomo, jakie usługi będą objęte bonem. W sumie wszystko to przypomina sytuację z uruchomionym właśnie programem dopłat do zakupu samochodu elektrycznego. Teoretycznie można otrzymać nawet kilkanaście tysięcy złotych dopłaty, ale jakoś nikt specjalnie się nie garnie. Bo wcześniej trzeba wydać z własnej kieszeni ok. 100 tys., a na to mało kogo stać.