Po wielomiesięcznych zabiegach Orlenu Komisja Europejska wydała zgodę na przejęcie Grupy Lotos. Przejęta już została gdańska Energa, w kolejce czeka jeszcze PGNiG. No i oczywiście Ruch. Orlen realizuje dawne marzenie byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza, by ze wszystkich państwowych firm stworzyć jeden wielki holding. Taki polski czebol, który ruszy na podbój świata. O ile po pierwszych krokach nie runie jak długi.
Orlen podbije świat? To tak nie działa
W kinowej wersji „Czterdziestolatka” jest taka scena, gdy jeden z robotników na budowie wymyśla sugestywny tekst, który inżynier Karwowski miał wygłosić w telewizyjnym show: „Gdyby z gumowców, które utopiliśmy w błocie na tej budowie zrobić oponę, to byłaby taka wielka, że nawet Amerykanie nie dorobiliby do niej samochodu”. Mam dziś podobne wrażenie, gdy słyszę, że jeśli pozbieramy wszystkie państwowe firmy i zrobimy z nich Wielki Orlen, to podbijemy nim świat. Tyle że to tak nie działa. Zgoda na przejęcie Lotosu przez Orlen, owszem, jest sukcesem, ale prezesa Obajtka.
O takim scenariuszu marzyli wszyscy jego poprzednicy: żeby przejąć Lotos, który dla płockiego koncernu był zawsze zawadą. Zwłaszcza gdy rządził nim Paweł Olechnowicz, który kiedyś skonsolidował grupę państwowych firm sektora naftowego łączących je z Rafinerią Gdańską. Tak powstała Grupa Lotos. A potem dość sprytnie ogrywał płockiego giganta. To tworzyło jakąś namiastkę konkurencji, a konkurencji szefowie Orlenu nie znosili. Dziś teoretycznie mają szansę na zabetonowanie rynku i przywrócenie peerelowskiego Polskiego Monopolu Naftowego. Takie było marzenie i taki wniosek Orlen złożył w Brukseli. Komisja Europejska dała zgodę, dopiero gdy Orlen zaproponował kompromisowe warunki, które mają ograniczyć monopolizację rynku.
Konkurencja i tak będzie
I tak Orlen zobowiązał się do:
„• zbycia 30 proc. udziałów w rafinerii Lotos wraz z towarzyszącym dużym pakietem praw zarządczych, co da nabywcy prawo do blisko połowy produkcji rafinerii w zakresie ropy naftowej i benzyny, a jednocześnie zapewni dostęp do istotnej infrastruktury magazynowania i infrastruktury logistycznej;
• zbycia dziewięciu składów paliw na rzecz niezależnego operatora logistyki oraz budowy nowego terminalu importowego paliwa do silników odrzutowych w Szczecinie, który – po ukończeniu budowy – zostałby przekazany temu operatorowi;
• uwolnienia większości mocy zarezerwowanych przez Lotos w niezależnych magazynach, w tym pojemności zarezerwowanej na największym w Polsce terminalu przywozu paliwa drogą morską;
• zbycia 389 stacji detalicznych w Polsce, stanowiących około 80 proc. sieci Lotos, oraz zaopatrywanie tych stacji w paliwa silnikowe;
• sprzedaży wynoszącego 50 proc. udziału Lotosu w spółce joint venture zajmującej się obrotem paliwem do silników odrzutowych, którą posiada on razem z BP, dalsze prowadzenie dostaw dla tej spółki oraz udzielenie tej spółce dostępu do magazynów w dwóch portach lotniczych w Polsce;
• udostępnienia konkurentom w Czechach rocznie do 80 tys. ton paliwa do silników odrzutowych w drodze otwartej procedury przetargowej;
• zbycia dwóch zakładów produkcyjnych bitumu w Polsce oraz dostarczenie nabywcy rocznie do 500 tys. ton bitumu/pozostałości ciężkich”.
Oznacza to, że Wielki Orlen musi zaakceptować, że na jego rynku pojawi się inna niż Lotos konkurencja. Nie wiadomo, co to może dla niego oznaczać.
„Wielki Orlen” – brzmi podniecająco
Pomysł łączenia obu firm ma już blisko 20-letnią historię. Ma też zarówno entuzjastów, jak i przeciwników. Entuzjaści przekonują, że wielka firma będzie mogła uzyskiwać lepsze warunki zakupu ropy i podbijać rynki zagraniczne, przeciwnicy zwracają uwagę, że to budowanie kolosa na glinianych nogach. Bo dziś liczy się rynek, a nie rafinerie, tych bowiem jest w Europie za dużo. Entuzjaści mają zawsze w takich sytuacjach słowo klucz: synergia, choć nie do końca wiadomo, jak duże synergie pomiędzy Płockiem a Gdańskiem da się wykrzesać. Jeszcze mniejsze będą w przypadku połączenia Wielkiego Orlenu z PGNiG. Oczywiście „wielki koncern multienergetyczny” to brzmi podniecająco, ale zapewne najbardziej dla Daniela Obajtka, który stanie się jeszcze ważniejszą postacią w polskiej państwowej gospodarce i polityce. Tylko że w modelu scentralizowanej gospodarki państwowej będzie otrzymywał polityczne zadania i niewykluczone, że za chwilę usłyszy: zbuduj elektrownię jądrową. Albo przejmij Polską Grupę Górniczą. I co wtedy?
Czytaj także: Daniel wszystko mogę Obajtek – zawrotna kariera nowego prezesa Orlenu