Nauczyliśmy się w ostatnich miesiącach, że niemal wszystko można kupić, nie wychodząc z domu. Ale nie samochód. Trzeba przecież obejrzeć, porównać, zajrzeć pod maskę i do bagażnika, posiedzieć w fotelu kierowcy, by sprawdzić, czy wygodny, trzasnąć kilka razy drzwiami. Nie zaszkodzi też odbyć jazdę próbną. I potargować się, bo może uda się uzyskać jakiś upust, przekonując, że u innego dealera już nam taki oferowali. Jak to wszystko zrobić, siedząc na domowej kanapie z laptopem w ręku?
Kiedy jednak pandemia uwięziła w domach miliony ludzi na całym świecie, zezwalając na wychodzenie tylko w wyjątkowych przypadkach, wiele rzeczy wcześniej trudnych do wyobrażenia stało się możliwe. Także zdalny handel autami. Koncerny motoryzacyjne jeden po drugim przestawiały swoje sieci handlowe na nowe tory kontaktów z klientami. Ford uruchomił usługę Salon On-line, Volkswagen e-Home, Toyota Internetowy salon, FCA (Fiat Chrysler Automobiles) Wirtualnego Dealera.
I tak, po kolei, większość marek przeszła do nowego świata. Auta można wstępnie wybierać i konfigurować w serwisach internetowych, zaś szczegóły omawiać z doradcą podczas wideokonferencji. Można nawet auta w salonie zdalnie oglądać. Doradca z kamerką przeprowadzi transmisję wideo, zaglądając do miejsc interesujących klienta, wszystko przy okazji objaśniając. – Kiedy szczegóły są uzgodnione, kurier dostarcza umowę do domu klienta do podpisu. Klient zdalnie reguluje rachunek, a potem samochód na lorze przywożony jest pod wskazany adres – wyjaśnia Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland. Oczywiście wszystko odbywa się zgodnie z pandemicznymi standardami higienicznymi. – Dezynfekcja specjalistycznymi środkami obejmuje wnętrze pojazdu oraz niektóre części karoserii – np. ramy drzwi, krawędzie dachu, korek wlewu paliwa czy wentyle.