W najbardziej uprzemysłowionych rejonach świata poprawa jakości powietrza dostrzegalna jest nawet z kosmosu. W pierwszym kwartale tego roku Międzynarodowa Agencja Energii odnotowała na świecie o 5 proc. niższą emisję CO2 niż w tym samym okresie zeszłego roku, a prognozy na cały 2020 r. przewidują 8-proc. spadek. To z pozoru niewiele, ale dla klimatu ulga bezcenna, bo przełoży się na 2,8 mld ton gazu cieplarnianego, który nie trafi do atmosfery. Będzie to powrót do poziomu sprzed 10 lat. Takiej radykalnej poprawy jeszcze nigdy nie odnotowano. W 2009 r., kiedy gospodarka światowa odczuwała skutki kryzysu finansowego, emisja CO2 zmalała zaledwie o 0,4 mld ton.
Oczywiście ta korzystna zmiana to efekt niekorzystnych zdarzeń związanych z zamrożeniem gospodarek niemal całego świata. Stanęło wiele fabryk, zamarł ruch na drogach, samoloty zostały na ziemi. O 30 proc. spadł przerób ropy naftowej, zmalała też produkcja energii elektrycznej, najbardziej w elektrowniach korzystających z paliw kopalnych, bo te ze względów oszczędnościowych wyłączane są w pierwszej kolejności.
Jednak nikt nie ma złudzeń. Wraz z powrotem do normalności wrócimy do zanieczyszczonego powietrza. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO), komentując wpływ epidemii COVID-19 na jakość powietrza, podkreśla, że jego zanieczyszczenie każdego roku zabija około 7 mln ludzi i odpowiada za jedną trzecią wszystkich zgonów z powodu udaru mózgu, raka płuc i chorób serca. Ponad 90 proc. światowej populacji żyje w miejscach, w których nie są przestrzegane wytyczne WHO dotyczące jakości powietrza. W większości przypadków jest to efekt spalania paliw kopalnych. Dlatego apeluje, by nie wracać do tego, co było.
Kopciuch polski
Także w Polsce oddychamy ostatnio nieco czystszym powietrzem. Zmalały emisje szkodzące naszym płucom. Dlatego rzadziej pojawiały się alarmy smogowe świadczące o przekraczaniu dopuszczalnych norm. W marcu w Warszawie notowano aż sześciokrotnie niższe stężenie tlenków azotu w powietrzu, niż ma to miejsce normalnie. Podobnie było w innych miastach.
Tlenki azotu są szczególnie groźnymi dla zdrowia składnikami smogu pochodzącymi ze spalin samochodowych. Z europejskich badań prowadzonych w szczycie pandemii wynika, że w Polsce stężenie dwutlenku azotu zmalało o 21 proc., a pyłu zawieszonego PM10 o 17 proc.
Dlaczego mimo to w niektórych miastach w tym czasie pojawiały się problemy z obniżoną jakością powietrza? Bo największym polskim sprawcą smogu nie są, jak na Zachodzie, samochody, ale domowe ogrzewanie. A ponieważ wszyscy siedzieliśmy w domach i wczesnowiosenna aura wymagała dogrzewania mieszkań, więc kominy dymiły na potęgę.
To podstawowe źródło niskiej emisji w Polsce. Tak nazywa się wszystkie instalacje działające poniżej 40 m, z których zanieczyszczenia trafiają do atmosfery. Bo o ile energię elektryczną zapewniają nam zawodowe elektrownie wyposażone w wysokie kominy i elektrofiltry, o tyle aż 70 proc. energii cieplnej zapewniamy sobie w domach sami, przy użyciu indywidualnych instalacji grzewczych. Jedynie 30 proc. Polaków mieszka w mieszkaniach podłączonych do systemów ciepłowniczych.
Ogrzewając się, korzystamy niemal wyłącznie z węgla. Gaz, prąd, olej opałowy to zupełny margines. Aż 87 proc. węgla zużywanego w gospodarstwach domowych w całej Europie spalane jest właśnie u nas. Efekt? „Polska ma zimą najgorszą w Unii Europejskiej jakość powietrza powodowaną spalaniem paliw stałych w domowych instalacjach. 30 mld euro wynoszą roczne koszty zdrowotne społeczeństwa będące skutkiem smogu w Polsce” – stwierdzają autorzy najnowszego raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Czas na ciepłownictwo”.
Węgiel na węgiel
Podstawowym źródłem ciepła w polskim domu jest kopciuch, czyli piec węglowy, zwykle wysłużony, niespełniający żadnych norm, nieefektywnie spalający węgiel i potwornie kopcący. Jeśli jeszcze do paleniska trafi najgorszy gatunkowo węgiel, a przy okazji i śmieci, to lokatorzy i ich sąsiedzi toną w śmiercionośnych oparach. Efekt tego jest taki, że Polska ma najwyższe stężenie w powietrzu benzo(a)pirenu, wyjątkowo rakotwórczego składnika smogu.
Polacy w ciągu roku spalają w domach kilkanaście milionów ton węgla. Wśród paliw jeszcze niedawno spory udział miały muły i flotokoncentraty, czyli tanie, skrajnie zanieczyszczone kopalniane odpady, a także węgiel brunatny. Po długich targach, w trakcie których górnicy rozdzierali z rozpaczy szaty, zakazano niedawno sprzedaży mułów i flotokoncentratów, ale węgiel brunatny wciąż można kupić. Natomiast za miesiąc wchodzi zakaz sprzedaży do domowego użytku miałów węglowych.
Zakaz sprzedaży kopciuchów obowiązuje od 2018 r. Nowe piece muszą dziś spełniać najnowsze normy emisyjne klasy 5 lub ecodesign. Problem jest tylko taki, że nikt nie wie, ile jest jeszcze kopciuchów w polskich domach. Zapewne wiele milionów, zważywszy że rocznie oficjalnie sprzedawanych jest 200–250 tys. pieców węglowych. Nie ma nawet skutecznego sposobu, by wyegzekwować zakaz sprzedaży pieców najstarszego typu.
Producenci zaczęli zabawę w kotka i myszkę, zmieniając nazwy urządzeń (np. podgrzewacz wody użytkowej), działa szara strefa, kwitnie handel używanymi urządzeniami. Do walki z tym zjawiskiem Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zaprzągł nawet sztuczną inteligencję, która cały czas monitoruje internet w poszukiwaniu ofert pieców niespełniających norm. Inspekcja Handlowa potem usiłuje ścigać i karać takich sprzedawców.
Ponieważ rząd długo nie kwapił się ze skuteczną walką z kopciuchami, wzięły się za to samorządy. W kolejnych regionach kraju podejmowane są uchwały antysmogowe wyznaczające nie tylko kres użytkowania kopciuchów, ale nawet – jak w Krakowie – zakazujące palenia w domowych piecach węglem i drewnem. Tym samym tropem iść zamierzają małe miasta i wielkie aglomeracje. Uchwały w tej sprawie podjęły m.in. Rabka-Zdrój i Tarnów. W Warszawie w lutym wprowadzenie zakazu palenia węglem od 2024 r. zapowiedział prezydent Trzaskowski. Podobny zakaz Wrocław chce wprowadzić od 2028 r.
Działacze ruchów antysmogowych podchodzą do tych deklaracji z rezerwą, bo władze miast z jednej strony deklarują antykopciuchowe restrykcje, ale same bardzo niechętnie rezygnują z tego typu źródeł ciepła w miejskich lokalach. Przykładem Warszawa, której władze prowadzą kampanię namawiającą do wymiany pieców, prezydent Trzaskowski chwali działaczy antysmogowych, a tymczasem w miejskich lokalach jest wciąż jeszcze ponad 1,5 tys. starych węglowych urządzeń, a ich liczba bardzo powoli maleje. Mało tego – w niektórych dzielnicach nawet rośnie, więc wygląda na to, że część pieców z jednych lokali przerzucana jest do innych.
Zdrowy, bo polski
Nie lepiej wygląda program dotacji dla osób wymieniających stare kopciuchy na mniej emisyjne źródła ciepła w ramach rządowego programu Czyste Powietrze. Zakłada on wymianę 3 mln kopciuchów. Działacze antysmogowi alarmują, że tempo jest tak powolne, że realizacja celu zajmie kilkadziesiąt lat. Wprawdzie ze strony ministra klimatu Michała Kurtyki padły zapowiedzi przyspieszenia akcji i uproszczenia procedur, ale teraz pojawiła się obawa, czy pandemia nie wywróci całego programu.
– Dziś, gdy skutki COVID-19 zaczynają odczuwać samorządy i mieszkańcy, walka ze smogiem i odchodzenie od węgla w indywidualnym ogrzewaniu mogą zostać zahamowane. Pojawią się zapewne głosy, że nie stać nas na energetyczną transformację, więc trzeba wrócić do starych, sprawdzonych węglowych rozwiązań – przewiduje dr Leszek Juchniewicz, przewodniczący rady programowej Konferencji EuroPOWER, były prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Dystrybutorzy węgla, żyjący z zaopatrywania indywidualnych odbiorców w to paliwo, z lękiem jednak obserwują antywęglowe nastroje. Obawiają się, że pandemia nie sprawi, że wrócą dawne dobre czasy, ale przeciwnie, mogą przyspieszyć zmiany. Dlatego kiedy na stronie jednego z antysmogowych ruchów ukazał się wywiad z prof. Piotrem Kleczowskim z AGH, w którym naukowiec stwierdził, iż smog może nasilać ryzyko zachorowania na COVID-19, choć na razie jeszcze nie wiadomo, w jak poważnym stopniu, Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla zareagowała ostrą polemiką, twierdząc, że wszystkie dowody są wyssane z palca.
Sprzedawcy węgla prowadzą akcję „nie dla smogu, tak dla węgla”. Uważają, że polski węgiel żadnych szkód Polakom spowodować nie może. Jeśli już, to węgiel rosyjski, w ciepłownictwie i ogrzewaniu domów wyjątkowo często stosowany. Z kolei ciepłownicy upomnieli się niedawno o prawo do importu, twierdząc, że polski węgiel jest dla nich za drogi.
Ciepło zaniedbane
– Odejście od węgla w indywidualnym ogrzewaniu jest nie tylko możliwe, ale także konieczne. Im szybciej zastąpimy węgiel w gospodarstwach domowych czystymi źródłami ciepła, tym lepiej. Trzeba liczyć się z tym, że zajmie to około 10 lat. Bez zdecydowanych decyzji Polska będzie dusiła się smogiem przez następne kilkadziesiąt lat. Dlatego wymiana pieców na nowe węglowe nie ma żadnego sensu, zwłaszcza że węgiel w coraz większych ilościach trzeba importować – twierdzi dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. – Zaopatrzenie w ciepło to najbardziej zaniedbany obszar polskiej energetyki, brakuje nam strategii, a systemy indywidualnego ogrzewania wymagają najpilniejszej transformacji – dodaje.
Forum realizuje program LeadAir – wspierania samorządów w działaniach na rzecz czystego powietrza. Opracowało też antysmogową mapę drogową dla Żywca. Perła Beskidów znalazła się kilka lat temu na światowej czarnej liście WHO miast, w których powietrze jest najbardziej zanieczyszczone. Na liście pośród 55 miejsc w UE aż 34 były polskimi miastami. Od tego czasu Żywiec prowadzi walkę o czyste powietrze, a badania i analizy ekspertów Forum Energii były dla jego włodarzy drogowskazem. Eksperci namawiają władze miasta, by w pierwszej kolejności prowadziły termomodernizację budynków, bo ich efektywne ocieplenie zredukuje zapotrzebowanie na ciepło.
Polski problem ze smogiem wynika między innymi z niskiej jakości budynków, z których ciepło ulatuje wszystkimi możliwymi drogami. Wymagają dużo większej energii, by je dogrzać, a ponieważ budynki w najgorszym stanie ogrzewane są najbardziej emisyjnymi piecami i opalane najgorszym paliwem, nic dziwnego, że się dusimy. Drugim krokiem ma być podłączenie domów do działającego w Żywcu systemu ciepłowniczego. Ciepło systemowe jest dużo czystszą alternatywą i sposobem walki ze smogiem.
Problem jest tylko jeden: cena. A im mniejsze miasto, tym jest drożej. Dlatego osoby korzystające z dotacji Czyste Powietrze często wolą zamienić jeden piec węglowy na drugi, a nie decydować się na przyłączenie do sieci ciepłowniczej. – Trudno porównywać koszt ciepła systemowego z tymi, które ponosi użytkownik domowego pieca na węgiel, którego nie interesują koszty środowiskowe, jakie powoduje, ani też emisja CO2, za którą nie musi płacić. Ciepłownictwo systemowe jest w dużo gorszej sytuacji: z jednej strony polityka regulacyjna oparta na minimalizacji cen, a z drugiej ciągły wzrost kosztów i wymagań związanych z polityką energetyczno-klimatyczną. Stoimy obecnie przed pilną koniecznością transformacji ciepłownictwa, mając jednocześnie bardzo mocno ograniczone możliwości ekonomiczne – wyjaśnia Bogusław Regulski, wiceprezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Część kosztów tej transformacji gotowa jest finansować Unia Europejska, ale pod warunkiem że ciepłownicy porzucą węgiel, który dziś stanowi w tej branży wciąż jeszcze monokulturę.
Żywiec stoi więc przed trudnym wyborem. Być może wsparciem będzie miejscowy browar, który przechodzi na odnawialne źródła energii. W Żywcu trwa rozbudowa i modernizacja zakładowej ciepłowni na zasilaną biomasą. Okazało się, że istnieje możliwość zaopatrywania przy okazji części miasta w zielone ciepło.
Tego typu współpraca jest możliwa także w innych miastach, w których działają zakłady przemysłowe. Przemysł szybciej zorientował się, że transformacja energetyczna jest nie tylko opłacalna, ale i konieczna. Bo jeśli za chwilę pojawi się w UE podatek węglowy i będzie trzeba wykazywać ślad węglowy każdego produktu, warto zawczasu zatroszczyć się o zieloną energię. Dlatego kolejne firmy działające w Polsce ogłaszają przejście na ogrzewanie i zasilanie z zielonych źródeł. Nie tylko Grupa Żywiec, ale także Kompania Piwowarska oraz Carlsberg Okocim. IKEA deklaruje, że jest już w Polsce samowystarczalna energetycznie – sama produkuje tyle energii, ile zużywa. Mercedes swoją fabrykę w Jaworze na Dolnym Śląsku będzie ogrzewał i zasilał, korzystając z biomasy i pobliskiej elektrowni wiatrowej.
* * *
W 2015 r. 193 państwa członkowskie ONZ jednogłośnie przyjęły rezolucję „Przekształcamy nasz świat: Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030” zawierającą 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju. W tym Cel 13.: „Podjąć pilne działania w celu przeciwdziałania zmianom klimatu i ich skutkom”. Jak widać, sporo nam jeszcze zostało do zrobienia.
***
Biznes powinien chronić klimat
Dynamika zmian klimatycznych, które zagrażają życiu na planecie, jest ogromna, dlatego konieczne są szybkie i zdecydowane działania. Świat biznesu ma wyjątkowo ważną rolę w procesie przeciwdziałania zmianom klimatu. Instytucje finansowe muszą rozwijać oferty proekologicznych produktów i usług oraz skrupulatnie oceniać finansowane projekty pod kątem ich wpływu na środowisko naturalne i lokalne społeczności.
Bank BNP Paribas ogranicza swój udział w branżach powszechnie uznanych za szkodliwe i niezgodne z założeniami zrównoważonego rozwoju. To świadoma decyzja biznesowa, umocowana w Strategii CSR i Zrównoważonego Rozwoju, będącej częścią strategii biznesowej Banku. Nieuwzględnianie kwestii środowiskowych w decyzjach biznesowych jest nie tylko wątpliwe etycznie, ale długoterminowo także nieopłacalne.
Grupa BNP Paribas od wielu lat wspiera transformację energetyczną gospodarki światowej na wielu poziomach – od finansowania przydomowej fotowoltaiki aż po rezygnację ze współpracy z producentami energii, którzy wciąż trwają przy węglu. Od 2015 r. Bank BNP Paribas wychodzi z finansowania sektora energetyki węglowej i nie podejmuje współpracy z grupami energetycznymi, które opierają się na tym surowcu.
Warto wspomnieć także, że w 2018 r. Bank powołał Biuro ds. Międzynarodowych Instytucji Finansowych i Programów Zrównoważonego Rozwoju, które współpracuje z krajowymi i międzynarodowymi instytucjami finansowymi oraz publicznymi.
Bank nieustannie skupia się na rozwoju oferty programów wspierających transformację energetyczną oraz wzmacniających efektywność energetyczną u klientów wszystkich segmentów. Zaangażował się również w program „Czyste powietrze” – finansowanie przedsięwzięcia związanego z wymianą przestarzałych pieców oraz ociepleniem domów.
Bank jest także liderem w obszarze finansowania przydomowych instalacji fotowoltaicznych. Dzięki wsparciu BNP Paribas już ponad 10 tys. gospodarstw domowych cieszy się tańszą i pozyskaną w sposób przyjazny środowisku energią.
Również wspólnoty mieszkaniowe mogą liczyć na wsparcie w zakresie termomodernizacji wielorodzinnych domów mieszkalnych. Bank we współpracy z BGK umożliwia finansowanie tego typu przedsięwzięć dedykowanym kredytem inwestycyjnym, który jest wsparty dofinansowaniem w ramach Funduszu Termomodernizacji i Remontów. Dotacje dla wspólnot mieszkaniowych w ramach funduszu mogą wynieść nawet 21 proc. kosztów inwestycji.
Jednocześnie w ramach zawartego przez Bank porozumienia z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym wspólnoty mieszkaniowe, w oparciu o program ELENA w ramach Horyzont 2020, mogą otrzymać dodatkowo 90 proc. dofinansowania do kosztów sporządzenia niezbędnej w przypadku inwestycji termomodernizacyjnych dokumentacji technicznej.
***
Logistyka dla gospodarki i społeczeństwa
Procesy rynkowe funkcjonują dzięki logistyce. Zależność ta szczególnie uwidoczniła się w percepcji społecznej obecnie, w czasach pandemii. Dostawy medykamentów, środków ochronnych czy żywności są niezbędne do utrzymania stabilności kraju. Dzięki zaopatrzeniu linii produkcyjnych firmy mogą działać, dostarczać towary na rynek i zapewniać miejsca pracy.
Firmy logistyczne nie tylko w czasach kryzysu mają istotny wpływ na gospodarkę i społeczeństwo. Jak podają eksperci, w Polsce ponad 6 proc. PKB jest generowane przez branżę TSL, w której znalazło zatrudnienie ok. 1 mln osób.
DB Schenker we współpracy z Deloitte opublikował „Raport wpływu”, w którym zbadano i opisano oddziaływanie dużego operatora logistycznego na krajową gospodarkę. – W dzisiejszym świecie konkurują nie tyle pojedyncze firmy, co całe łańcuchy dostaw. Ich wrażliwość uzależniona jest nie tylko od przyjętej strategii, ale też od sytuacji politycznej, zmian klimatycznych, demograficznych, szybkich i trudnych do przewidzenia zmian popytu czy takich sytuacji, jak np. pandemia – podkreśla Piotr Zborowski, CEO North&East Europe DB Schenker. Jego zdaniem logistyka jest systemem nerwowym gospodarki, tym, co ją spaja. Sprawne przepływy towarów i informacji w sieciach łączących różne regiony świata, mają wpływ na kondycję firm i państw, wspierają rozwój biznesów i ludzi. – Raport wpływu pokazuje skalę oddziaływania ekonomicznego Schenkera na polską gospodarkę – na PKB, zatrudnienie i dochody gospodarstw domowych – twierdzi Zborowski.
Wartość dodana wygenerowana w ciągu jednego roku przez DB Schenker to 1,41 mld zł, czyli wkład firmy w budowanie polskiego PKB. Firma działa globalnie, ale w każdym kraju wywiera określony wpływ na gospodarkę lokalną. Opracowana analiza wskazuje konkretne wartości tego oddziaływania. Na przykład każda złotówka wytwarzanej przez firmę wartości dodanej przyczynia się do generowania blisko 6 zł w gospodarce krajowej. Istotną kategorią jest też oddziaływanie na rynek pracy. Raport pokazuje, że każde miejsce pracy utworzone w DB Schenker przyczynia się do utrzymania prawie 6 miejsc pracy w całej Polsce. – Aby zapewnić wysoką jakość, DB Schenker współpracuje z wieloma wiarygodnymi dostawcami z różnych branż – mówi Szymon Bielas, CFO North&East Europe DB Schenker i jednocześnie CFO drugiej firmy z grupy – Schenker Technology Center (Warsaw) Sp. z o.o., której wpływ także został ujęty w raporcie. – Kupujemy usługi transportowe, profesjonalne i biznesowe. Inwestując w terminale, magazyny i biura, ponosimy nakłady na branżę budowlaną i nieruchomości. Tym samym przyczyniamy się do rozwoju nie tylko swojego sektora, ale całej gospodarki – dodaje Szymon Bielas.
„Raport wpływu” jest dostępny na stronie www.dbschenker.com/pl–pl
***
Piwo wiatrem warzone
Podstawą strategii biznesowej Kompanii Piwowarskiej jest zrównoważony rozwój, a firma ma ambicję realizować cele biznesowe przy jednoczesnym wkładzie w realizację trzynastu z siedemnastu celów Agendy 2030 ONZ. Oznacza to podejmowanie inicjatyw w praktyce zmniejszających negatywny wpływ na środowisko naturalne. Jest to realizacja wizji środowiskowej japońskiej Grupy Asahi, której Kompania Piwowarska jest częścią.
Jednym z najważniejszych działań Kompanii Piwowarskiej w tym obszarze jest ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, czego wyrazem było zawarcie w 2019 r. umowy z dostawcą energii wiatrowej na zakup energii elektrycznej pochodzącej w 100 proc. z odnawialnych źródeł energii (OZE), czyli np. z farm wiatrowych. Dzięki temu do końca 2020 r. Kompania Piwowarska będzie wykorzystywała w browarach 40 proc. energii elektrycznej z OZE, a do końca 2021 r. już 100 proc. W ten sposób lider na polskim rynku piwa ograniczy emisję CO2 o 66 proc. w porównaniu z 2019 r., stając się jedną z pierwszych firm w Polsce wykorzystujących w procesie produkcyjnym energię elektryczną z odnawialnych źródeł. Troszcząc się o planetę, firma postawiła także na wymianę niemal wszystkich swoich lodówek w sklepach na takie bez czynnika chłodniczego HFC, mającego wpływ na globalne ocieplenie. Dodatkowo firma zmniejszyła wagę puszek o pojemności 500 ml, przyczyniając się do zmniejszania energochłonności produkcji.
Kolejnym krokiem w kierunku dbania o środowisko naturalne jest zarządzanie gospodarką produktów ubocznych i odpadów. W 2019 r. poddaliśmy recyklingowi ponad 99 proc. wytworzonych produktów ubocznych i odpadów. Ponadto – około 49 proc. produktów Kompanii Piwowarskiej dystrybuowanych jest w opakowaniach zwrotnych: w szklanych butelkach zwrotnych oraz w kegach. Gdyby wszystkie butelki zwrotne miały charakter bezzwrotnych, to w 2019 r. odpadem stałoby się 965 mln butelek, co oznaczałoby około 315 tys. ton więcej szkła i tym samym wyższą emisję CO2 związaną z produkcją tych opakowań. Kompania Piwowarska zachęca więc konsumentów do zwrotu butelek, które można ponownie wykorzystać. Chcąc ułatwić konsumentom zadanie, uruchomiła w 2019 r. pilotażowy skup butelek wszystkich producentów przy poznańskim browarze. W ciągu 8 miesięcy zwrócono ok. 1 mln butelek, nadając im nowe życie. Branża piwowarska jest obecnie jedyną w Polsce na tak szeroką skalę wykorzystującą opakowania zwrotne.
Zrównoważony rozwój i ochrona środowiska to trendy biznesowe ostatnich lat, które powinny stanowić część procesu rozwoju każdej firmy. Kompania Piwowarska, poprzez konsekwentne dążenie do zmniejszania wpływu na środowisko, wpisuje się w ten kierunek.
***
Ślad węglowy PSE
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), odpowiedzialne za niezawodne działanie systemu elektroenergetycznego i dostawy energii elektrycznej do wszystkich regionów kraju, jako jedno z nielicznych dużych polskich przedsiębiorstw, zbadały własny ślad węglowy.
PSE realizują strategię biznesową oraz strategię zrównoważonego rozwoju, które przyczyniają się także do osiągnięcia ambitnych Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ, w tym Celu 13. związanego z działaniami w dziedzinie klimatu.
Spółka zmierzyła swój ślad węglowy zgodnie z międzynarodowym standardem Greenhouse Gas Protocol. Obliczenia uwzględniały m.in. emisje bezpośrednie, powstałe w wyniku spalania paliw we flocie samochodowej firmy czy na potrzeby ogrzewania w jej budynkach. Wzięto pod uwagę także pośrednie emisje, które nie powstały w obiektach PSE, ale są związane z działalnością firmy, np. z lotniczymi podróżami służbowymi.
Według metody obliczania market-based, całkowita wielkość emisji PSE w 2018 r. wyniosła 1,6 mln ton CO2 (z zastosowaniem wskaźników emisji specyficznych dla sprzedawców energii elektrycznej). Niemal 99 proc. źródeł emisji gazów cieplarnianych w PSE jest związana z produkcją energii elektrycznej wykorzystywanej na pokrycie strat powstałych w procesie przesyłania energii. Za pozostały 1 proc. odpowiada przede wszystkim zużycie energii elektrycznej i cieplnej w naszych budynkach, emisja sześciofluorku (SF6) – gazu stosowanego jako izolator w urządzeniach na stacjach elektroenergetycznych – oraz spalanie paliw w samochodach służbowych.
Spółka stara się ograniczać straty w sieci przesyłowej i poprzez to przyczynić się do zmniejszenia emisji CO2. Przynosi to wymierne efekty – w 2018 r. wskaźnik strat przesyłowych był najniższy w historii firmy i wyniósł 1,48 proc. Udało się to zrobić m.in. dzięki jednemu z najbardziej ambitnych w Europie programów inwestycyjnych na rzecz rozwoju infrastruktury przesyłowej.
Inwestycje w modernizację infrastruktury elektroenergetycznej są istotnym elementem wpływającym na większą efektywność energetyczną. Na lata 2020–24 zaplanowano wymianę siedmiu autotransformatorów 220/110 kV, która pozwoli zmniejszyć emisję CO2 o ponad 46 proc. Prowadzone są też inwestycje zwiększające efektywność energetyczną nieruchomości należących do PSE – instalowane są m.in. nowe oprawy oświetleniowe typu LED, modernizowane są systemy sterowania instalacjami i oświetleniem.
PSE prowadzą też działania edukacyjne na rzecz ochrony środowiska. Przykładem tego typu inicjatyw jest pierwsza edycja programu „WzMOCnij swoje otoczenie”, w ramach którego wspierane są projekty ważne dla lokalnych społeczności i mające długofalowy wpływ na ich otoczenie i komfort życia. Jednym z takich przedsięwzięć było wykonanie siedmiokilometrowej przyrodniczej ścieżki edukacyjnej na terenie Puszczy Białej. Przy trasie zamontowano punkty edukacyjne, stojaki na rowery, budki oraz tablice kierunkowe. Dzięki tej inicjatywie zarówno okoliczni mieszkańcy, jak i turyści, mogą aktywnie wypoczywać oraz pogłębiać swoją wiedzę o przyrodzie.