Rynek

Czarno to widać

Stary węglowy ład?

Solidarność górnicza żąda, aby UE porzuciła Nowy Zielony Ład. Solidarność górnicza żąda, aby UE porzuciła Nowy Zielony Ład. Wojciech Stróżyk / Reporter
Pandemia i kryzys gospodarczy wymuszają podjęcie szybkich decyzji: wybieramy stary węglowy ład czy europejski Nowy Zielony Ład? A może szukamy mitycznej trzeciej drogi?
Spółki kopiące węgiel energetyczny od wielu miesięcy ledwo wiążą koniec z końcem, kolejny raz pogrążając się w ekonomicznym kryzysie.PantherMedia Spółki kopiące węgiel energetyczny od wielu miesięcy ledwo wiążą koniec z końcem, kolejny raz pogrążając się w ekonomicznym kryzysie.

Górnicy są wściekli. Na rząd, na Unię, na energetyków, na ministra zdrowia i na COVID-19, który stał się nową chorobą zawodową, jakby starych było mało. Pięć kopalń trzeba było zatrzymać ze względów epidemicznych. Konieczne okazało się też przebadanie wszystkich polskich górników oraz ich rodzin. Efekt na razie jest taki, że górnicy stali się ofiarą hejtu, a sąsiedzi się ich boją i okazują niechęć. W kraju zaś rośnie legenda „polskiej Lombardii”, zwłaszcza po wypowiedzi ministra zdrowia, że gdyby nie Śląsk i kopalnie, to pandemia już by wygasała. „Robi się z nas ludzi, których należy unikać, którzy szerzą zarazę. To przykre, że w taki sposób rząd odwdzięcza się tym, którzy wydobywają surowiec gwarantujący Polsce jaką taką niezależność energetyczną” – oburza się szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek.

Trwa poszukiwanie winnych, którzy doprowadzili do tego, że kopalnie stały się zagłębiami koronawirusa. Śląski dziennikarz i bloger Tomasz Szymborski dotarł do opinii sporządzonej jeszcze w marcu przez Główny Instytut Górnictwa dla Ministerstwa Aktywów Państwowych. Wniosek był taki, że górnikom nic specjalnego nie grozi. W pracy przecież i tak noszą maseczki przeciwpyłowe, a wentylacja sprawia, że pod ziemią panują przeciągi, których wirus nie lubi. Okazało się, że kopalnie przypadły wirusowi do gustu, bo to miejsca, gdzie pracuje wyjątkowo wielu ludzi, a zachowanie dystansu jest często niemożliwe.

To kolejne nieszczęście, jakie wali się na śląskie górnictwo. Spółki kopiące węgiel energetyczny od wielu miesięcy ledwo wiążą koniec z końcem, kolejny raz pogrążając się w ekonomicznym kryzysie. Ubiegłoroczne straty to 1,1 mld zł. Tylko JSW, wydobywająca węgiel koksujący dla hutnictwa, ma się odrobinę lepiej. Ceny węgla energetycznego jeszcze przed pandemią nie pokrywały kosztów wydobycia.

Polityka 22.2020 (3263) z dnia 26.05.2020; Rynek; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Czarno to widać"
Reklama