Jak pomóc branżom, które jako pierwsze padły ofiarą koronawirusa? Proszą one o odroczenie lub zawieszenie płacenia składek, o tanie kredyty z wydłużonym terminem spłaty albo o państwowe dopłaty do pensji pracowników. Jednak pojawiają się też inne pomysły na pomoc.
Czytaj także: Tarcza antykryzysowa: zbyt mało pomocy, zbyt dużo biurokracji
Klienci uratują biura podróży?
Polskie biura podróży, według tarczy antykryzysowej przyjętej przez rząd, mają być na razie ratowane przez... klientów. W normalnych warunkach biuro musi oddać pieniądze w ciągu 14 dni, gdy wyjazd zostanie odwołany. Teraz ten termin zostanie wydłużony aż do 180 dni. Poza tym biura mogą klientom oferować zamiast zwrotu vouchery do wykorzystania w przyszłości, warte nie mniej niż tyle, ile są teraz winne.
Ten pomysł oczywiście dla biur podróży jest bardzo korzystny, tym bardziej że na więcej państwowej pomocy raczej liczyć nie mogą. Kłopot będą za to mieli klienci, którzy zapłacili zaliczki za wakacje, a niektórzy nawet całą kwotę za wyjazdy, które miały rozpocząć się niedługo. Nierzadko to kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. Teraz prędko swoich pieniędzy nie zobaczą. Tymczasem część Polaków już odczuwa spore kłopoty, albo zaraz będzie musiało mocno zacisnąć pasa. W takiej sytuacji pieniądze ze zwrotu za odwołane wczasy bardzo by się przydały.
Czytaj także: Pandemia i zbiorkom. Czy samorządy to udźwigną?
Linie lotnicze zwlekają ze zwrotami
O podobnych zasadach marzą również linie lotnicze, które na razie robią wszystko, żeby opóźnić zwrot pieniędzy za odwołane loty. Strategie są bardzo różne. Część linii – jak LOT – pozwala zmienić bezpłatnie rezerwację na inne terminy, a nawet na inne trasy – w takich przypadkach dopłata jest mniejsza niż wynikałaby z rzeczywistej różnicy cen. Wizz Air oferuje zwrot 120 proc. pierwotnej ceny biletu, jeśli klienci pozostawią te środki na specjalnym koncie linii i nie zażądają ich zwrotu. Kto chce mimo wszystko pieniędzy z powrotem, ten albo jest informowany o bardzo długim czasie oczekiwania, albo... po prostu na razie nie ma takiej możliwości.
Na przykład Lufthansa – oficjalnie z powodu gigantycznego zainteresowania klientów – na razie po prostu w ogóle wyłączyła możliwość ubiegania się o zwrot środków w swoim systemie rezerwacyjnym. Za to klienci Ryanaira skarżą się, że taka opcja co prawda oficjalnie istnieje, ale zazwyczaj nie działa, a na połączenie z konsultantem, by złożyć reklamację, trzeba bardzo długo czekać.
Linie lotnicze grają oczywiście na czas i liczą, że poszczególne rządy zmienią przepisy, pozwalając zamiast zwrotów wystawiać vouchery do późniejszego wykorzystania. Podobno władze niemieckie już rozważają taką opcję.
Czytaj także: Jak wygląda zdalna praca