Nagle, w przyspieszonym tempie, wszyscy stajemy się ekspertami od radzenia sobie z grypą i przeziębieniem. Politycy uczą nas, jak myć ręce, by unieszkodliwiać wirusy. Za to pracodawcy instruują, co robić, gdy się źle poczujemy. Niestety, przez lata było dokładnie odwrotnie. W czasach wysokiego bezrobocia wykształciły się zupełnie inne zwyczaje, podyktowane obawą o utratę pracy. Mimo kaszlu czy kataru pracownicy bali się iść na zwolnienia i dzielili się wirusami z otoczeniem. Za to pracodawcy, zamiast wysyłać natychmiast chorych do domu, cieszyli się, że nie biorą zwolnień i nie trzeba organizować zastępstw.
Podkast „Polityki”: Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Co robić?
Wirus w open space
Ten absurdalny sposób myślenia działa do dzisiaj. Jeśli szukać jakiejkolwiek korzyści z nowego koronawirusa, to jest nią szansa na stworzenie nowych zwyczajów – tak aby chorzy nie chodzili do pracy i leczyli się w domu, a ich przełożeni rozumieli, że z zainfekowanego pracownika jest więcej szkody niż pożytku. Sam układ pomieszczeń biurowych nowej generacji to wręcz idealne warunki dla wszelkich wirusów. Otwarte przestrzenie, w których przebywają dziesiątki osób, może i ograniczają koszty wynajęcia powierzchni, ale w przypadku epidemii znacznie zwiększają ryzyko zarażenia.
Czytaj także: Koronawirus zainfekował gospodarkę
Uzależnieni od dobrej woli
Nadszedł więc moment, w którym zarówno pracodawcy, jak i pracownicy powinni wykazać się szczególną odpowiedzialnością. Przepisy w tym specjalnie nie pomogą, bo pracodawca nie ma prawa np. zabraniać pracownikowi wyjazdu turystycznego w miejsca, gdzie są duże ogniska wirusa. Nie wolno mu też wypytywać, gdzie podwładny był na urlopie, chociaż niektóre firmy próbują tak robić.
Za to pracownik, nawet jeśli się boi zarazić, nie może zmusić pracodawcy, aby ten zezwolił mu na pracę w domu. Może tylko o to poprosić. Wszystko zatem zależy od dobrej woli jednej i drugiej strony. Pracodawca może poprosić pracownika, który ma objawy choroby, o wizytę u lekarza, ale nie może mu jej nakazać. W skrajnej sytuacji ma tylko prawo nie dopuścić zatrudnionego do pracy.
Czytaj także: Od próbki po diagnozę. Jak przebiegają badania na obecność koronawirusa