Pod koniec października najambitniejszy w Polsce projekt roweru miejskiego zakończył się spektakularną katastrofą. Zbankrutował operator systemu Mevo w Trójmieście i okolicach, a wypożyczalnie natychmiast przestały działać. Samorządowcy w Gdańsku, Gdyni i Sopocie zastanawiają się, co dalej. Obiecują, że Mevo wróci na wiosnę, ale na razie to pobożne życzenia. Od wczoraj podobny ból głowy mają ich koleżanki i koledzy w Krakowie, gdzie lokalny system Wavelo zapewne przestanie funkcjonować pod koniec roku. Jego operator chce wypowiedzieć umowę i zabrać rowery. Władze Krakowa są zaskoczone i zdezorientowane.
Czytaj także: Nowa moda na miejskie wypożyczalnie pojazdów
Trójmiejskie potknięcie Nextbike’a
Pozbawienie Trójmiasta i Krakowa rowerów miejskich byłoby ogromną stratą i dla mieszkańców, i dla turystów. W obu przypadkach zarówno samorządowcy, jak i prywatni operatorzy niewłaściwie oszacowali koszty. W Trójmieście Mevo działało wyłącznie w oparciu o rowery elektryczne – wygodne dla użytkowników przy pokonywaniu wzniesień, ale znacznie droższe od tradycyjnych. Tymczasem operator – spółka córka firmy Nextbike, lidera polskiego rynku – zażądał stosunkowo niewielkich pieniędzy i zobowiązał się do wyprodukowania aż 4 tys. rowerów w bardzo krótkim czasie. Szybko okazało się, że system działa ze sporymi problemami, kary dla operatora rosły, aż w końcu przekroczyły jego możliwości finansowe.
BikeU odkrywa, że cudów nie ma
Natomiast w Krakowie firma BikeU (główny konkurent Nextbike’a na naszym rynku) liczyła, że uda się obsługiwać Wavelo – inaczej niż pozostałe w Polsce systemy – na zasadach komercyjnych, czyli bez dotacji ze strony samorządu. Ten pomysł bardzo spodobał się lokalnym władzom, ale właśnie się okazało, że cudów nie ma.
Rower miejski jako uzupełnienie komunikacji miejskiej potrzebuje publicznych pieniędzy. Bez nich staje się na tyle drogi, że jest atrakcyjny głównie dla zagranicznych turystów. A raczej był, bo od tego roku ma potężnego rywala w postaci prywatnych wypożyczalni hulajnóg elektrycznych. Są one oczywiście znacznie droższe od wypożyczalni rowerowych dotowanych przez miasta, ale mogą jak najbardziej konkurować z takimi systemami jak Wavelo.
Czytaj także: Po sukcesie miejskich rowerów czas na skutery?
Czy polski samorządowy rower miejski przetrwa?
Do niedawna Polska uchodziła za jeden z najszybciej rosnących w Europie rynków samorządowego roweru miejskiego. Wypożyczalnie działają nie tylko w największych metropoliach, ale też w wielu mniejszych miastach. Dla samorządowców była to dotąd łatwa i dość tania metoda pokazania mieszkańcom, że o nich dbają, a przy okazji głoszenia nośnych haseł o ochronie środowiska, zeroemisyjnym transporcie i promocji zdrowego stylu życia. Na tym zbudował swój sukces zwłaszcza Nextbike.
Niestety, jego kosztowne potknięcie w Trójmieście, gdzie stracił przynajmniej 8 mln zł, może wpłynąć na kondycję całej grupy. Ewentualne kłopoty finansowe Nextbike’a miałyby fatalne konsekwencje dla większości polskich miast, bo ta firma jest operatorem wypożyczalni m.in. w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu. Za to Kraków musi wreszcie odpowiedzieć na pytanie, czy chce roweru miejskiego dla wszystkich i jest gotowy – jak inni – za to dopłacić.