Swoich pięć egzemplarzy Lot parkuje na lubelskim lotnisku, bo tam jest znacznie więcej miejsca niż w zapchanym stołecznym porcie Chopina. Niestety, nie wszędzie klimat jest łaskawy dla stojących bezczynnie samolotów. Dlatego islandzkie linie Icelandair postanowiły swoje 737 Max umieścić na zimę we francuskiej Tuluzie. Z kolei należący do Singapore Airlines przewoźnik SilkAir uznał, że zamiast wilgotnego powietrza równikowego lepszy będzie klimat suchy i pustynny. Bezrobotne maszyny tej linii najbliższe miesiące spędzą więc w środkowej Australii.
Żeby tam dotrzeć, potrzebują specjalnego zezwolenia. Od marca żaden Max nie może przecież latać. Globalne uziemienie ponad 350 egzemplarzy nowego modelu Boeinga to efekt dwóch tragicznych wypadków. Pod koniec października 2018 r. rozbiła się maszyna indonezyjskich linii Lion Air, a 10 marca tego roku tragiczny los spotkał 737 Max należący do Ethiopian Airlines. W obu katastrofach zginęło łącznie 346 osób. Za każdym razem przed tragedią komputer pokładowy niepotrzebnie aktywował system MCAS, obniżający automatycznie dziób samolotu, bo stwierdzał, że kąt nachylenia skrzydeł jest zbyt duży. Piloci próbowali walczyć z MCAS i kierować maszynę ku górze, ale bezskutecznie. Po krótkiej konfrontacji człowieka i komputera oba samoloty się rozbiły.
Dużo, efektywnie i szybko
Pół roku po uziemieniu 737 Max nadal nie wiemy, kiedy wrócą do regularnego latania. Wiemy za to coraz więcej na temat poważnych błędów popełnionych zarówno przez Boeinga, jak i przez amerykańską Federalną Administrację Lotnictwa, która dopuściła model 737 Max do eksploatacji. Lista grzechów obu instytucji jest długa, a na jaw wychodzą coraz to nowe fakty. Niedawno międzynarodowy zespół ekspertów opublikował ostry, krytyczny raport na temat zachowań i decyzji Amerykanów.