Przedsiębiorców mocno zaniepokoiło, że szybko rosnąca płaca minimalna pociąga za sobą szybki wzrost składek na ZUS. Mogą temu nie podołać, zwłaszcza jeśli zatrudniają ludzi. Wkurzył ich też lekceważący stosunek prezesa partii do tych, którzy tego ciężaru nie udźwigną. Kaczyński nie przejął się, że najwyżej zbankrutują. Po kilku dniach PiS się wystraszył, że może stracić wielu wyborców, więc szybko zapowiedział kolejny prezent – „pakiet dla przedsiębiorców”.
Ma nim być 500 zł ulgi w ZUS dla firm mikro i małych, których miesięczne dochody nie przekraczają 6 tys. zł. Wydatek na pakiet, który ma kosztować do 2 mld zł, nie został jednak zapisany w projekcie budżetu na 2020 r., podobnie jak 13. emerytura. Jest więc na wodzie pisany. O tym, czy w ogóle wejdzie w życie, stary Sejm może zadecydować dopiero po wyborach, a może w ogóle tę kwestię pominąć, uznając obietnicę za niebyłą. Najwyraźniej chodzi o to, żeby zachęcić do głosowania na PiS grupę mikroprzedsiębiorców, liczącą ok. 270 tys. osób.
Czytaj więcej: Koalicja Obywatelska atakuje główny przekaz PiS
To oni najbardziej zasilają budżet
Grupy 350 tys. najlepiej zarabiających specjalistów PiS już nie zachęci. Tworzą ją osoby zatrudnione na najlepiej opłacanych etatach. Płacą składki na ZUS, dopóki ich roczne zarobki nie przekroczą pułapu 142,5 tys. zł (czyli miesięcznie 11,9 tys. zł). Pułap ten ustawiono na poziomie 30-krotności średniej płacy w kraju. Jak najbardziej jednak dotyczy ich progresja podatkowa, więc powyżej 85 tys. zł zarobków płacą już 32-proc. PIT. To grupa, która budżet państwa zasila w największym stopniu.
Władza postanowiła ją opodatkować podwójnie, znosząc limit 30-krotności. W to bowiem, że po odłożeniu tak dużych sum dostaną na starość wynikające z nich emerytury, nikt już nie wierzy. A najmniej pomysłodawcy.
PiS nie przejmuje się, że składki na ZUS to nie podatek. Zamiast manipulować systemem emerytalnym, można przecież wprowadzić po prostu jeszcze jedną, wyższą stawkę podatkową. Nie dba też o to, że przeciw temu rozwiązaniu zaprotestowały jednym głosem wszystkie organizacje pracodawców. Koszty zatrudnienia specjalistów wzrosną bowiem aż o 16 proc., a zarobki „na rękę” spadną o 11 proc. Wielu może się zdecydować na emigrację, co mocno uderzy w gospodarkę i budżet, bo przestaną składać do niego jajka złote kury.
Nawet szef „Solidarności” protestował
Przeciwko zniesieniu limitu jest nawet „Solidarność”! Związkowcom nie chodzi jednak o kieszenie najlepiej zarabiających, ale o to, że z polskiej gospodarki błyskawicznie zaczną znikać najlepiej opłacane miejsca pracy. Osoby, które dotknie tak drastyczny wzrost obciążeń, po prostu uciekną na samozatrudnienie. To drugi po emigracji wariant obrony przed pazernym państwem.
Jako jednoosobowe firmy nie skorzystają wprawdzie z obiecywanego „pakietu dla przedsiębiorcy”, ale skorzystają z możliwości opłacania składek na ZUS nie od 30-krotności średnich krajowych, lecz od zaledwie 60 proc. średniej! Oraz z możliwości płacenia liniowego PIT ze stawką 19 proc. Czyli wielokrotnie niższych obciążeń, niż płacili do tej pory. Członkowie tej grupy z pewnością umieją liczyć.
Cztery lata rządów PiS: Gospodarka zwalnia, jest coraz drożej
PiS psuje system podatkowy
Rozdając na prawo i lewo prezenty, PiS nie dostrzega, jak psuje cały system podatkowy i ubezpieczeń społecznych. Ma tylko jeden cel – wygrać zbliżające się wybory. A po nich na pewno wróci do już zapowiadanego testu przedsiębiorcy – z którego do wyborów właśnie się wycofał – żeby jednak tę grupę jednoosobowych przedsiębiorców dopaść. Właściciele firm, także najmniejszych, których teraz obiecuje wspierać, stanowczo nie cieszą się sympatią władzy. Zerowa stawka PIT dla młodych, do 26 lat, też ich przecież nie objęła.
Czytaj też: Kampania trwa, a sondaże?