Cztery lata popuszczania pasa
Prof. Marek Belka rozlicza politykę gospodarczą PiS
Obietnice 1.0 i ich realizacja
PiS obiecywał w kampanii w 2015 r. aktywną politykę społeczną, a sztandarową propozycją było słynne 500+. Równie istotna była obietnica przywrócenia poprzedniego (niższego) wieku emerytalnego. Dodajmy do tego prezydenckie pomysły rozwiązania problemu frankowych kredytów hipotecznych oraz radykalne jednorazowe podniesienie kwoty wolnej od podatku od dochodów osób fizycznych. Wśród zapowiedzi ze sfery gospodarczej warto jeszcze wspomnieć postulaty tzw. polonizacji banków (a może i pozostałych strategicznych dziedzin gospodarki), oparcie energetyki na węglu kamiennym i odejście od importu paliw z Rosji, a w rolnictwie wspieranie gospodarstw rodzinnych.
Nowy rząd obiecał nie podnosić podatków, a więc środki na nowe programy społeczne miały pochodzić z uszczelnienia systemu poboru podatków (VAT w szczególności) oraz, o czym dość rzadko wspominano, z dywidendy wzrostu. Szybko bowiem okazało się, że „Polska w ruinie” jest Polską w rozkwicie.
Był to wybór słuszny pod względem politycznym, ale także sensowny ekonomicznie. Dążenie do zmniejszenia tzw. luki VAT, rozpoczęte już co najmniej za rządów ministra Mateusza Szczurka, było skutecznie kontynuowane w kolejnych latach. Dobrze zrobione, mogło stać się trwałą inwestycją w usprawnienie polskiego systemu podatkowego. Oczywistą bajką były „obliczenia” wskazujące na utratę setek miliardów złotych w latach rządów PO-PSL, niemniej jednak szacuje się, że rocznie z tytułu uszczelniania systemu do kasy państwowej wpływało do 15 mld zł. Program 500+ kosztował wprawdzie o połowę więcej, ale wciąż było to tylko około 1,2 proc. PKB.
Czarne scenariusze upadku finansów państwa rysowane przez niektórych oczywiście się nie sprawdziły, budżet utrzymywał się w dobrej formie, a wiarygodność krytyków rządów PiS legła w gruzach, czego fatalne skutki mieliśmy doświadczyć w niedalekiej przyszłości.