Jeśli chcemy oddychać czystszym powietrzem, musimy wszyscy coś w tej sprawie zrobić. Niska emisja, czyli z domowych pieców czy lokalnych kotłowni, jest szczególnie groźna dla naszego zdrowia, a produkujemy ją, spalając byle jakie paliwo w piecach „kopciuchach”, paląc liście i śmieci, jeżdżąc zdezelowanymi autami z wyciętymi katalizatorami i filtrami dpf.
Krakowski zakaz dotyczy nie tylko domowych pieców i palenisk węglowych, ale także kominków oraz ciężkich, stacjonarnych grillów. Obejmuje nie tylko domy prywatne, lecz również instytucje publiczne i przemysłowe, budynki gospodarcze, szklarnie i tunele, suszarnie, a także obiekty gastronomiczne.
Czytaj też: Jak zabija smog i co zrobić, żeby przestał
Najgłośniej protestowali górnicy
Wchodzące w życie przepisy to efekt długich zmagań Krakowa z duszącym miasto smogiem, zwanym popularnie smogiem wawelskim. Kiedy kilka lat temu Kraków postanowił zakazać stosowania węgla w domowych piecach, wybuchła wojna. Najgłośniej protestowali górnicy, bojąc się niebezpiecznego precedensu. W Polsce indywidualne gospodarstwa domowe zużywają kilkanaście milionów ton węgla rocznie. Górnicy twierdzili, że miasto opiera się na niesprawdzonych informacjach, bo smog w Krakowie nie ma nic wspólnego ze spalaniem węgla. No chyba, że ktoś pali węgiel rosyjski. Polski węgiel jest dobry i zdrowy, a zakazywanie go świadczy o braku patriotyzmu i wyobraźni.
Górnicy liczyli na to, że wojewoda uchyli krakowską uchwałę. Tak się jednak nie stało. Tropem Krakowa poszło województwo małopolskie, a potem kilka innych województw oraz dużych miast. Nigdzie jednak restrykcje nie były tak daleko posunięte. Najczęściej samorządy wprowadzają zakaz stosowania najgorszych odpadów węglowych, mokrego drewna, montowania w nowych domach najtańszych pieców. Nakazują wymianę pieców węglowych na nowoczesne, ale zwykle nakaz ten jest mocno odroczony w czasie.
Czytaj też: Europa coraz bardziej zielona. Polska zmierza w przeciwnym kierunku
Bez węgla lepiej i zdrowiej
Przeciwko krakowskiej uchwale antysmogowej protestowali też przedsiębiorcy, zwłaszcza handlujący opałem. Uchwała została zaskarżona do sądu administracyjnego i w marcu NSA skargę ostatecznie oddalił. Sędziowie uznali, że skarżący nie są w stanie przedstawić materiału dowodowego obalającego opracowania eksperckie, które doprowadziły do wydania antywęglowych regulacji.
Wydanie przepisów jest najłatwiejszą częścią walki o czyste powietrze. Teraz mieszkańców Krakowa i władze miasta czeka batalia, by przepisy były przestrzegane. Problemem są mieszkańcy gorzej sytuowani i nawykli do palenia byle czym, niemający perspektyw na centralne ogrzewanie, zwłaszcza że najczęściej ich na taki luksus nie stać. Urząd Miasta Krakowa zapewnia, że mogą oni liczyć na dotacje do wymiany ogrzewania na ekologiczne oraz dopłaty eksploatacyjne. Jednocześnie zapewnia, że dopilnuje przestrzegania przepisów. Kontrole będą prowadzone z ziemi i powietrza, czujniki wyłapią, czym kto pali. Niesubordynowani zapłacą kary od 500 do 5 tys. zł.
Krakowska strefa carbon free jest ważna nie tylko dla mieszkańców tego miasta, ale i dla całej Polski. Będzie dowodem, że bez węgla nie tylko da się żyć, ale że żyje się tak znacznie lepiej i zdrowiej.
Czytaj też: Tak niszczymy świat