Pancerny po księgowej. Marian Banaś zastąpi Teresę Czerwińską na stanowisku ministra finansów
Żaden z ministrów ostatniego 30-lecia nie miał aż tak małego wpływu na gospodarczą politykę rządu jak Teresa Czerwińska. Także dlatego, że dla Prawa i Sprawiedliwości była ciałem obcym, niezwiązanym z partią. Do polityki wprowadził ją Jarosław Gowin. Od początku mówiono o niej, że będzie tylko księgową, której zadaniem będzie pilnowanie kasy państwa. Jednak nie upilnowała. Hojnych przedwyborczych prezentów, związanych z finansowaniem „piątki Kaczyńskiego”, nikt z minister finansów nie konsultował, nie pytał o jej opinię ani o to, czy budżet w kolejnych latach udźwignie taki ciężar. O tym, że była krytyczna, dowiedzieliśmy się z jej wykładu dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego, wywiadów bowiem udzielała niechętnie. W sprawie ostatecznej likwidacji OFE i wprowadzenia 15-procentowej opłaty, której uporczywie rząd nie nazywa podatkiem, za ewentualną zamianę konta w OFE na IKE, także nie decydowała Teresa Czerwińska, lecz Paweł Borys, prawa ręka premiera.
Czerwińska straciła twarz, może zyska pieniądze
Od kilku miesięcy wiadomo było, że Teresa Czerwińska z rządu będzie musiała odejść. To, że nie skrytykowała „piątki Kaczyńskiego” otwarcie, nie zaprotestowała, że z likwidacji OFE sfinansuje się jej sporą część, ale tylko w jednym roku, jednym słowem – nie rzuciła papierami, może jej się jednak opłacać. Wcześniej spekulowano, że dostanie posadę w Europejskim Banku Inwestycyjnym, następnie mówiło się o zarządzie NBP. I rzeczywiście – kilka godzin po rekonstrukcji rządu Mateusza Morawieckiego prezydent Andrzej Duda powołał Teresę Czerwińską na członka zarządu Narodowego Banku Polskiego. Straciła twarz, może zyska pieniądze.
Czytaj także: PiS sięga po OFE. Jak na tym wyjdą przyszli emeryci? Jak zwykle
Kim jest Marian Banaś, nowy minister finansów w rządzie PiS?
Jej następca z partią rządzącą związany jest od lat, pochodzi z jej twardego jądra. Wiceministrem finansów był już w pierwszym rządzie PiS, LPR i Samoobrony. Już wtedy zajmował się służbą celną i opracował koncepcję połączenia jej z administracją skarbową, którą mimo długotrwałych protestów wprowadził w życie już w czasach obecnego rządu. Jako Generalny Inspektor Informacji Finansowej ma wiedzę o wszystkich przepływach większych pieniędzy w Polsce, jako dotychczasowy pełnomocnik rządu do spraw zwalczania nieprawidłowości finansowych odnosił sukcesy w uszczelnianiu VAT, choć w ostatnim czasie już mało spektakularne. Dotychczasowe pole zainteresowań Mariana Banasia daje pojęcie o tym, czego może spodziewać się po nim premier obecnie.
Czytaj także: PiS mimo obietnic utrzymuje wyższy VAT. 23, 8 i 5 proc. zostają na stałe
„Pancerny Marian” wyciśnie z przedsiębiorców
Banaś również nie będzie miał wpływu na politykę gospodarczą rządu, tę zarezerwował dla siebie premier Mateusz Morawiecki. Nie skoncentruje wysiłków na roli księgowego, do pilnowania państwowej kasy. Zadaniem „pancernego Mariana” będzie szukanie pieniędzy na rozdęte wydatki, niemające pokrycia w dochodach budżetu. Jako szef Krajowej Administracji Skarbowej odpowiadał za podatki, teraz spekuluje się, że będzie się starał wycisnąć z podatników jak najwięcej. I to tak, żeby do zakończenia cyklu wyborczego, a więc do przyszłorocznych wyborów prezydenckich, formalnie można było nie podnosić podatków.
Głównym zadaniem nowego ministra finansów będzie więc uszczelnianie i wyciskanie, zwłaszcza z przedsiębiorców. Gdyby chodziło tylko o walkę z aferzystami, można by nowemu ministrowi szczerze kibicować. Problem polega jednak na tym, że przy marnej jakości prawa podatkowego i istniejących luzach interpretacyjnych wiele zależy od aparatu skarbowego. Przy podejściu, że trzeba wycisnąć jak najwięcej, łatwo podatkowego przestępcę zrobić także z uczciwego przedsiębiorcy. Marian Banaś będzie więc twardą ręką rządził nie tylko Ministerstwem Finansów, ale także przedsiębiorstwami.
Czytaj także: Testu przedsiębiorcy nie będzie, ale…