Wielu Polaków nie wierzy w ocieplenie klimatu. Może przekona ich śmierć milionów norweskich łososi, które giną z powodu nadmiernego rozkwitu glonów w coraz cieplejszym Morzu Północnym? Wkrótce znów trzeba będzie za nie słono płacić.
Ceny łososia wzrosną na świecie
Norwegowie są przerażeni, ponieważ już zginęło 8 mln sztuk, czyli 40 tys. ton, które nie trafią do sprzedaży. Ale ryby wymierają nadal. Pozycja Norwegii jako największego światowego eksportera łososi jest zagrożona. Cierpi norweska gospodarka i, jak tak dalej pójdzie, cena łososi na światowych rynkach pójdzie w górę. Większość ryb, które trafiają na nasze stoły, pochodzi bowiem wprawdzie ze sztucznych hodowli, ale prowadzonych w naturalnych warunkach, w norweskich fiordach. To dlatego ta szlachetna ryba stała się dostępna za stosunkowo niewielkie pieniądze. Cena łososia dzikiego, np. z Alaski, jest kilkakrotnie wyższa.
Czytaj także: Ryby się kończą
W morzach ubywa ryb
Glony w Morzu Norweskim są czymś naturalnym, ale wraz z temperaturą wody zaczyna ich przybywać w tempie do tej pory niespotykanym. Nie wiadomo też, kiedy inwazja glonów się zakończy. To efekt ocieplenia klimatu, który – na razie – najmocniej uderza w norweskich hodowców ryb. Z prostej przyczyny – ryby, stłoczone, pływają w wielkich, zanurzonych w morzu pojemnikach, z których nie mogą po prostu odpłynąć tam, gdzie glonów jest mniej. W takim tłoku są też bardziej narażone na choroby, a problem rozwiązuje się przy pomocy antybiotyków.
Problem dotyka jednak nie tylko hodowli. W Bałtyku kiedyś pełno było dorszy, ale teraz jest ich już niewiele i są malutkie. Bałtyk już im nie służy, jest za ciepły. Szukając zimniejszej wody, ryby odpłynęły do Morza Północnego. To samo stało się z bałtyckimi łososiami, wyjątkowo smacznymi. W Bałtyku już ich prawie nie ma, więc połów jest zakazany. Wyjątkowy smak polskiego łososia powoduje jednak, że nielegalnie łowią go kłusownicy. Podobnie jak węgorze, które w Bałtyku też są już rzadkością. Problem jest globalny; amerykańskie homary, których do niedawna mnóstwo było w okolicach Long Island, też przemieszczają się bardziej na północ.
Czytaj także: Czy Bałtyk umiera?
Groźne dla ryb: klimat i ludzie
Rybom szkodzi z jednej strony ocieplenie klimatu, z drugiej – ludzie. Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) alarmuje, że w sposób odpowiedzialny łowi się na świecie tylko 10 proc. dzikich ryb. Co to znaczy „w sposób odpowiedzialny”? Taki, żeby ryby miały szansę się odradzać – są oznakowane symbolem MSC.
Tymczasem nie tylko morza, ale także oceany stają się „przełowione”, coraz więcej gatunków ryb zanika. Najbardziej zagrożony jest tuńczyk, którego smak już wkrótce możemy zapomnieć. Jeśli nie powstrzymamy ocieplenia klimatu oraz własnego apetytu na białko, życie na Ziemi stanie się nie do zniesienia także dla nas.
Czytaj także: W jaki sposób pozornie zdrowe jedzenie przyczynia się do otyłości i chorób