Rynek

Morawiecki likwiduje OFE. Co będzie z naszymi pieniędzmi?

Premier Mateusz Morawiecki i minister Elżbieta Rafalska Premier Mateusz Morawiecki i minister Elżbieta Rafalska Filip Błażejowski / Kancelaria Prezesa RM
Nasze pieniądze zgromadzone w OFE trafią na specjalne, prywatne konta emerytalne. Przestaną być „środkami publicznymi”, ale... i tak nie będziemy mogli ich wypłacić przed emeryturą. A za całą operację rząd pobierze niemałą prowizję i będzie mógł ją natychmiast wydać.  

Z tezą, że „wykastrowane” jeszcze za poprzednich rządów OFE nie mają już większego sensu, mało kto ma chęć dyskutować. Plan rządu PiS był do tej pory taki, że 75 proc. pieniędzy zgromadzonych w OFE miało trafić na specjalne konta emerytalne, zaś 25 proc. – do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Jednocześnie te 25 proc. zostałoby zaksięgowane na naszych wirtualnych kontach w ZUS (czyli byłaby złożona obietnica, że kiedyś te pieniądze dostaniemy).

Ogłoszony w poniedziałek nowy pomysł jest jeszcze bardziej „nowatorski”. Zakłada on, że Polacy, owszem, „dostaną” całość pieniędzy zgromadzonych w OFE (średnio przypada po 10 600 zł na głowę), ale rząd pobierze tzw. opłatę przekształceniową. Ma ona wynieść 15 proc. wartości przenoszonych aktywów i będzie rozbita na dwa lata.

Rząd może wydać pieniądze natychmiast

Zamiast „prowizji” w postaci przeniesienia 25 proc. salda zgromadzonego w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej mamy więc inną prowizję – 15 proc. opłaty przekształceniowej. Wpłacanej bezpośrednio do budżetu państwa. Manewr jest genialny w swej prostocie, bowiem pieniądze z opłaty przekształceniowej rząd będzie mógł natychmiast wydać. A wydać będzie na co. Może tymi pieniędzmi – de facto pieniędzmi przyszłych emerytów – sfinansować hojne obietnice wyborcze.

Czytaj także: Teresa Czerwińska – minister finansów, z którą nikt się nie konsultuje

Warto też zauważyć, że o ile pieniądze przenoszone do FRD trzeba by jednocześnie zaksięgować na naszych kontach w ZUS, czyli zostałyby w zobowiązaniach wobec emerytów, to opłata przekształceniowa jest prowizją w czystej postaci.

Zakładane wszystkim Polakom „nowe IKE”, do których trafią pieniądze z OFE po potrąceniu prowizji, będą różniły się od nich głównie tym, iż będą nasze, prywatne. Ale kasa będzie na nich tak samo zablokowana aż do emerytury. Od strony technicznej nic się więc nie zmieni – mieliśmy pieniądze w OFE, których nie mogliśmy ruszyć, a teraz będziemy mieli te same (minus 15 proc. opłaty przekształceniowej) pieniądze w IKE, których też nie będziemy mogli ruszyć.

„Prowizja” w wysokości 15 proc. jest de facto opłatą wyłącznie za zmianę statusu prawnego pieniędzy. Czyli za to, że władza daje tym pieniądzom „list żelazny”. Do tej pory mogłaby je w świetle prawa zabrać do ZUS i nic nie moglibyśmy z tym zrobić (choć tak naprawdę oznaczałoby to przegrane wybory, więc władza realnie i tak nie miała tego ruchu). Teraz przeksięguje tę kasę do szuflady z napisem „private”. Ot, cała historia.

Oficjalna wersja tłumacząca opłatę przekształceniową jest taka, że skoro to pieniądze emerytalne, to nie można ich traktować inaczej, niż pieniądze w ZUS, które w momencie wypłacania emerytury są obciążone podatkiem dochodowym. Skoro więc emeryt, który dostaje pieniądze z ZUS, musi zapłacić podatek dochodowy, to dlaczego przyszły emeryt, który dostaje kasę z OFE, ma żadnego podatku nie płacić?

Czytaj także: Byle do wyborów. O budżet PiS pomartwi się potem

Te pieniądze pomogą rządowi

Cóż, to brzmi logicznie, ale czy na pewno tłumaczy zainkasowanie około 24 mld zł z naszych przyszłych emerytur? Z całą pewnością rozwiązanie sprawy OFE poprzez „sprywatyzowanie” pieniędzy, które tam jeszcze zostały pomoże rządowi w promowaniu Pracowniczych Planów Kapitałowych. To dla wielu obywateli główna wątpliwość – czy po zabraniu połowy pieniędzy z OFE warto nadal „kręcić deale” z jakimkolwiek rządem. „Prezent” od premiera może przynajmniej część tych wątpliwości rozwiać.

Z tej całej operacji każdy członek OFE będzie mógł się wypisać. A więc nie zgodzić się na przeniesienie pieniędzy na nowe IKE i zabranie przez rząd 15 proc. Będzie trzeba w tym celu złożyć pisemne votum separatum. I wtedy składki z OFE wrócą na konto delikwenta w ZUS i zostaną zamienione na obietnicę wyższej emerytury w przyszłości, bez żadnej prowizji dla rządu.

Masz więc – obywatelu – wybór. Płacisz prowizję za zmianę statusu pieniędzy w OFE albo nadal masz „środki publiczne” i nie oddajesz rządowi „działki”.

Czytaj także: Dobry wujek PiS podaruje

Trudny ten wybór, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że pieniądze przeniesione do ZUS natychmiast zostaną wydane na wypłaty bieżących emerytur i zamienione na zapisy księgowe. Zostając w OFE i płacąc rządowi prowizję, zachowujemy na realnym koncie realne pieniądze.

Więcej na temat nowego pomysłu rządu na OFE czytaj na www.subiektywnieofinansach.pl

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama