JOANNA SOLSKA: – Ministerstwo Zdrowia odwołało kilku wybitnych onkologów z Krajowej Rady ds. Onkologii. Pana – telefonicznie, profesorów Wiesława Jędrzejczaka i Rafała Dziadziuszko – mailem. Przestaliście być potrzebni?
JACEK JASSEM: – Liczba chorych na nowotwory stale wzrasta. Równocześnie wyniki leczenia nowotworów są w Polsce nadal złe. Sytuacja stała się alarmująca. Miało ją poprawić wdrożenie Strategii Walki z Rakiem w latach 2015–24. Wdrażanie Strategii było głównym zadaniem Rady, a mnie powierzono kierowanie tym procesem. Nie było jednak do tego woli politycznej, więc Rada od pewnego czasu była już tylko ozdobnikiem. Odwołanie nas było logicznym finałem tej sytuacji.
W środowisku medycznym mówi się, że zmiany w Krajowej Radzie mają służyć temu, by jej członkowie poparli pomysł stworzenia Krajowej Sieci Onkologicznej. Krytyków tej koncepcji trzeba więc było z niej wyrzucić.
Obecna Rada składa się w przeważającej większości z powoływanych przez ministra konsultantów w dziedzinach związanych z onkologią, będzie więc zapewne bardziej przychylna jego pomysłom. W poprzedniej wiele osób nie ukrywało krytycznych opinii, teraz będzie większa jednomyślność.
Jak ocenia pan stan polskiej onkologii?
Od lat odstajemy od średniej unijnej w wynikach leczenia raka. Mierzy się je odsetkiem pięcioletnich przeżyć, które są u nas przeciętnie o 10–12 punktów procentowych mniejsze niż średnia unijna. To oznacza blisko 10 tys. niepotrzebnych zgonów rocznie. Przyczyną jest głównie zła organizacja całego systemu walki z rakiem. Mówię to nie tylko jako lekarz, ale także jako pacjent. Oczywiście przyczyn jest więcej – związanych ze stylem życia, poziomem edukacji medycznej społeczeństwa czy niskim udziałem w badaniach przesiewowych.