Koncert życzeń zamiast programu
Skąd pieniądze na obietnice Wiosny, czyli czy Robert Biedroń umie liczyć?
Wiosna Biedronia zyskałaby o wiele więcej zwolenników, gdyby obiecywała o wiele mniej. Bogaty zestaw obietnic dowodzi albo tego, że nikt nie pofatygował się przeliczyć ich na pieniądze, albo że Robert Biedroń świetnie wie, że jego partia nie wygra wyborów, więc nie będzie musiał ich realizować. Więc może przelicytować wszystkich. Dowodzi też jego przekonania (pewnie słusznego), że wyborcy kierują się emocjami i tak naprawdę realność proponowanych programów ich nie obchodzi.
„Trzecia siła” też musi mieć poważny program
I to jest smutne, ponieważ bratobójczą walką PiS z Platformą coraz więcej osób jest zmęczonych. To zmęczenie, połączone z irytacją, przejawiają zwłaszcza ludzie młodzi. Wydaje się, że na „trzecią siłę” na scenie politycznej robi się coraz więcej miejsca. Ale ta „trzecia siła” musi być partią poważną, proponować program, który – gdy wygra wybory – będzie w stanie zrealizować. A jeśli do władzy nie dojdzie, zainspiruje lub nawet zmusi do jego częściowej realizacji tych, którzy władzę przejmą.
Wiosna – odważnie w lewo. To warto docenić!
Dlatego cenić należy, że Wiosna Biedronia w sprawach światopoglądowych przejawia odwagę, której wszystkim innym partiom opozycyjnym brakuje. Deklaruje prawdziwy rozdział państwa od Kościoła, wprowadzenie związków partnerskich także dla par jednopłciowych, chce walczyć o prawa kobiet, choć jednocześnie sam Biedroń o Barbarze Nowackiej nieraz wypowiada się z lekceważeniem. Ale niech tam, światopoglądowa lewicowość jego partii może z czasem zmusić nazbyt konserwatywną Platformę do przesunięcia się nieco w lewo. Może też zachęcić część społeczeństwa do większej odwagi w domaganiu się świeckiego państwa. Choćby do tego, byśmy zaczęli się wreszcie domagać tego, że lekarze zatrudnieni w publicznej służbie zdrowia mają się kierować prawem państwowym, a nie boskim. Że nie możemy dać się szantażować klauzulą sumienia, która nie pozwala im wykonać zabiegu przerwania ciąży w sytuacjach, gdy prawo na to zezwala. W tych sprawach Wiosna Biedronia może przynieść ożywczy powiew.
Radosna Wiosna i worek obietnic bez dna
Gorzej z gospodarką. Biedroniowi rozsypał się worek z obietnicami: każdemu po skończeniu 65 lub 60 lat będzie się należała emerytura obywatelska i to w wysokości 1600 zł. Obecnie minimalna emerytura z ZUS wynosi zaledwie tysiąc zł, a po przywróceniu wcześniejszego wieku emerytalnego większość kobiet uzbiera sobie zaledwie na minimalną. Żeby się jednak tą dobrą wiadomością ucieszyć, dobrze by było wiedzieć, skąd Biedroń weźmie na to pieniądze. Tym bardziej że zapewnia, iż nie wzrosną ani składki, ani podatki. Bo jeśli tylko z podniesienia o 30 proc. składek dla rolników na KRUS, to najpierw nasuwa się pytanie, po co by mieli oni w ogóle płacić jakieś składki, skoro emerytura obywatelska należy się każdemu. I po co wielu z nas miałoby pracować legalnie i płacić spore składki na ZUS, skoro pracując nawet całe życie na czarno, zaoszczędziliby ogromne pieniądze na ZUS, a emerytura obywatelska także by im się należała. Radosna Wiosna na takie pytania nie odpowiada. Biedroń pomyśli o tym jutro.
Na tym jednak lista obietnic się nie kończy. Jest także 500 plus dla każdego dziecka i 250 tys. nowych miejsc w żłobkach, jest podniesienie płacy minimalnej do wysokości 60 proc. średniej płacy. Są zapewnienia, że w kolejce na wizytę u lekarza nie będziemy czekać dłużej niż 30 dni, ale ani słowa o tym, jakim cudem, skoro w Polsce dramatycznie brakuje lekarzy, a młodzi mimo sporych podwyżek płac dla rezydentów nadal chętnie wyjeżdżają do pracy za granicę. NFZ też dostanie więcej pieniędzy i także nie wiadomo skąd. Oraz – jako wisienka na torcie, która nas ucieszy – że do 2035 r. zostaną zamknięte wszystkie kopalnie. Eksperci, którzy zaczęli liczyć z grubsza, ile pieniędzy potrzeba na realizację takiego programu, odpadali po 35 mld zł, nie dochodząc do końca.
Czytaj także: Czy partia Roberta Biedronia jest lewicowa?
Wyborcy – niestety dla Biedronia – potrafią liczyć
Gdyby na liście obietnic ekonomicznych znalazła się jedna pozycja, np. 500 zł dla naprawdę każdego dziecka, też trzeba byłoby wskazać źródła jej sfinansowania. Ale byłoby je łatwiej znaleźć i obietnica byłaby realna, a ewentualni wyborcy mieliby poczucie, że są traktowani poważnie. Wiedzieliby, że Robert Biedroń umie liczyć i ma świadomość, że potrafią liczyć także jego wyborcy. Po przeczytaniu programu Wiosny Biedronia, niestety, można mieć w tej kwestii wątpliwości.
Więc tym bardziej razić może megalomania Biedronia, który wprawdzie liczyć nie potrafi, ale zapewnia, że „zmieni oblicze tej ziemi”. Chyba jednak nieco się od niej oderwał.