Rynek

Tańce na rurze

Nawet sankcje USA nie wstrzymają budowy Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec?

USA przypomniały sobie o Nord Stream 2 i grożą Niemcom sankcjami USA przypomniały sobie o Nord Stream 2 i grożą Niemcom sankcjami Nord Stream 2 / materiały prasowe
Narasta napięcie na linii Berlin–Waszyngton. Powodem jest budowa gazociągu Nord Stream 2, którym po dnie Bałtyku ma do Niemiec popłynąć ponad 50 mld m sześc. rosyjskiego gazu.

Budowa rozpoczęła się w ubiegłym roku i posuwa się obecnie po wodach należących do wyłącznej strefy ekonomicznej Finlandii w tempie dochodzącym nawet do 3 km dziennie. Amerykanie już wcześniej dawali do zrozumienia, że im się ta gazowa ekspansja Rosji na terenie UE nie podoba, ale niewiele robili. Mówiło się o sankcjach dla firm budujących gazociąg i nawet w tej sprawie jeździł w zeszłym roku do USA prezydent Andrzej Duda. Starał się nakłonić Donalda Trumpa do podjęcia decyzji. Usłyszał, że Amerykanie na razie tego nie zrobią.

Polska nie chce gazu z Rosji i namawia innych do rezygnacji z Nord Stream 2

Polska co do zasady jest przeciwna budowie NS2, tak jak była przeciwna pierwszej nitce. Przekonywaliśmy, że rosyjski gaz jest szkodliwy i niebezpieczny. Rosjanie dążą do uzależnienia Europy od swojego gazu, a bałtycka rura dodatkowo jest wcelowana w Ukrainę, poprzez którą dotychczas wiódł główny szlak eksportu rosyjskiego surowca do Europy. Teraz, gdy działa NS1, szlaku ukraińskiego Gazprom używa sporadycznie, a kiedy powstanie NS2, to będzie mógł zakręcić tamtejsze kruki z gazem ostatecznie. To uderzenie w ukraińską gospodarkę, mocno uzależnioną od gazu i od wpływów z tranzytu rosyjskiego surowca. Na razie Ukraińcy jakoś sobie radzą. Mocno ograniczyli zużycie gazu, zwiększyli własne wydobycie, trochę importują przez zachodnią granicę.

Także Polska, która jest mocno uzależniona od rosyjskiego gazu, już wkrótce zamierza z niego całkowicie zrezygnować. Będziemy importować statkami amerykański gaz LNG, a także norweski, o ile wybudujemy podmorski gazociąg z Norwegii. Namawiamy wszystkie kraje UE, by zrobiły tak samo i nie kupowały rosyjskiego gazu. Nasze apele nie spotykają się ze zrozumieniem. Nie udało się Polsce zbudować frontu anty-NS2. Poparły nas jedynie kraje nadbałtyckie, reszta UE jest zainteresowana rosyjskim gazem, bo w amerykański nie za bardzo wierzy. 40 proc. gazu importowanego do Unii pochodzi dziś z Rosji.

Czytaj także: Czy uda się zablokować budowę gazociągu na dnie Bałtyku?

USA przypominają sobie o Nord Stream 2, Niemcy się irytują

Wszystko wskazywało, że NS2 powstanie bez przeszkód, gdy nagle Amerykanie przypomnieli sobie o sprawie i ambasador USA w Berlinie Richard Grenell wysłał do firm zaangażowanych w budowę gazociągu Nord Stream 2 list z zapowiedzią objęcia ich amerykańskimi sankcjami, jeżeli nie wycofają się z tego przedsięwzięcia.

Czytaj także: Firmy zaangażowane w Nord Stream 2 dopuściły się obejścia prawa antymonopolowego

Niemcy nie kryją irytacji akcją Grenella, nie wiedząc do końca, czy jest to jego nadgorliwość, czy wykonuje on polecenia Waszyngtonu. W przeszłości ambasador podejmował rozmaite kontrowersyjne działania, także w mediach społecznościowych, które sprawiły, że Niemcy kilkakrotnie wzywali go na rozmowy do MSZ, a potem zaczęli go ignorować. Kontaktują się bezpośrednio z departamentem stanu w Waszyngtonie.

Tym razem jednak socjaldemokratyczny minister spraw zagranicznych Heiko Maas nie wytrzymał i w czwartek publicznie wyraził opinię, że ewentualne sankcje USA nie wstrzymają budowy gazociągu Nord Stream 2, choć nie wykluczył, że pod wpływem amerykańskich ostrzeżeń niektóre firmy zaangażowane w inwestycje mogą się wycofać. Gazociąg mimo to ma powstać do końca tego roku.

Stany dbają o bezpieczeństwo energetyczne Unii i Ukrainy?

Sprawa amerykańskiej interwencji budzi emocje. Padają pytania, jakim prawem USA ingerują w sprawy gospodarcze swoich sojuszników. Otóż podstawę prawną stanowi amerykańska ustawa z 2017 r. o kontroli wpływu Rosji na Europę i Eurazję nakładająca sankcje na Federację Rosyjską i niektórych jej obywateli. To odpowiedź na okupację Krymu i agresję na Ukrainie, a także wrogie działania wobec Gruzji, Mołdawii, destabilizowanie sytuacji politycznej w wielu krajach, w tym także w USA.

Jest tam też obszerny passus poświęcony sprawom energetycznym. Ustawa stwierdza, że rząd USA ma „nadal sprzeciwiać się rurociągowi Nord Stream 2, biorąc pod uwagę jego szkodliwy wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej, rozwój rynku gazu w Europie Środkowej i Wschodniej oraz reformy energetyczne na Ukrainie”.

Jest też zalecenie mówiące o „współpracy z państwami członkowskimi Unii Europejskiej i instytucjami Unii Europejskiej w celu promowania bezpieczeństwa energetycznego poprzez rozwój zdywersyfikowanych i zliberalizowanych rynków energii, zapewniających zróżnicowane źródła, dostawców i trasy”. Przy okazji Kongres wskazuje, że „rząd Stanów Zjednoczonych powinien nadać priorytet eksportowi zasobów energetycznych Stanów Zjednoczonych w celu stworzenia amerykańskich miejsc pracy, pomocy sojusznikom i partnerom ze Stanów Zjednoczonych oraz umocnieniu polityki zagranicznej USA”.

Przede wszystkim interesy

Tak więc jest to strategia, którą Rosjanie nazywają: „jak rubla zarobić i cnoty nie stracić”. Amerykanie z jednej strony działają jako globalny policjant czuwający nad porządkiem świata, a jednocześnie chcieliby robić interesy. Od niedawna są eksporterem gazu i interesuje ich zdobywanie rynku.

I zapewne z tego powodu Niemcy są poirytowani. Nasi sąsiedzi są w trakcie transformacji energetycznej, stawiają na niskoemisyjne źródła energii, a to oznacza, że przez najbliższe lata będą potrzebowali bardzo dużo gazu, by wypełnić lukę po wygaszanej energetyce węglowej i atomowej. Z czasem liczą, że rozwój odnawialnych źródeł energii pozwoli im uzyskać energetyczną samowystarczalność. Do polskich polityków powoli dociera świadomość trwających zmian w energetyce. My stawiamy na węgiel. Węgiel… rosyjski. Polskie elektrownie w coraz większym stopniu uzależnione są od surowca ze Wschodu.

Czytaj więcej: Jonathan Stern o polskich problemach z gazem

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama