CBA zatrzymało Andrzeja J., szefa Komisji Nadzoru Finansowego w latach 2011–16, i sześciu podległych mu urzędników, w tym Wojciecha K. Z lakonicznego komunikatu dowiadujemy się tylko, że zarzuca im się niedopełnienie obowiązków w celu uzyskania korzyści majątkowej w wielkich rozmiarach na szkodę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Sprawa ma związek z upadkiem SKOK Wołomin.
Niepokój, jaki zaczęli odczuwać klienci banków po aresztowaniu Marka Chrzanowskiego w związku z jego korupcyjną propozycją, może stawać się coraz większy. Ale sprawa Marka Ch. medialnie została przykryta przez sprawę Andrzeja J. Jedna afera korupcyjna została nakryta drugą.
Czytaj też: Państwowy skok na prywatny bank
SKOK-i bez państwowego nadzoru
Trzeba przypomnieć kilka faktów. Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe przez wiele lat pozostawały poza nadzorem, jakiemu podlegały banki. Skutecznie bronili je przed tym liderzy PiS, twierdząc, że nadzór Kasy Krajowej (na jej czele przez wiele lat stał Grzegorz Bierecki, obecnie szef senackiej komisji finansów) jest wystarczającym gwarantem ochrony depozytów ich klientów. Swoją troskę o system SKOK uzasadniali tym, że – w przeciwieństwie do większości banków – zarządza nimi kapitał polski, krajowy. Czyli swoistym patriotyzmem gospodarczym.
O tym, co się naprawdę dzieje w kasach, wiedziała więc tylko Kasa Krajowa. Na niepokojące doniesienia mediów, m.in. serię artykułów Bianki Mikołajewskiej w POLITYCE, SKOK-i odpowiadały pozwami. Dość skutecznie odstraszały one media od interesowania się i pisania o kasach. Pod nadzór Komisji Nadzoru Finansowego SKOK-i trafiły dopiero pod koniec 2012 r. W połowie 2014 r. okazało się, że SKOK Wspólnota jest bankrutem. Wkrótce wyszło na jaw, że bankrutów jest więcej, w grudniu 2014 r. KNF złożyła do sądu wniosek o upadłość SKOK Wołomin.
Klientom kas do tej pory BFG wypłacił już ponad 4 mld zł, w tym klientom Wołomina aż 2,2 mld zł. Wojciech Kwaśniak, wtedy zastępca szefa KNF, został przed swoim domem dotkliwie pobity, a z przecieków wynikało, że sprawcą jest osoba związana ze SKOK Wołomin. Przyczyną miało być zainteresowanie i wnikliwość Kwaśniaka w przyglądaniu się tej kasie.
Czytaj też: Klienci SKOK Wołomin szukają swoich pieniędzy
Śledztwo trwa, nic nie wiadomo
Liderzy PiS od dawna usiłują przekonywać, że bankructwa kolejnych kas nie są winą złego systemu ich nadzorowania w przeszłości, a problemy rozpoczęły się dopiero od czasu, gdy trafiły pod nadzór KNF. Czyli – wina Tuska. Żeby to ocenić, trzeba przeprowadzić rzetelne śledztwo i znać odpowiedź na kilka zasadniczych pytań. Kiedy naprawdę zaczęły się „przewały” w kasach i kto za nie odpowiada? Fakt, że jakaś kasa zbankrutowała w 2014 czy 2015 r., nie świadczy o tym, że źle się w niej działo dopiero w tych latach. Zwykle zło narasta latami, winne może być fatalne zarządzanie, ale też zwyczajne przestępstwa. Kiedy będziemy wiedzieli, w jakim czasie zostały popełnione, łatwiej będzie szukać winnych.
Grzegorz Bierecki został szefem senackiej komisji finansów. Przez ostatnich kilka lat formalnie trwa śledztwo w sprawie SKOK, ale nasza wiedza o tym, co się działo w kasach, nie staje się większa.
Czytaj też: Bilans SKOK, 5 mld zł
Wina Tuska. Szukanie winnych w opozycji?
Czy możemy liczyć na to, że dowiemy się więcej w sytuacji, kiedy za CBA, prokuraturę, sądy i KNF odpowiadają liderzy PiS, którzy od lat chronili kasy przed nadzorem, któremu podlegają banki (a gdy już pod ten nadzór trafiły, to w KNF odpowiada za niego również osoba od lat związana ze SKOK-ami)? Którzy w ich obronie mają swój polityczny interes? Chodzi o prawdę czy o szukanie winnych w obozie przeciwników politycznych?
W SKOK Wołomin wszystko wskazuje na to, że kasa padła ofiarą przestępstwa. Teraz słyszymy, że popełnić je miały osoby związane z WSI. Ale jak oraz – co najważniejsze – kiedy się tam znalazły? Kto za to odpowiada? Obawiam się, że długo możemy czekać na odpowiedź.
Czytaj też: Gdzie się podziały miliony ze SKOK