Rynek

Włoski rząd idzie na konfrontację z Komisją Europejską

Kłopot w tym, że Włochy są czwartą (a po brexicie trzecią) gospodarką Unii. Kłopot w tym, że Włochy są czwartą (a po brexicie trzecią) gospodarką Unii. Keegan Houser / Unsplash
To zła wiadomość dla euro i całej Unii. Bo Włochy są w stanie doprowadzić do nowego kryzysu gospodarczego.

Poprzedni włoski rząd obiecywał, że deficyt budżetowy w 2019 r. wyniesie zaledwie 0,8 proc. PKB. Był to element planu redukcji długu publicznego i uzdrawiania włoskich finansów. Jednak obecna koalicja Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd nie czuje się zobowiązana przyrzeczeniami poprzedników. Przeciwnie, robi wszystko, aby się od nich odróżnić, tzn. w szybkim tempie zwiększa wydatki. Z jednej strony Liga realizuje obietnice obniżki podatków – np. osoby samozatrudnione mają płacić podatek liniowy w wysokości zaledwie 15 proc. A równocześnie drugi koalicjant przeforsował swoje programy socjalne, jak dochód gwarantowany w wysokości 780 euro miesięcznie dla rodzin w trudnej sytuacji finansowej.

Włosi spodziewają się deficytu na poziomie 2,4 proc.

Dodajmy do tego ułatwienia w przechodzeniu na wcześniejszą emeryturę oraz zwiększone wydatki na projekty infrastrukturalne, a deficyt rośnie w szybkim tempie. Rząd twierdzi, że wyniesie w przyszłym roku 2,4 proc. PKB, choć wielu ekspertów sądzi, że będzie jeszcze wyższy. Pod względem hojności dla wyborców włoska koalicja niewiele różni się od polskiego rządu. Tyle że u nas dzięki dobrej koniunkturze jest na razie co dzielić, a we Włoszech już niekoniecznie. Trudno się zatem dziwić, że w Brukseli nowe plany finansowe Rzymu zachwytu nie wzbudziły.

Komisja Europejska grozi sankcjami

Przez lata w Europie przyzwyczailiśmy się, że Komisja mówi swoje, a wszyscy i tak robią, co im się podoba. Pakt Stabilności i Wzrostu, mający dyscyplinować strefę euro, pozostawał długi czas na papierze, a pierwsze sygnały do jego bezkarnego łamania dały kilkanaście lat temu Niemcy i Francja. Dopiero ciężki kryzys gospodarczy i groźba rozpadu unii walutowej przyniosły reformę Paktu. Po raz pierwszy nowe zasady dyscypliny możemy przetestować w praktyce. Włochy bowiem mówią ustami wicepremiera Matteo Salviniego, lidera prawicowej Ligi: nie ustąpimy, a Komisji się nie boimy. Jednak Bruksela zamierza wreszcie pokazać swoją determinację i też ustąpić nie zamierza. Na razie wzywa Włochy do redukcji deficytu, a gdy to nie pomoże, jest gotowa zastosować sankcje finansowe. Co dalej?

Tylko w Grecji jest gorzej niż we Włoszech

Kłopot w tym, że Włochy są czwartą (a po brexicie trzecią) gospodarką Unii, do tego z górą długów, przekraczającą 130 proc. PKB. Gorzej jest tylko w Grecji. Do tego Włochy od kilkunastu lat praktycznie się nie rozwijają, co zresztą nowy rząd wykorzystuje jako powód zwiększenia wydatków. Mają one przynieść tak potrzebne ożywienie, ale na razie spowodowały więcej szkody niż pożytku. Bo za sprawą kłótni rzymsko-brukselskiej oprocentowanie włoskich obligacji rośnie, czyli kraj musi jeszcze więcej wydawać na obsługę gigantycznego zadłużenia. Poza tym Europejski Bank Centralny wycofuje się ze swojego programu wsparcia państw strefy euro, a ich obligacji skupować już nie zamierza. Każdy ma radzić sobie sam.

Włochy mogą narobić bałaganu w UE

Jednak egzotyczno-populistyczna koalicja rządząca Włochami wie, że ma w swoim ręku straszaka. Bo jeśli Włochy pójdą na dno, mogą za sobą pociągnąć przynajmniej innych południowych sąsiadów, a może i wspólną walutę. Paradoksalnie na korzyść Salviniego działa to, że jego kraj ma euro, które ten polityk tak chętnie krytykuje i które w przeszłości chciał nawet u siebie likwidować. Włochy z lirem mało kogo by obchodziły – pewnie nadal dewaluowałyby regularnie swój pieniądz, miały sporą inflację i poruszały od jednego kryzysu do drugiego.

Włochy jako jeden z fundamentów unii walutowej są w stanie narobić mnóstwo bałaganu. Komisja Europejska musi zatem postępować bardzo ostrożnie – nie ustępować, ale też nie doprowadzić do wybuchu paniki na rynkach finansowych. Wszyscy tak naprawdę staliśmy się zakładnikiem kraju rządzonego dzisiaj przez koalicję, która chce jednocześnie obniżać podatki, zwiększać wydatki i liczyć na gospodarczy cud. Na razie głównym paliwem jest walka z uchodźcami, ale Włosi czekają na konkretne efekty swojej wersji „dobrej zmiany”. W końcu naobiecywano im tyle, co Jaki warszawiakom.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama