Akcje jego niedawnych pereł w koronie: Getin Noble Bank, Open Finance czy Getin Holding tanieją, zaczęły być nawet zaliczane do niechlubnej grupy „groszówek”, nieprzekraczających ceny 1 zł. Wartość rynkowa czterech największych kontrolowanych przez Czarneckiego spółek spadła poniżej miliarda złotych. Leszek Czarnecki jest nie tylko ich twarzą, ale także większościowym udziałowcem. Więc jego majątek także topnieje. W 2008 r., gdy „Forbes” umieścił go na pierwszej pozycji w rankingu najbogatszych Polaków, jego majątek szacowano na 6,4 mld zł, obecnie spadł na 13. pozycję, z 2,2 mld zł. Na szczyt raczej nie wróci, na dywidendy nie ma co liczyć.
Wtedy, w 2008 r., gdy wydawało się, że Leszek Czarnecki jest na biznesowym szczycie, on sam już wiedział, że z niego spada. Nie wypalił kolejny interes jego życia, czyli sprzedaż Getin Banku hiszpańskiej grupie La Caixia. Media informowały, że Czarnecki żąda za bank aż 2 mld zł i że Hiszpanie za wejście na polski rynek finansowy gotowi są aż tyle zapłacić. Była jesień 2007 r., co bardziej przewidujący czuli w powietrzu nadciągający światowy kryzys finansowy. La Caixia wycofała się z transakcji. Nad imperium Czarneckiego słońce zaczęło zachodzić.
Do tej pory biznesmen ze wszystkich kryzysów wychodził obronną ręką, teraz może być inaczej. Więc niedawny pupil rynków, zarażający inwestorów swoim entuzjazmem, bo wszystko, czego się dotknął, zamieniał w złoto, obecnie spotyka się raczej z nieufnością. Ci, którzy dzięki niemu dorobili się fortun, już go opuścili. Teraz przybywa przekonanych, że przez niego stracili. Klienci grożą pozwami zbiorowymi. Ogromne zaufanie, którym się cieszył, topnieje. A w świecie finansów jeśli zaczyna brakować zaufania, pieniądze również szybko się kończą.
Czarnecki od kilku lat rzadko bywa w kraju.