Od lutego tego roku wartość eksportowanych co roku towarów, które zostały objęte dodatkowymi cłami w ramach wojny handlowej, którą prezydent USA Donald Trump rozpętał z najważniejszymi partnerami handlowymi Stanów Zjednoczonych, wzrosła ponad 20-krotnie – z 6 do blisko 200 mld dolarów. Jeżeli Trump spełni swoje kolejne groźby, to w najbliższych miesiącach kwota ta może ulec podwojeniu, co doprowadzi do kryzysu w światowym handlu, a w konsekwencji do spowolnienia wzrostu globalnej gospodarki i w najgorszym scenariuszu do paraliżu Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Trump i kolejne polityki protekcjonistyczne
Wprowadzone w ostatnich miesiącach i motywowane ochroną rodzimych przedsiębiorstw cła na towary sprowadzane do USA mogą stać się przyczyną załamania światowego ładu handlowego, jaki ustabilizował się co najmniej od zakończenia zimnej wojny. Trump wprowadza bowiem bezzasadnie kolejne polityki protekcjonistyczne, które naruszają zasady ustanowione przez WTO. Unia Europejska, Kanada czy nawet Turcja mają słuszność w krytyce Stanów Zjednoczonych, ponieważ wprowadzane cła nie służą wyłącznie ochronie tych branż gospodarki, które są zagrożone przez dumpingowe ceny czy dotacje nieuczciwych partnerów handlowych. Nałożone na importowaną stal, aluminium czy samochody dodatkowe podatki są bowiem bezterminowe (w przeciwieństwie do zwykłych ceł dozwolonych w ramach WTO) i ich celem jest wyłącznie zwiększenie produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych. Często wbrew interesom ekonomicznym amerykańskich koncernów.
Czytaj także: Wojna handlowa może zatrząść światem
Brak uzasadnienia ekonomicznego dla prowadzenia przez USA wojny handlowej nie jest jednak największym problemem. Co prawda nowe cła mogą doprowadzić do spowolnienia w handlu, a co za tym idzie, pogorszyć koniunkturę w gospodarkach wysoko rozwiniętych, ale najbardziej dotkliwe mogą być te skutki, które będą związane z decyzjami podejmowanymi przez WTO.
Obecnie Turcja i Unia Europejska zgłosiły już do tej organizacji swoje dobrze umotywowane zastrzeżenia co do polityki protekcjonistycznej Trumpa. W związku z tym WTO będzie musiało w niedługim czasie rozstrzygnąć spór handlowy, zapewne na korzyść dotkniętych cłami krajów i tym samym nałożyć kary na USA. Te jednak zapewne nie zgodzą się z decyzją WTO – zignorują zalecenia, nie zastosują się do nałożonych sankcji i w najgorszym wypadku zadecydują o wystąpieniu z organizacji. Oczywiście będzie to oznaczało możliwość nałożenia dodatkowych ceł (już bez żadnych konsekwencji finansowych) na Stany Zjednoczone przez ich partnerów handlowych. W efekcie amerykańska gospodarka zamiast zyskać na protekcjonistycznej polityce, w długim terminie na niej straci.
W ślad za Stanami podążą inne kraje
Nie to jednak będzie najgorsze z perspektywy przeciętnego Europejczyka. Jeżeli bowiem Stany zignorują zalecenia WTO albo z tej organizacji wystąpią, to będzie to stanowić bardzo poważny precedens dla innych krajów – takich jak Rosja, Turcja czy nawet Chiny – do swobodnego (czyt. nastawionego protekcjonistycznie) prowadzenia swojej polityki handlowej. W rezultacie w ślad za Stanami podażą inne kraje. Będą nakładać cła tam, gdzie uznają to za zasadne, i doprowadzą tym samym do wzrostu cen na globalnym rynku. Stracą na tym wszyscy, począwszy od importerów tanich produktów z krajów rozwijających się aż po same kraje, które będą nakładać cła w nadziei na ochronę własnej gospodarki.
Niestety w powyższej kwestii nie ma co liczyć na racjonalność rządów największych gospodarek. Jak wskazuje teoria gier, mocno poparta przykładami z czasów poprzednich wojen handlowych, zwłaszcza tych z lat 20. XX w., jeżeli ktoś może w krótkim terminie uzyskać korzyści z nakładania ceł, to zwykle nie bierze pod uwagę długofalowych konsekwencji swoich działań. A te są w przypadku dylematu wspólnego dobra, jakim jest nieopodatkowana światowa wymiana handlowa, zawsze negatywne. I podobnie jak poławiacze ryb czy hodowcy bydła, poszczególne kraje zapewne prędzej doprowadzą do zaniknięcia globalnego handlu, niż zrezygnują ze szkodliwej dla eksporterów i importerów taktyki wet za wet lub – jak pokazuje przykład ostatnich miesięcy – cła za cła. Niestety potwierdza to także zerwanie przez Kanadę rozmów na temat renegocjacji umowy o wolnym handlu między krajami Ameryki Północnej.